Bruno Tertrais, wicedyrektor paryskiej Fundacji Badań Strategicznych opublikował na stronach portalu World Politics Review, który specjalizuje się w kwestiach międzynarodowych, długi artykuł poświęcony korzeniom światopoglądu Emmanuela Macrona i wizji międzynarodowej polityki, która stoi za licznymi inicjatywami francuskiego prezydenta. Tekst ten wart jest zauważenia, szczególnie w Polsce, gdzie mamy problemy ze zrozumieniem wewnętrznej spójności polityki zagranicznej Paryża, często uznajemy ją za chaotyczną, przejaw „mani wielkości”, pogoni za czasami wielkości Francji, które już dawno przeminęły.
Tertrais jest zdania, że dostrzeżone przez wielu obserwatorów połączenie w linii politycznej Macrona podejścia gaullistowskiego, w którym najistotniejsze wydaje się odwołanie do samodzielności i suwerenności Francji oraz odwołanie się do europejskiej integracji nie jest świadectwem wewnętrznych sprzeczności, intelektualnego chaosu czy niespójności. Raczej mamy do czynienia z kontynuacja linii politycznej, którą ukształtował Jean-Pierre Chevenement, socjalistyczny polityk, mentor obecnego prezydenta Francji od jego wczesnej młodości.
Chevenement, który był ministrem w gabinecie Mitteranda był zarówno zwolennikiem linii politycznej De Gaulla, kładącej nacisk na francuskie „grandeur” i samodzielność linii w polityce zagranicznej, jak i zwolennikiem wartości republikańskich, rozumianych w duchu państwa świeckiego i podkreślania roli instytucji państwowych. W polityce zagranicznej był on przeciwnikiem zbytniego zbliżenia Paryża do Waszyngtonu, protestując wobec zaangażowania Francji w pierwszą Wojnę w Zatoce ustąpił ze stanowiska ministra obrony i zawsze był zwolennikiem zwiększenia nakładów na siły zbrojne i możliwość ich użycia.
Zdaniem Tertrais takie rozumienie międzynarodowej roli Francji było w przypadku tak w przeszłości Chevenement’a, jak i obecnie Macrona związane z postrzeganiem własnej roli w kategoriach państwa mediującego, będącego poza rywalizującymi blokami, mającego możliwość zawierania z każdym kompromisów, i budującego klimat kompromisu.
Nie chodzi wyłącznie o odziedziczenie przez obecnego prezydenta Francji ogólnej wizji międzynarodowej pozycji Paryża. Mamy również do czynienia z bardziej bezpośrednim „spadkiem”. „Chevenement – jak zauważa Tertrais - od dawna fascynował się Rosją, czego kulminacją było powołanie go w 2012 roku na stanowisko specjalnego przedstawiciela Francji w tym kraju przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych Laurenta Fabiusa. Do dziś jest on zdania, że Francja powinna odbudować więzi gospodarcze zerwane po aneksji Krymu przez Moskwę w 2014 roku, ale przede wszystkim powinna obrać niezależny kurs w stosunkach dwustronnych. „Wobec Rosji”, powiedział, „Francja nie może pozostać zakładnikiem dyplomacji Stanów Zjednoczonych lub tych sąsiednich krajów, które jej nienawidzą - w przeciwnym razie jej polityka zagraniczna groziłaby utratą swojej wyjątkowości”. Uważa również, że we francuskiej polityce zagranicznej to, co nazywa „realizmem”, powinno mieć pierwszeństwo przed obroną praw człowieka za granicą.”
Emmanuel Macron, wywodząc się ze szkoły politycznego myślenia Jean-Pierre Chevenementa jest według Tertrais przekonany, że za czasów prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego Francja nadmiernie „wychyliła” się w stronę Stanów Zjednoczonych po tym jak wróciła w pełnym wymiarze do wojskowych struktur NATO i poparła amerykańską politykę na Bliskim Wschodzie. Przy czym jeśli chodzi o rosyjską linię Macrona nie chodzi w niej wyłącznie o kulturowe czy historyczne fascynacje. Jak zauważa Tertrais fundamentem jego polityki wobec Moskwy jest przekonanie, że Federacja Rosyjska jest częścią Europy, w związku z tym polityka jej „wypychania” ze starego kontynentu jest błędem. Zdaniem francuskiego analityka Macron jest przekonany, iż próba międzynarodowego izolowania Rosji z punktu widzenia interesów Europy, które nie są tożsame z interesami Stanów Zjednoczonych skończy się źle. Albo Moskwa obierze „kurs na Chiny” co tylko wzmocni rywalizację mocarstw i znakomicie zredukuje możliwości odegrania przez Europę i Francje roli mediatora, pośrednika i podmiotu szukającego pól pragmatycznej współpracy, albo Rosja zamknie się w sobie, stanie się „zamknięta twierdzą” co powodowało będzie tylko wzrost napięć i zwiększało ryzyko konfrontacji.
Oczywiście, jak argumentuje Tertrais, Macron nie jest „więźniem” politycznego światopoglądu czy przesłania Jean-Pierre Chevenementa. W niektórych aspektach, takich jak na przykład stosunek do francuskiego dziedzictwa kolonialnego obecny Prezydent jest znacznie bardziej krytycznie nastawiony niźli jego mentor. To samo można powiedzieć, jeśli brać pod uwagę stosunek Macrona do globalizacji, świata finansów, polityki klimatycznej, bioróżnorodności czy kwestii wyrównywania, w skali świata, dysproporcji rozwojowych. Na tych polach polityka Macrona może odbiegać od przekonań jego nauczyciela. Chevenement przekazał swemu politycznemu protegowanemu i wychowankowi nie tyle zamknięty zespół przekonań, co przyczynił się do zbudowania światopoglądowych ram pozwalających na budowanie odpowiedzi na wyzwania szybko zmieniającego się świata. A zatem w szczegółach mogą być to różne wizje czy polityki, ale to co je łączy jest przekonaniem o konieczności odgrywania przez Francję samodzielnej roli, odwołania do realizmu w polityce zagranicznej, co przejawia się niechęcią Paryża w innych obszarach chętnie odwołującego się do liberalnej frazeologii, do tego aby pouczać liderów państw z którymi chce się współpracować na temat kształtu ich wewnętrznej polityki. Mamy też, w opinii Tertrais do czynienia z zauważalnym rozwiewam między stanowczymi prasowymi deklaracjami Emmanuela Macrona a realną polityką. Sankcje na Rosję zostały utrzymane, Francja nie wycofała się z Formatu Mińskiego a współpraca w ramach NATO nie podlega większym, mimo krytycznych wypowiedzi, zakłóceniom. Zresztą w wymiarze międzynarodowym „sukcesy” francuskiej polityki zagranicznej są nader ograniczone. Paryżowi nie udało się zdobyć większych wpływów w Libii, fiaskiem zakończyły się wyjazdy Prezydenta do Libanu i próba odegrania tam większej roli, nawet starania na rzecz przydania francuskiego wysiłku militarnego w krajach Sahelu wymiaru „europejskiego” nie przyniosły oczekiwanego w Paryżu efektu. Odmiennie można oceniać efekty polityki Paryża w wymiarze europejskim. Tu sukcesem, w opinii francuskiego analityka, jest zarówno doprowadzenie do porozumienia z Angelą Merkel w sprawie „mutualizacji” długu zaciągniętego przez Unię po to aby ratować gospodarki państw członkowskich przed wywołanym Covid-19 kryzysem jak i dyplomatyczna izolacja Turcji w związku z polityką Ankary we wschodniej części Morza Śródziemnego. „Jednym z wyjaśnień tego – zauważa Brune Tertrais - jest to, że francuska dyplomacja pod rządami Macrona, nawet bardziej niż za jego poprzedników, nadal cierpi z powodu dychotomii, która jest bliska niemożliwej do przezwyciężenia sprzeczności: z jednej strony uzasadnione pragnienie odgrywania niezależnej roli na arenie międzynarodowej, przy wsparciu stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, obecności na wszystkich kontynentach oraz silnej i zdolnej do działania armii wyposażonej w broń jądrową; z drugiej strony, autentyczna chęć kontynuowania integracji z UE i maksymalnego „europeizacji” francuskiej polityki.”
Ten dylemat, dobrze ilustruje, w opinii francuskiego analityka, wewnętrzne napięcie polityki Emmanuela Macrona, który chce zarówno odwołać się do gaullistowskiej spuścizny francuskiej wielkości i samodzielności, jak i korzystać z możliwości, co było osią polityki Mitteranda, jakie Francji daje integracja europejska. Próbą pogodzenia tych dwóch wektorów może być, zdaniem Tertrais, odwołanie się przez Macrona do tożsamości i geostrategicznej „suwerenności Europy”, o czym otwarcie mówił w 2019 roku w trakcie spotkania z korpusem dyplomatycznym. Wówczas media przytoczyły ten fragment jego wystąpienia w którym francuski prezydent deklarował własną wiarę w to, że „nasz projekt winien być europejskim projektem cywilizacyjnym”. Co ciekawe, francuski analityk jest przekonany, że wizje Emmanuela Macrona wzywającego do geostrategicznej samodzielności Europy i ułożenia na nowych zasadach relacji transatlantyckich „nie są projektem, do którego dążą wszyscy obywatele i przywódcy kontynentu, a pojawienie się administracji prezydenta elekta Joe Bidena sprawi, że niejeden europejski przywódca polityczny będzie wolał wygodę dawnego partnerstwa transatlantyckiego od geopolitycznego przygody oparta na „strategicznej autonomii”. Nie zmieni to jednak, jak uważa Tertrais chęci Paryża aby pchnąć Europę na nowe tory. W 2022 roku Francja przejmie przewodnictwo w Unii Europejskiej i Emmanuel Macron może wykorzystać to do lansowania swojej geostrategicznej agendy, nawet mimo, a może właśnie dlatego, że w tym samym czasie będzie toczyła się kampania prezydencka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/535688-czego-chce-emmanuel-macron
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.