W przeddzień procesu w sprawie impeachmentu Donalda Trumpa doszło do kolejnego starcia opinii jego obrońców i oskarżycieli z Izby Reprezentantów. Pierwsi nazwali impeachment „teatrem politycznym”. Drudzy mówili o roli prezydenta w „podżeganiu do insurekcji”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: We wtorek rozpocznie się proces impeachmentu byłego prezydenta USA. Zarzucono Trumpowi „podżeganie do powstania”
Przed procesem Trumpa…
Prawnicy Trumpa nazwali w poniedziałek proces impeachmentu aktem „teatru politycznego” i uznali procedurę za niezgodną z konstytucją. Zarzucali Demokratom wykorzystanie chaosu i traumy 6 stycznia wywołanej zamieszkami na Kapitolu w celu osiągnięcia partyjnych zysków.
Zdaniem zespołu obrońców Trumpa, kiedy kwestionował on wyniki wyborów korzystał z praw wynikających z pierwszej poprawki do konstytucji Stanów Zjednoczonych. Argumentowali, że wyraźnie zachęcał swoich zwolenników do pokojowego protestu, a zatem nie może być odpowiedzialny za działania uczestników zamieszek.
Jak zauważyła agencja Associated Press (AP) obrońcy zwracali zarazem uwagę, że Senat nie ma prawa sądzić ich klienta teraz, kiedy już nie pełni urzędu (co jest argumentem kwestionowanym nawet przez niektórych konserwatywnych prawników). Zaprzeczali też jakoby celem Demokratów była sprawiedliwość.
Była to tylko samolubna próba przywództwa Demokratów w Izbie (Reprezentantów), by żerować na uczuciach przerażenia i zagubienia, które nawiedziły wszystkich Amerykanów z całego spektrum politycznego, kiedy widzieli 6 stycznia na Kapitolu dewastacje z udziałem kilkuset osób
— twierdzili prawnicy.
Oskarżyciele demokratyczni tzw. menedżerowie impeachmentu z Izby Reprezentantów odrzucali argumenty antagonistów zaprzeczających, że proces jest niezgodny z konstytucją, a przemówienie Trumpa nie podjudziło uczestników zamieszek. Ich zdaniem ówczesny prezydent „podżegał do powstania” swoich zwolenników. Odgrywał przez to rolę w śmiercionośnych zamieszkach (w których zginęło pięć osób).
W opinii Demokratów Trump „zdradził naród amerykański” i nie ma przekonującego usprawiedliwienia ani argumentów na swoją obroną.
Jego podżeganie do powstania przeciwko rządowi Stanów Zjednoczonych - które zakłóciło pokojowe przekazanie władzy - jest najpoważniejszą zbrodnią konstytucyjną, jaką kiedykolwiek popełnił prezydent
— twierdzili oskarżyciele.
Według przewidywań mediów w procesie impeachmentu nie będzie zeznawać wielu świadków. Pojawią się natomiast nagrania wideo z zajść. Pełniący rolę prokuratorów ustawodawcy z Izby Reprezentantów i obrona Trumpa będą się zwracać bezpośrednio do zaprzysiężonych senatorów orzekających o winie.
Większość z nich była także świadkami oblężenia, którzy tego dnia uciekli dla bezpieczeństwa, gdy uczestnicy zamieszek włamali się do Kapitolu i tymczasowo wstrzymali proces zatwierdzania głosów elektorów
— przypomina AP.
Jak wyjaśnia witryna internetowa Senatu „w postępowaniu w sprawie impeachmentu Izba Reprezentantów oskarża urzędnika rządu federalnego poprzez zatwierdzenie większością głosów artykułów impeachmentu. Komisja członków Izby Reprezentantów, zwana „menedżerami”, działa jako prokuratorzy przed Senatem. Senat obraduje jako tzw. +High Court+ Impeachmentu, w którym senatorowie rozpatrują dowody, przesłuchują świadków i głosują za uniewinnieniem lub skazaniem oskarżonego urzędnika”.
W przypadku procesów o impeachment prezydenta przewodniczy im szef Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Konstytucja wymaga dwóch trzecich głosów Senatu, aby go skazać, a karą jest usunięcie z urzędu. Od tego orzeczenia nie ma odwołania.
Aby skazać Trumpa do Demokratów musiałoby się przyłączyć 17 republikańskich Senatorów.
Georgia wszczęła dochodzenie przeciwko Trumpowi
Biuro sekretarza stanu Georgia Brada Raffenspergera wszczęło w poniedziałek dochodzenie dotyczące zabiegów Donalda Trumpa o zmianę wyników wyborów prezydenckich w 2020 roku. Naciskał na to m.in. w nagranej rozmowie telefonicznej z sekretarzem stanu.
Jak powiadomił agencję Reuters urzędnik z biura Raffenspergera decyzję o podjęciu dochodzenie podyktowały apele pojawiające się w następstwie presji ze strony byłego prezydenta. Dzwonił on 2 stycznia do sekretarza stanu o unieważnienie rezultatów głosowania w Georgii w oparciu „o nieuzasadnione roszczenia dotyczące oszustw wyborczych”.
Biuro Sekretarza Stanu bada zażalenia, które otrzymuje. (…) Wszelkie dalsze działania prawne będą należeć do prokuratora generalnego
— powiedział rzecznik biura sekretarza stanu Walter Jones. Określił dochodzenie jako „ustalanie faktów i działania administracyjne”.
Według stacji CNN eksperci prawni ocenili, że rozmowy telefoniczne Trumpa mogły naruszyć co najmniej trzy stanowe przepisy karne związane z prawem wyborczym. Należą do nich spisek w celu popełnienia oszustwa wyborczego, przestępcze nakłanianie do popełnienia oszustwa wyborczego oraz celową ingerencję wiążącą się z wykonywaniem obowiązków wyborczych. Podlega to karze grzywny lub więzienia.
2 stycznia w rozmowie telefonicznej ówczesny prezydent wezwał Raffenspergera, który jest także Republikaninem, do „znalezienia” wystarczającej liczby głosów, aby zmniejszyć straty w Georgii.
„Chcę tylko zrobić to: chcę tylko znaleźć 11 780 głosów”
— wynika z przytaczanego przez CNN transkryptu rozmowy. Wystarczyłoby to, aby wygrał wybory w tym stanie.
Jak twierdzi biuro Raffenspergera Trump kontaktował się też telefonicznie w grudniu z urzędnikiem wyborczym w Georgii, prowadzącym dochodzenie w sprawie zarzutów o nieprawidłowości w podpisach. Nalegał, aby pracownik „wykrył oszustwo”.
4 stycznia o wszczęcie śledztwa w sprawie nacisków Trumpa do Raffenspergera zwróciło się do Federalnego Biura Śledczego dwoje demokratycznych członków Izby Reprezentantów Kongresu USA Kathleen Rice z Nowego Jorku i Ted Lieu z Kalifornii.
Trump stoi też w obliczu kilkunastu batalii prawnych, w tym dochodzenia karnego prowadzonego przez prokuratora okręgowego z Manhattanu Cyrusa Vance’a w sprawie jego transakcji biznesowych, a także kilku procesów cywilnych. Śledztwo dotyczące firmy jego rodziny były prezydent portretował jako „motywowane politycznie”.
kpc/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/538393-starcie-przed-procesem-trumpa-teatr-polityczny