W amerykańskim „Newsweeku” ukazał się apel sygnowany przez 118 parlamentarzystów, ekspertów i byłych wysokich urzędników państwowych z wielu krajów skierowany „do wszystkich rządów wspólnoty atlantyckiej”, aby te użyły wszystkich dostępnych im narzędzi, po to aby nie dopuścić do dokończenia Nord Stream 2.
Znany nazwiska wśród sygnatariuszy
Z polskich osobistości publicznych wystąpienie to sygnowała spora grupa eurodeputowanych, reprezentujących głównie obóz rządzący m.in. Anna Fotyga, Kosma Złotowski, Zbigniew Kuźmiuk, Jacek Saryusz-Wolski czy Witold Waszczykowski. Warto jednak podkreślić, że w gronie sygnatariuszy tego wystąpienia znalazła się także duża grupa polityków z Ukrainy - m.in. były szef MSZ-u Pawło Klimkin, Andrij Parubij, były speaker Rady Najwyższej czy Iwanna Kłympusz-Cyncadze była wicepremier Ukrainy odpowiadająca za eurointegrację swej ojczyzny z Unią Europejską, ale również deputowani z Rumunii, Litwy, Szwecji i szerokie grono amerykańskich analityków i ekspertów skupionych głównie wokół Atlantic Council i The Jamestown Foundation. Autorzy wystąpienia przekonują amerykańską opinię publiczną, że budowę przez Rosję gazociągu Nord Stream 2 trzeba wpisać w szerszy kontekst coraz bardziej asertywnej polityki Moskwy, której ostatnimi przejawami są m.in. nasilone represje wobec opozycji i szokująca próba otrucia Aleksieja Nawalnego. W tym sensie gazociąg, jak argumentują, nie ma znaczenia energetycznego, ani ekonomicznego ale wyłącznie geopolityczne i dlatego należy z nim walczyć. Przypominają, że gazociąg służy zarówno do podzielenia Europy na relatywnie bezpieczny Zachód jak i wystawiony na łaskę Moskwy Wschód z Ukrainą na czele oraz korumpowaniu przez Rosję przedstawicieli zachodnioeuropejskiej elity. Co więcej, budowa Nort Stream 2 jest narzędziem służącym Kremlowi do nagradzania zaprzyjaźnionych oligarchów lukratywnymi kontraktami a w związku z tym jej kontynuowanie winno być postrzegane jako czynnik umacniający rosyjski obóz władzy i samego Putina. W apelu tym zawarto również dwa ważne a wcześniej nie artykułowane postulaty pod adresem wspólnoty atlantyckiej. Sygnatariusze proponują aby podjąć kroki mające w efekcie doprowadzić do zmniejszenia importu rosyjskiej ropy oraz wnioskują o wprowadzenie ograniczeń wobec byłych przedstawicieli elity państwowej Zachodu, tak aby nie mogli oni pracować na politycznej emeryturze dla Moskwy. Jednak najistotniejszym walorem tego wystąpienia wydaje się nie tyle powtórzenie podstawowych argumentów przemawiających za zablokowaniem projektu, choć dla amerykańskiej opinii publicznej ich poznanie może też być ważne, co wpisanie Nord Stream 2 w kontekst geostrategicznej rywalizacji między kolektywnym Zachodem a autorytarną Rosją.
Apel o zablokowanie Nord Stream 2 został sformułowany w dobrym momencie, bo jak napisali Daniel Fried i Brian O’Toole, byli wysokiej rangi amerykańscy urzędnicy, dziś w Atlantic Council administracja Bidena właśnie pracuje nad swoją linią polityczną wobec rosyjskiego gazociągu. Przy czym obawy Waszyngtonu związane są z tym, że aby uniemożliwić dokończenie gazociągu musiałby uciec się do nałożenia sankcji na firmy niemieckie, co pozostawałoby w konflikcie z wizją nowej amerykańskiej polityki atlantyckiej w której Niemcy odgrywają rolę kluczowego sojusznika. W takim ujęciu sankcje, które mogłyby spowodować antyamerykańskie nastroje w Niemczech, mogą osłabić zamiast wzmocnić więź atlantycką. Ważne jest, że Fried i O’Toole proponują aby rozwiązanie problemu przyszłości Nord Stream 2 szukać w pięciokącie Niemcy – Stany Zjednoczone – Polska – Ukraina, co nie tylko może oznaczać uwzględnienie stanowiska naszej części Europy, ale również przybliża perspektywę kompromisu.
Problem geostrategiczny, a nie inwestycja prywatnych firm
Ciekawe rozwiązanie zaproponował na łamach sobotniego „Der Spiegel” Wolfgang Ischinger, były niemiecki ambasador w Waszyngtonie, szef Monachijskiej Konferencji bezpieczeństwa, zdecydowany zwolennik sojuszu niemiecko – amerykańskiego i wzmocnienia więzi transatlantyckich. Również jego zdaniem na Nord Stream 2 należy patrzeć jak na problem geostrategiczny, a nie inwestycję prywatnych firm. Przede wszystkim dlatego, że tak postrzegają to przedsięwzięcie niemieccy sojusznicy a to powoduje, że jego ewentualne dokończenie będzie miało wymiar przede wszystkim polityczny. Zresztą zdaniem Ischingera ten wymiar, polegający na osłabieniu więzi Berlina ze stolicami Europy Środkowo – Wschodniej i Państw bałtyckich jest już widoczny i dlatego także w interesie Niemiec jest takie rozwiązanie problemu aby pozytywy przeważyły nad negatywami. Będzie to trudne, bo, jego zdaniem, każde z dostępnych rozwiązań oznacza pogodzenie się Berlina ze stratami, nie tylko ekonomicznymi, ale przede wszystkim politycznymi. Trzeba zatem myśleć o minimalizowaniu negatywnych konsekwencji związanych z Nord Stream 2 i robić to rozsądnie, bo błędy popełnione dziś przez niemieckie elity mogą zarówno poróżnić Niemcy ze Stanami Zjednoczonymi, jak i negatywnie wpłynąć na perspektywy projektu jakim jest Unia Europejska. Ischinger jest przeciwnikiem kontynuowania przez Berlin obecnej polityki wobec Nord Stream 2 i po prostu zignorowania negatywnych głosów zza oceanu i z Europy Środkowej. Równie złym rozwiązaniem jest, jak uważa, zablokowanie teraz gazociągu. Nie ze względu na możliwe roszczenia odszkodowawcze Rosji, choć one będą niemałe, bo do tej pory wydano na jego budowę 11 mld dolarów, ale problemem jest spodziewana reakcja Moskwy, z pewnością negatywna, nawet wroga. Może się to odbić zarówno na sytuacji na wschodzie Ukrainy, jak i - co wydaje się większym problemem - na stanowisku tych europejskich państw, które chciałyby polityki łagodzenia napięć z Rosją. Jeśliby Niemcy stanęły, oczywiście umownie rzecz ujmując, na czele europejskiego frontu antyrosyjskiego blokując ostatecznie rosyjską rurę, to musiałyby się zmierzyć, na co jak się wydaje nie są gotowe, z pęknięciem wśród państw Wspólnoty. Tylko tym razem Francja stanęłaby po drugiej stronie umownej barykady.
Taka ocena sytuacji skłania Ischingera do zaproponowania, a jak się wydaje ta propozycja adresowana jest zarówno do Waszyngtonu, jak i do Warszawy oraz Kijowa, aby wspólnie szukać rozwiązania kompromisowego. Jego zdaniem mogłoby ono polegać na następującej sekwencji kroków. Po pierwsze Nord Stream 2 zostaje dokończony, ale, i to jest drugi krok, nie zostaje napełniony gazem. Warunki jego eksploatacji, związane z polityką Moskwy zarówno wobec własnej opozycji jak i Ukrainy, ale nie wykluczone, że również Białorusi zostają sformułowane przez Unię Europejską rozumianą jako wspólnota państw, oczywiście w porozumieniu z Waszyngtonem. Ischinger proponuje też, aby gazociąg podporządkowany został unijnym regulacjom energetycznym, czego nie chcą dziś Rosjanie.
W takim ujęciu to Europa i Ameryka wspólnie, w ramach polityki wobec Rosji, decydowałyby czy spełnione są polityczne warunki uruchomienia gazociągu. Innymi słowy, „piłeczka” byłaby po stronie Rosji i to w Moskwie musiano by podjąć być może niewygodną z jej punktu widzenia decyzję czy godzić się na warunki Zachodu. Ale to nie wszystko. Po to aby w przyszłości Rosja nie mogła używać Nord Stream 2 w charakterze presji na Ukrainę, winny zostać zawarte, co proponuje Ischinger, porozumienia automatycznie zmniejszające a nawet wyłączające Nord Stream 2 z eksploatacji jeśliby Ukraina zauważyła zmniejszenie dostaw za pośrednictwem systemu gazociągów przebiegających przez jej terytorium. I wreszcie, powinien zostać zbudowany specjalny pakiet inwestycyjny, desygnowany Polsce i Ukrainie po to, aby państwa te mogły rozbudować połączenia gazowe z europejskim systemem gazociągów, magazyny, instalacje do przyjmowania gazu LNG, co razem wzięte uodparniałoby gospodarki regionu na ewentualny dyktat Moskwy.
Nie ma co oceniać propozycji Wolfganga Ischingera. Nie jest ona stanowiskiem niemieckiego rządu, a tamtejsza opinia publiczna jest w kwestii gazociągu podzielona. Cenne w jego artykule jest jednak to, że stawia kwestię Nord Stream 2 w kategoriach wyboru geostrategicznego, co znacząco zmienia kontekst debaty oraz jest zdania, że należy w sprawie jego przyszłości rozmawiać również z Warszawą i Kijowem, a także rozumie, iż w wyniku dotychczasowej polityki Berlin stracił niemałą część swej wiarygodności. I to Niemcy będą w najbliższych tygodniach musiały dokonać fundamentalnego wyboru, który zawiera się w alternatywie albo z Rosją, albo ze Stanami Zjednoczonymi i Europą Środkowo – Wschodnią. Jeśli jeszcze w Waszyngtonie przyjmą podobną optykę, to rozwiązanie „problemu Nord Stream 2” będzie możliwe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/541304-nowe-argumenty-w-dyskusji-o-przyszlosci-nord-stream-2