Daniela Schwarzer, kierująca niemieckim wpływowym think tankiem DGAP, opublikowała w ostatnim wydaniu „Internationale Politic Quarterly” artykuł poświęcony, jak głosi tytuł, „Geopolitycznemu momentowi Europy”. Wart jest on uwagi, podobnie jak cały numer kwartalnika poświęcony kwestii europejskiej suwerenności strategicznej, co najmniej z kilku powodów, z których nie najważniejszym jest to, że geopolityczne myślenie, którego celowość i przydatność kwestionuje wielu polskich specjalistów uchodzących za ekspertów, jednak istnieje.
Zmiany międzynarodowej rzeczywistości
Obrazoburczy jest już punkt wyjścia, opis obecnej sytuacji, od której Schwarzer rozpoczyna swą refleksję.
W minionym roku upadek multilateralizmu trwał nieprzerwanie, a rywalizacja między Chinami a Stanami Zjednoczonymi nasiliła się, podczas gdy Rosja, Turcja, Iran i Arabia Saudyjska dalej zwiększały swoje wpływy. Wzrosła liczba ostrych i zamrożonych konfliktów w Europie i wokół niej. Pandemia COVID-19 ujawniła wrażliwość europejskich łańcuchów dostaw i wartości oraz ich znaczną ekspozycję na rosnącą rywalizację między USA i Chinami.
Ten realistyczny opis szybko zmieniającej się międzynarodowej rzeczywistości, wolny od powtarzanych zaklęć na temat wiarygodności sojuszy wielostronnych zawieranych w spokojniejszych czasach i mających asekurować nas na wypadek wyzwań, których charakter już się gruntownie zmienił, jest punktem wyjścia rozważań na temat tego, co w nowych realiach Europa winna zrobić. Warto zwrócić uwagę na tok rozumowania Danieli Schwartzer. Nie ma powodów aby nadal diagnozować sytuację w świecie, bo kontury nowej rzeczywistości są już widoczne jak na dłoni, teraz nadszedł czas działania. Aby było ono skuteczne Europa musi określić najpierw swoją geostrategiczną postawę. Wyznaczają ją, jej zdaniem, dwa wektory. Po pierwsze, doświadczenia rządów Trumpa uzmysłowiły liderom starego kontynentu nie tylko rozbieżność interesów między państwami Europy kontynentalnej a Stanami Zjednoczonymi, ale również fakt, iż Waszyngton może wywierać presję - Schwartzer pisze wręcz, że „szantażować” aby wymusić korzystne dla siebie a mniej przyjemne dla Europy decyzje. Wymienia w tym kontekście amerykańskie sankcje eksterytorialne, ograniczenia w zakresie pomocy medycznej w czasach pandemii, presję w sprawie Huawei czy uzależnienie Europy od pomocy wojskowej ze Stanów Zjednoczonych. Te doświadczenia doprowadziły do wzmocnienia czynnika drugiego, jakim jest powszechne, w opinii Schartzer, obecnie przekonanie, że Europa musi dokonać geopolitycznego, czy geostrategicznego wyboru, zwłaszcza w obliczu nasilającej się rywalizacji amerykańsko–chińskiej. Jak zauważa, „teoretycznie europejskie debaty geopolityczne koncentrują się na autonomii i suwerenności; w praktyce u ich podstaw leży niepewność i kontrowersje dotyczące sojuszniczej wiarygodności USA oraz zakresu, w jakim stosunki transatlantyckie mogą być kształtowane w interesie UE”.
Już samo myślenie europejskich elit, iż kontynent musi zacząć odgrywać samodzielną rolę geopolityczną można porównać do tektonicznej zmiany w zakresie świadomości. Schwartzer przywołuje słynne wystąpienie inauguracyjne Josepa Borrella z 2019 roku, który powiedział, że „Europa musi nauczyć się języka siły”, wskazując, w którym kierunku winna postępować ewolucja europejskiej samoświadomości. Przez ostatnie 70 lat, ciesząc się z amerykańskiego parasola nuklearnego i wojskowej pomocy, Europa mogła nie interesować się kwestiami z zakresu „twardego bezpieczeństwa” koncentrując się na soft power, unikając trudnych i niepopularnych decyzji, a nawet licząc, że konflikty u jej granic, tak jak to miało miejsce na Bałkanach w latach 90-tych, w północnej Afryce czy na Ukrainie, za Europejczyków rozwiążą „inni”, czyli Amerykanie.
Co musi zrobić Europa?
Ten czas, w opinii niemieckiej analityk to już przeszłość, a w związku z tym „to, co Europa musi teraz zrobić, to wzmocnić w nowej epoce swoją globalną projekcję siły i lepiej bronić własnych interesów(…). Będzie to nieuchronnie oznaczać inne, szersze priorytety dla europejskich rządów i instytucji UE. Trudność w przypadku Europy polega na tym, że musi rozwinąć tę zewnętrzną mentalność i zgromadzić zasoby, aby to wzmocnić, jednocześnie wzmacniając wewnętrzną spójność UE i wolę współpracy”.
Zdaniem Schwartzer możemy mówić o kilku już ukształtowanych elementach europejskiej samoświadomości geopolitycznej. Ukształtowały je z jednej strony doświadczenia rosyjskiej agresji wobec Ukrainy, co pozwoliła na zrozumienie, iż rosyjska definicja polityki bezpieczeństwa i polityki sąsiedztwa znacząco się różnią od tego jak rozumieją ją Europejczycy. Kolejnym momentem przełomowym było opublikowanie wiosną 2019 roku dokumentu Unii Europejskiej poświęconego Chinom, które uznane zostały za „systemowego i ekonomicznego rywala”, ale jednocześnie państwo z którym Europa winna, dla własnego pożytku i poprawy sytuacji w świecie na różnych płaszczyznach współpracować. Wreszcie trzecim doświadczeniem ułatwiającym czy dopełniającym korpus europejskiej samoświadomości geopolitycznej były, jak pisze, „traumatyczne doświadczenia” związane z polityką administracji Donalda Trumpa, które pozwoliły zrozumieć wielu europejskim stolicom fakt rozchodzenia się dróg dotychczasowych partnerów i sojuszników. Wreszcie niemiecka prezydencja w Unii Europejskiej zaowocowała dyskusją nad „Strategicznym Kompasem” Wspólnoty, dokumentem, który ma określić przyszłe cele samodzielnej polityki Unii w tym zakresie. Jak pisze Schwartzer, „jest to niezwykle ważny krok, umożliwiający wypracowanie wspólnych perspektyw strategicznych i wspólnego zrozumienia (przynajmniej podzielanego przez większość) wyzwań, którym Europejczycy muszą wspólnie stawić czoła. Jednym z zasadniczych warunków wstępnych tworzenia wspólnych perspektyw polityki zagranicznej i kultury strategicznej jest zrozumienie przez Europejczyków zagrożeń bezpieczeństwa jako zasadniczo niepodzielnych. Bezpieczeństwo Państw Bałtyckich dotyczy wszystkich; Libia i Afryka Północna to nie tylko problem krajów śródziemnomorskich. Wspólne dążenie do wspólnych interesów będzie wymagało jednolitej koncepcji świata i wysokiego poziomu wzajemnego zaufania”.
Pięć obszarów priorytetów
Niemiecka analityk w związku z taką diagnozą sytuacji na świecie i miejsca w nim Unii Europejskiej, opisuje pięć obszarów priorytetowych, którym w najbliższym czasie Wspólnota będzie musiała poświęcić więcej uwagi. Po pierwsze europejska polityka zagraniczna musi mieć bardziej „holistyczny”, szerszy niźli do tej pory, wymiar i obejmować również politykę handlową, przemysłową oraz technologiczną. To wymagało będzie oczywiście większych środków. Polityka w zakresie bezpieczeństwa, winna stawiać sobie, jak określa to Schwartzer, „bardziej realistyczne cele” i w większym stopniu być efektem koordynacji polityk NATO i Unii. Niemiecka analityk nie rozwija tej myśli, ale wydaje się, że jej stanowisko odczytać należy jako niechęć wobec idei rozszerzenia odpowiedzialności Paktu Północnoatlantyckiego na Azję i włączenia sojuszu w amerykańsko – chińska rywalizację.
Po drugie, jeśli chcemy myśleć o samodzielności geopolitycznej Unii, większej jej aktywności w zakresie polityki zagranicznej, to trzeba zmienić wewnątrzunijny mechanizm kształtowania linii politycznej. Konsensualny sposób dochodzenia do decyzji jest nie tylko czasochłonny, ale również nieefektywny, dlatego, proponuje, zastąpienie je większościowym. W praktyce oznacza to dominację duetu francusko – niemieckiego i ewentualne uwzględnianie poglądów innych stolic. Schwarzer, wspomina też, ale na razie dość delikatnie, o tym, że polityka Unii w zakresie bezpieczeństwa również powinna ewoluować w podobnym kierunku.
Trzeci priorytet to ograniczenie wpływów zewnętrznych. Jak zauważa „UE zaostrzyła monitorowanie chińskich i rosyjskich wpływów na swoich granicach i w pobliskich regionach. Wszystko to jest dobre i ważne, ale należy jeszcze bardziej ograniczyć zależności i wpływy zewnętrzne. Jeśli tak się nie stanie, Europa nie będzie w stanie działać, ponieważ nie będzie mogła podjąć decyzji”.
Po czwarte, Europa winna określić swoje stanowisko i priorytety w relacji do wszystkich światowych graczy. W praktyce musi to oznaczać samodzielną politykę i określenie zasad, w zależności od celów i interesów, współpracy, ale również rywalizacji.
Po piąte wreszcie, Europa w najbliższych tygodniach będzie musiała wypracować swą politykę wobec Stanów Zjednoczonych. Do tej pory, jak zauważa niemiecka analityk, europejskie stolice jedynie retorycznie i w sposób dość ogólny dostrzegały fakt amerykańsko – chińskiej rywalizacji. Instynktownie Unia jest po stronie Stanów Zjednoczonych i chce współtworzyć „obóz Zachodu” jednak będzie to wymagało przemyślenia charakteru więzi atlantyckiej. Nie po to aby ją zrywać czy osłabiać, ale zmienić jej charakter w ten sposób aby w większym stopniu gwarantowała europejskie interesy.
W gruncie rzeczy propozycja niemieckiej analityk jest koncepcją zbudowania amerykańsko–europejskiego tandemu geostrategicznego, partnerstwa opartego na równych prawach, obowiązkach i realizującego uzgodnione wspólne interesy. Aby to było możliwe Unia Europejska musi przejść „moment hamiltonowski” i zacząć przypominać bardziej jeden organizm państwowy ze wspólną polityką monetarną, pożyczkową, zagraniczną czy wojskową. To jest wizja zjednoczonej Europy za która opowiadają się, jak można przypuszczać, w większości elity państw Zachodu. Tego rodzaju debata zdominuje przestrzeń publiczną w najbliższych latach, z pewnością do francuskiego przewodnictwa w UE do 2022 roku. Jakie jest stanowisko Polski w tej materii?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/538657-niemiecka-wizja-europejskiej-samodzielnosci-strategicznej