Poniższy tekst ukazał się na czeskim portalu informacyjnym Echo24.cz z okazji 30. rocznicy powstania Grupy Wyszehradzkiej.
W latach 80. Milan Kundera pisał o wspólnocie losu łączącej narody Europy Środkowej. Miał na myśli balansowanie między istnieniem a nieistnieniem. Gdybyśmy powiedzieli Niemcowi, że Niemcy mogą zniknąć i przestać istnieć, wydałoby mu się to nieprawdopodobne. Podobnie dla Francuza absurdalna byłaby myśl, że Francja może nie istnieć. Taka perspektywa jest jednak czymś realnym dla Czechów, Słowaków, Polaków, Węgrów, Litwinów, Łotyszy, Estończyków, Bułgarów, Rumunów, Słoweńców, Chorwatów, Ukraińców czy Białorusinów. Dla nich zniknięcie z mapy świata to nie sprawa wyobraźni, ale żywej pamięci, a nawet realnych doświadczeń z niedawnej przeszłości.
Wszystkie kraje Trójmorza (położone między morzami: Bałtyckim, Adriatyckim i Czarnym) łączy fakt, że w ciągu ostatnich pięciuset lat każde z nich co najmniej dwa razy traciło niepodległość. Jak mówi minister spraw zagranicznych Polski Zbigniew Rau:
Rezultatem długotrwałej utraty niepodległości było doświadczenie braku podmiotowości. Ościenne mocarstwa, gdy ze sobą walczyły, to na naszych ziemiach. Kiedy zawierały pokój, to naszym kosztem. Dla nich zawsze byliśmy peryferiami, prowincją, buforem. W związku z tym przez długi czas nie mieliśmy własnych instytucji oraz doświadczenia życia publicznego, które zakładałoby podmiotowość. Nie było tu stabilizacji instytucjonalnej charakterystycznej dla ówczesnego Zachodu.
Wiek XIX stanowił dla Europy Zachodniej okres niebywałego rozwoju gospodarczego. W tym samym czasie większość narodów Europy Środkowej nie miała swojego państwa. Pozbawione własnej podmiotowości, nie mogły w należytym stopniu uczestniczyć w dobrodziejstwach związanych ze skokiem cywilizacyjnym. Po Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku region nazywany dziś Trójmorzem został podzielony między Prusy, Austrię, Rosję i Turcję. Wielce wymowny jest fakt, że pomiędzy tymi potęgami istniało wówczas tylko jedno suwerenne państwo: Czarnogóra.
W XX wieku decyzje o przyszłości Europy zapadały głównie w takich stolicach, jak Waszyngton, Moskwa, Londyn, Paryż, Berlin. Przez długie dziesięciolecia przyzwyczajono się, że na obszarze rozciągającym się pomiędzy Rosją a Niemcami nie rozlegał się żaden głos, z którym należało się liczyć. Ostatnim takim ośrodkiem był Wiedeń, ale rozpad monarchii habsburskiej zakończył tę rolę.
Narody Europy Środkowej traktowane były więc jak przedmioty, a nie podmioty polityki międzynarodowej. Doświadczyli tego bardzo mocno zarówno Polacy, jak i Czesi. Ze zniknięciem Czech jako państwa w marcu 1939 roku pogodziła się przecież cała Europa Zachodnia. Do momentu wybuchu II wojny światowej nieistnienie państwa czeskiego nie obchodziło nikogo w europejskich stolicach. Podobnego desinteressement Zachodu wobec ich niepodległości doświadczyły także inne narody naszego regionu.
Kraje Europy Środkowej łączy więc wspólnota losu, a także kultury i ducha. Niedawno renomowany ośrodek socjologiczno-analityczny Pew Research Center przeprowadził badania na temat systemu wartości panującego dziś w Europie. Przepytano 56 tysięcy osób w 34 krajach, m.in. o stosunek do takich kwestii, jak państwo narodowe, polityka imigracyjna, stosunek do związków jednopłciowych itd. Obraz, jaki się z tego wyłonił, pokazywał nasz kontynent podzielony na dwie części, przy czym granica aksjologiczna niemal dokładnie pokrywała się z „żelazną kurtyną”. Europa Zachodnia i Środkowa znalazły się po dwóch stronach tej linii.
Jedną z różnic był stosunek do państwa narodowego, do którego mieszkańcy naszego regionu są mocniej przywiązani niż ludzie na Zachodzie. Zapewne wynika to z faktu, że przez długi czas nie mieliśmy własnej państwowości, w związku z czym bardziej ją cenimy, bo wiemy, jak jest krucha, a zarazem mamy świadomość, że stanowi ona gwarancję obrony naszych interesów narodowych.
Dzięki temu jesteśmy jednak bardziej przywiązani do demokracji niż Europejczycy na Zachodzie. System demokratyczny mógł się bowiem wykształcić tylko w ramach państwa narodowego. Dlatego, że suwerenem w demokracji jest demos (lud, populus), a nie ma czegoś takiego jak naród europejski. Naród europejski nie może być więc suwerenem w ustroju demokratycznym. To znaczy, że demokracja jest możliwa tylko w państwach narodowych. Tam, gdzie następuje przekazywanie coraz większej liczby uprawnień i kompetencji na rzecz organizacji ponadnarodowych i międzynarodowych, tam realnie ograniczana jest demokracja. Kraje naszego regionu są bardziej na to wyczulone, dlatego sprzeciwiają się federalistycznym projektom Unii Europejskiej i centralistycznym zapędom Brukseli.
Powstanie Grupy Wyszehradzkiej to pierwsza próba wyartykułowania własnego poczucia odrębności i podmiotowości przez kraje Europy Środkowej. Wiąże się z tym uświadomienie sobie wspólnych interesów cywilizacyjnych i gospodarczych oraz konieczność zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Tylko wspólnie Polska, Czechy, Słowacja i Węgry są w stanie walczyć o swą podmiotowość w ramach Unii Europejskiej. Razem możemy więcej niż każdy z nas osobno.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/539561-europa-srodkowa-jako-wspolnota-losu-kultury-i-ducha