W środę w nocy władze Ukrainy zablokowały sygnał trzech stacji telewizyjnych należących do deputowanego Dmitrija Kozaka, wobec którego Rada Bezpieczeństwa i Obrony wprowadziła sankcje w związku z prorosyjską propagandą. Sankcje oznaczają też zamrożenie aktywów deputowanego, a ukraińska dyplomacja, jak informuje portal NV wystąpiła już do Stanów Zjednoczonych i państw Unii Europejskiej z wnioskami o wprowadzenie wobec niego lustrzanych posunięć. Ukraińskie media w przeszłości wielokrotnie już pisały, że Kozak jest tylko nominalnym właścicielem kanałów telewizyjnych, za którym stoi ich rzeczywisty właściciel – lider obozu prorosyjskiego na Ukrainie Wiktor Medwedczuk. Zdaniem ukraińskich komentatorów decyzja o blokadzie kanałów telewizyjnych jest w istocie uderzeniem w Medwedczuka, a być może w cały obóz prorosyjski.
Opozycyjna, prorosyjska formacja Za życiem, z którą Kozak jest związany, jest zdania, że podpisując stosowny ukaz, prezydent Zełenski naruszył obowiązujące prawo, co w ich opinii jest wystarczającym powodem aby rozpocząć procedurę impeachmentu o czym zresztą już poinformowali. Wadim Rabinowicz, współprzewodniczący klubu parlamentarnego partii Za życiem wygłosił z trybuny Rady Najwyższej kwiecistą mowę w której powiedział: „Dziś faszyzm w naszym kraju ma swój kolor - zielony - powiedział, nawiązując do partyjnych barw partii Zełenskiego Sługa Narodu - Ale tak jak nasi ojcowie i dziadowie zatrzymali faszyzm i pokonali go, tak też zrobimy to samo. No pasaran, faszyzm nie przejdzie”. Ta „antyfaszystowska” retoryka prorosyjskiej formacji jest jednoznacznym nawiązaniem do jednego z głównych elementów przekazu Moskwy, jakoby to siły będące ideowymi spadkobiercami ruchów faszystowskich rządziły dziś na Ukrainie.
Prezydent Zełenski wypowiadając się na ten temat podkreślił, że popiera wolność słowa i swobodę pracy dziennikarzy, ale nie rosyjską propagandę, której stacje były narzędziem. Inne formacje (Europejska Solidarność byłego prezydenta Poroszenki i Batkiwszczyna Julii Tymoszenko) są ostrożne w ocenie sytuacji obawiając się, że decyzja Zełenskiego wywołana jest raczej spadającą popularnością prezydenta, niźli chęcią przeciwstawienia się rosyjskiej propagandzie i zwiastuje nasilenie wewnętrznej walki politycznej.
Niezależnie od ocen mówiących, iż zaostrzenie kursu wobec Rosji przez Zełenskiego może być związane z rosnącym na Ukrainie niezadowoleniem i jego spadającymi rankingami, warto zwrócić uwagę na szereg decyzji, które podjęte zostały w ostatnich dniach mogą wskazywać na zmiany w ukraińskiej polityce zagranicznej.
Uwadze obserwatorów nie umknęło, że na stronie internetowej amerykańskiej misji dyplomatycznej w Kijowie pojawiło się oświadczenie w jednoznaczny sposób popierające podjęte przez Zełenskiego i Radę Bezpieczeństwa i Obrony działania. We wtorek ukraiński minister spraw wewnętrznych Dmytro Kułeba zdradził szczegóły swojej poniedziałkowej rozmowy z Antonym Blinkenem, szefem Departamentu Stanu. A jednocześnie w ukraińskich mediach pojawiły się informacje o tym, że z Blinkenem rozmawiał również Andrij Jermak, szef administracji prezydenta Zełenskiego, co by oznaczało, że działania wymierzone w prorosyjskie stacje telewizyjne były co najmniej konsultowane ze Stanami Zjednoczonymi, a może stanowią część jakiegoś planu. Pytanie tylko jakiego? Minister Kułeba, już po rozmowie z Blinkenem powiedział, że Kijów, w porozumieniu i z poparciem Waszyngtonu przystąpi do formowania trójstronnego aliansu wojskowego w skład którego, obok Ukrainy wejdzie również Gruzja i Mołdawia. Wypowiedź Kuleby jest na tyle intrygująca, że warto ją zacytować: „Jeśli chodzi o ideę trójstronnego sojuszu w regionie Morza Czarnego, to powiedziałem dziś Sekretarzowi Stanu, że Stany Zjednoczone mogą liczyć na Ukrainę jako wiarygodnego partnera w regionie Morza Czarnego i Europie Środkowej … w miejscach, w których możemy wnieść rzeczywisty wkład. Ukraina, Gruzja i Mołdawia już aktywnie zmierzają w tym kierunku. ” Wynika z niej dość jednoznacznie, że nie mamy do czynienia z „inicjatywą oddolną” a raczej działaniem inspirowanym przez Waszyngton.
Również we środę Zełenski polecił sprawdzenie gotowości bojowej ukraińskich sił zbrojnych w rejonie Donbasu. Ta z kolei decyzja zbiega się z ostatnimi rozmowami roboczymi tzw. formatu mińskiego w ramach Trójstronnej grupy Kontaktowej. Odbyły się one również we środę, w formacie wideokonferencji. W toku spotkania reprezentujący Rosję Borys Gryzłow ostro skrytykował stronę ukraińską dowodząc nawet, że ostatnie posunięcia Kijowa mogą być uznane za deklarację odejścia od stołu rozmów. Chodzi nie o sprawdzenie gotowości bojowej ukraińskich sił, ale o przygotowany jeszcze w grudniu projekt ustawy o polityce Ukrainy wobec Donbasu w tzw. okresie przejściowym. Przewiduje on m.in. identyczne podejście Kijowa do kwestii Donbasu i Krymu, ujednolicenie terminologii oficjalnej w której Rosję zawsze ma się nazywać „państwem agresorem” oraz unieważnienie wszystkich aktów prawnych tzw. republik ludowych, łącznie z paszportami wydawanymi ich obywatelom przez Moskwę. Gryzłow powiedział też, że usztywnienie stanowiska Ukrainy, jest efektem polityki tych którzy opowiadają się za dostarczeniem Kijowowi broni, w tym mogącej być stosowanej w celach ofensywnych, jednoznacznie wskazując na Waszyngton.
Oczywiście Ukraina boryka się z wieloma problemami wewnętrznymi, w tym z kryzysem ekonomicznym i zdrowotnym w związku z Covid-19. Rząd Denisa Szmyhala oskarżany jest przez opozycję o to, że nie radzi sobie z kwestią szczepień. W istocie Ukraina jeszcze nie rozpoczęła wakcynacji a informacje na temat planów zakupu szczepionki są niezwykle skąpe. Mówi się o zaszczepieniu, do końca roku 15 mln osób, co na 40 mln populacje uznać należy za bardzo mało. Przy czym nadal nie wiadomo jaką szczepionkę rząd zamierza zakupić, prócz tego, że z pewnością nie będzie to rosyjski Sputnik V. Ostatnie opublikowane przez renomowany periodyk medyczny The Lancet wyniki III fazy badań rosyjskiej szczepionki, które wskazują na jej wysoką, przekraczającą 90 % i lepsza od rezultatów konkurencji, skuteczność, tez nie ułatwiają władzom Ukrainy narracji.
Teza, iż decydując się na utwardzenie stanowiska w kwestii relacji z Rosją Zełenski stara się przykryć wewnętrzne problemy wydaje się w tym kontekście dość prawdopodobna. Ale dla nas ważne jest inne pytanie. W co grają Amerykanie? Polityka Waszyngtonu wobec Rosji wydaje się pozornie niezborna. Z jednej strony działania, takie jak podpisanie przedłużenia układu New Start czy myślenie o płaszczyznach pragmatycznej współpracy z Moskwą (kwestia Iranu, Korei Płn., klimat etc.) z drugiej zaś wzmacnianie państw frontowych, wspieranie również wojskowe Ukrainy, Gruzji, zwiększanie obecności na Morzu Czarnym. Czy mamy do czynienia z wewnętrzną sprzecznością? Wydaje się, że tylko pozornie. Szukanie formuły porozumienia oznacza bowiem w pierwszym rzędzie wzmocnienie własnego obozu, którego siła i spoistość jest najlepszym argumentem dla drugiej strony iż warto negocjować, bo gra na podziały i osłabienie skończy się niepowodzeniem. Z tego powodu wektor polityki Stanów Zjednoczonych będzie przesuwał się (obok Arktyki, ale to inna kwestia) w rejony Morza Czarnego, gdzie Rosja ma dziś znaczącą przewagę, ale gdzie też jest potencjalnie najsłabsza.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/537839-waszyngton-wspiera-powstanie-bloku-wojskowego-ukrainy