Konserwatywny „The Wall Street Journal” w redakcyjnym komentarzu po wyroku na Aleksieja Nawalnego pisze, iż jest on potwierdzeniem, że „Putin i jego gang boją się”. Redaktorzy dziennika zwracają też uwagę na stanowcze oświadczenie szefa Departamentu Stanu, Antony Blinkena, który zażądał „natychmiastowego i bezwarunkowego” zwolnienia rosyjskiego opozycjonisty, ale jednocześnie ostrzegają amerykańską administrację przez lekceważeniem możliwości odwołania się przez Kreml do „międzynarodowej prowokacji”, na którą winno być przygotowane NATO, po to aby odwrócić uwagę rodzimej opinii publicznej od spraw wewnętrznych. I wreszcie dziennik zwraca uwagę na to, że „Putin będzie pod wrażeniem” dopiero wówczas, kiedy Waszyngtonowi uda się skoordynować i narzucić ton polityce Stanów Zjednoczonych i ich europejskich sojuszników wobec Rosji. Ma to być jednym z celów europejskiego tournée Sekretarza Stanu, ale szanse na powodzenie tej misji, jak można się domyślać, nie są przesądzone.
Liberalny „The New York Times”, który również opublikował komentarz w sprawie Nawalnego sygnowany przez kolegium redakcyjne w większym stopniu koncentruje się w nim na wychwalaniu odwagi opozycjonisty i Rosjan wychodzących na ulice w odruchu sprzeciwu wobec ostatnich posunięć władzy, niźli na poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie co Zachód mógłby zrobić aby wesprzeć zwolenników zmian w Rosji.
Administracja Bidena i europejskie rządy szybko potępiły uwięzienie Nawalnego i mogą w następstwie tego wprowadzić dalsze sankcje wobec Putina i jego poruczników. – czytamy w konkluzji artykułu – Ale dla Putina byłoby lepiej, gdyby zobaczył, że najgroźniejsze wyzwanie dla jego nieuczciwych rządów nie pochodzi z zagranicy, ale od strony rosyjskich obywateli, którzy szukają prawdy i głoszą ją.
Sankcje wobec Putina i jego otoczenia
Wielkiej wiary w skuteczność, czy wręcz perspektywy wspólnej polityki kolektywnego Zachodu wobec Rosji Putina trudno szukać też w innych komentarzach. Redaktorzy „The Washington Times” wzywają administrację Bidena i europejskie rządy, aby te nie ograniczały się jedynie do retorycznego wsparcia Nawalnego i wprowadziły wymierzone w Putina i jego otoczenie sankcje. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w tych wezwaniach brak jest szczególnej żarliwości, o pomyśle jak rzeczywiście osłabić reżim w Moskwie nie wspominając.
Trudno zresztą o taką żarliwość, skoro, jak zauważył na łamach rosyjskiego niezależnego tygodnika Snob Konstanty Eggert stały komentator rosyjskiej redakcji Deutsche Welle, administracja Bidena w pierwszym tygodniu swego urzędowania pozbawiła się głównego i niezwykle użytecznego narzędzia oddziaływania na Moskwę jaką zostawiła jej poprzednia ekipa. Eggert ma na myśli, na co piszący te słowa zwracał również wielokrotnie uwagę, na automatyczne i to bez żadnej próby negocjacji, na dodatek na 5 lat, przedłużenie porozumienia New START. W opinii rosyjskiego komentatora trudno nie uznać tego posunięcia za prezent dla Putina, nie mającego pieniędzy na wyścig zbrojeń ze Stanami Zjednoczonymi. Osobną kwestią, wartą rozważenia przy innej okazji jest to czy Ameryka ma na wyścig zbrojeń nuklearnych z Rosją pieniądze i ochotę.
Eggert komentując zapowiedzianą wizytę w Moskwie szefa unijnej dyplomacji Josepa Borella jest zdania, powołując się zresztą na anonimowe źródła w Brukseli, że w gruncie rzeczy będzie przebiegała ona tak jak zawsze. Przez dziesięć minut będzie prowadzona rozmowa na temat praw człowieka w kontekście sprawy Nawalnego, a potem przez dwie godziny strony będą rozmawiać np. na temat Iranu, albo o innych ważnych kwestiach.
Zresztą już wczoraj, w dniu procesu Nawalnego, w Moskwie spotkała się z ministrem Ławrowem szefowa dyplomacji Szwecji Ann Linde, która przy okazji sprawuje obecnie rotacyjne przywództwo w OBWE. Rozmowa przebiegła według przewidywalnego schematu. Szwedzka minister „wyraziła zaniepokojenie” stanem praw człowieka w Rosji a Sergiej Ławrow, ze swej strony oskarżył Szwecję, bo jedno z laboratorium w którym badano substancję, którą otruto Nawalnego znajduje się w tym kraju o to, że nie przekazując Rosji precyzyjnych informacji na temat wyników badania uczestniczy w dwuznacznej, w jego opinii, politycznej grze wokół całej sprawy. Ławrow może sobie pozwolić na podobne i jeszcze bardziej bezczelne wypowiedzi, jak ta kiedy dowodził, iż obecność przedstawicieli ambasad państw zachodnich na procesie Nawalnego jest argumentem na rzecz tezy, że rosyjski opozycjonista jest agentem Zachodu, bo wie, że Europie nie tylko brak jest narzędzi presji na Rosję, ale również woli aby cokolwiek zrobić.
Warto w tym kontekście przypomnieć, że niedawno, w minionym tygodniu, w Strasbourgu w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy miała miejsce dyskusja i głosowanie nad pełnomocnictwami dla delegacji Rosji. Zdecydowana większość delegatów, w tym jednogłośnie większość reprezentantów państw Zachodniej Europy opowiedziała się w głosowaniu za wersją najbardziej korzystną dla Moskwy, przygotowaną przez komisję kierowaną przez parlamentarzystę z Austrii. A było to już po próbie otrucia Nawalnego i po jego aresztowaniu. Nota bene jeden z przedstawicieli Polski (pozostała siódemka wstrzymała się od głosu) głosował również za rezolucją uznaną przez rosyjską prasę za istotne zwycięstwo dyplomacji moskiewskiej i probierz rzeczywistej a nie deklaratywnej gotowości europejskich elit do zaostrzania polityki wobec Rosji. Odmiennie niźli parlamentarzyści z Polski w tej sprawie głosowali reprezentanci wschodniej Europy. Przeciw propozycji de facto potwierdzającej, że „nic się nie stało” opowiedzieli się delegaci Estonii, Gruzji, Łotwy, Litwy i niemal wszyscy, bo 9 (prócz jednego) delegaci z Ukrainy. Nawet delegacja parlamentarzystów Niemiec, była w tej sprawie podzielona (4 delegatów głosowało przeciw deklaracji, 11 za).
Problem z konsultowaniem polityki wobec Rosji
Wynika z tego, że Warszawa nie potrafi konsultować swej polityki wobec Rosji, nawet z państwami naszego regionu, które w podobny sposób postrzegają zagrożenia ze strony Moskwy. Może zresztą wstrzymanie się od głosu polskich delegatów wynika z tego, że nie byli konsultowani przez MSZ, bo trudno sobie wyobrazić, że jest to wynikiem jakiejś przemyślanej strategii. Kiedy zatem będziemy oskarżać Zachód o bezczynność w sprawie polityki Putina, to zanim rzucimy kamieniem, zastanówmy się jaką politykę w tym zakresie, i czy w ogóle, uprawia nasza dyplomacja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/537707-zastanowmy-sie-najpierw-co-my-robimy-w-kwestii-rosji