Thomas P. Bossert, doradca ds. bezpieczeństwa wewnętrznego prezydentów Busha jr. oraz Trumpa napisał na łamach The New York Times, że „amerykańska społeczność wojskowa i wywiadowcza musi znaleźć się w stanie zwiększonej gotowości; wszystkie elementy siły narodowej muszą znaleźć się na stole”. Ma to być jedną z form odpowiedzi na największy, i jak się uważa w Stanach Zjednoczonych zorganizowany i koordynowany przez Moskwę, atak hackerski na amerykańską infrastrukturę informatyczną. Tygodnik Time napisał, że nawet jak na bogaty w wydarzenia rok 2020 jest to „scenariusz jak z koszmaru nocnego dla administracji” i wydarzenie, które przytłumi inne.
Atak trwał co najmniej przez ostatnie 6 miesięcy i jego skala, ale również liczba zainfekowanych sieci komputerowych jest, póki co, nieznana. Z pewnością będzie ogromna. Pierwotnie, kiedy w połowie grudnia ujawniono, że zainfekowane zostały produkty firm SolarWinds oraz FireEye mówiło się o tym, że „zhakowanych” mogło zostać co najmniej 18 tys. sieci, w tym zarówno agencji rządowych odpowiadających m.in. za nadzór nad bronią jądrową oraz zdecydowana większość firm z pierwszej 500 listy największych korporacji Fortune. Politico informowało też, iż oprogramowanie, które posłużyło Rosjanom do ataku używały też instytucje w takich krajach jak Kanada, Meksyk, Belgia, Hiszpania, Wielka Brytania, Izrael czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. W Polsce posługuje się nim m.in. MSWiA, Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Nauki. Mamy zatem do czynienia z globalnym atakiem na sieci i systemu komputerowe w większości krajów kolektywnego Zachodu.
Skala ataku nie jest jeszcze znana, bowiem dziś pojawiły się informacje, że wehikułami do rozprzestrzeniania szpiegowskiego oprogramowania rosyjskiego były również firmy oferujące oprogramowanie w imieniu Microsoft na platformach handlowych tego giganta, co w efekcie miało ułatwiać włamywanie się do oprogramowania Microsoft Office 365. Nie można wykluczyć, że w najbliższym czasie pojawią się nowe informacje rozszerzające skale zagrożenia. Zdaniem ekspertów od bezpieczeństwa sieci sami Rosjanie, a nie ma wątpliwości, że skala ataku, jego stopień zaawansowania, używane narzędzia, zdyscyplinowanie i „jakość” wskazują, iż za operacja musiały stać służby rosyjskiego Wywiadu Zagranicznego i FSB, mogą jeszcze nie wiedzieć jakiego rodzaju informacje udało im się zdobyć, musza być one bowiem przez dłuższy czas analizowane. Z pewnością jednak operacja, która zaczęła się w marcu br. i trwała, nieodkryta przez co najmniej 6 miesięcy, musiała doprowadzić do gigantycznych strat i trudnego do oszacowania stopnia zainfekowania amerykańskich i światowych sieci komputerowych.
„Ten hack miał tak duży zasięg, że nawet nasi eksperci ds. cyber-bezpieczeństwa nie mają jeszcze prawdziwego pojęcia, jeśli chodzi o zakres samego włamania” - powiedział mediom Stephen Lynch, przewodniczący jednej komisji Izby Reprezentantów. Cała sprawa posłużyła też do kolejnej fali oskarżeń pod adresem Donalda Trumpa, który zlikwidował w czasie swej prezydentury stanowisko swego doradcy ds. cyber-bezpieczenstwa i głównego specjalisty zajmującego się tym samym obszarem w Departamencie Stanu.
Niezależnie jednak od szukania winnych zaistniałej sytuacji jedno jest jasne – odpowiedź na atak hackerski zostanie udzielona przez administrację Bidena oraz, jeśli narracja, że stały za nim służby specjalne Federacji Rosyjskiej utrzyma się, będzie to musiała być odpowiedź stanowcza, o podobnej skali. Warto przypomnieć, że w świetle amerykańskich dokumentów strategicznych cybersfera jest jedna z kluczowych domen amerykańskiego bezpieczeństwa i agresja w tym obszarze może być porównywana do ataku na lądzie, morzu i powietrzu. Najdalej idące interpretacje odwoływać się wręcz mogą to porównania ostatniego ataku hackerskiego z aktem wojskowej agresji, innymi słowy, niewypowiedzianą wojną. Obok sprawy otrucia Navalnego będzie to z pewnością jeden z głównych czynników kształtujących politykę Joe Bidena wobec Federacji Rosyjskiej w pierwszej fazie jego czteroletniej kadencji.
Wojenne porównanie jest w pełni uzasadnione i już w amerykańskich debatach na ten temat jest używane. Republikański senator Mitt Romney, który przy okazji skrytykował Trumpa za nieadekwatną reakcje powiedział, że atak hackerski można porównać do sytuacji, „jak gdyby rosyjskie bombowce wielokrotnie latały niewykryte nad całym naszym krajem”.
Eksperci przywoływani w mediach są zdania, że w gruncie rzeczy rosyjski atak hackerski był wydarzeniem, którego należało się spodziewać. Tylko, że służby federalne odpowiedzialne za bezpieczeństwo w sieci, przez większą część roku koncentrowały swoją uwagę na kwestii ochrony wyborów prezydenckich, a atak przypuszczony został w zupełnie innym segmencie. Jego wykrycie jest zresztą wynikiem, jak się uważa, przypadku i zaangażowania pracowników firmy FireEye, prywatnego koncernu oferującego systemy zabezpieczeń, a nie aktywności powołanych w tym celu i niezwykle kosztownych agencji federalnych.
Moskwa oczywiście odrzuciła od razu wszelkie na ten temat oskarżenia, a Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, nazwał je „absolutnie gołosłownymi” dodając przy okazji, co już się stało tradycyjną linia narracji Moskwy, że podobne zarzuty są świadectwem „rusofobii”.
Ron Klain, nominowany przez Joe Bidena szef administracji Białego Domu powiedział, odnosząc się do ataku hackerskiego, że „Odpowiedzialni za to zostaną ukarani za to, co zrobili. Nie chodzi tylko o sankcje. Mam na myśli również środki i działania, które możemy podjąć, aby ograniczyć zdolność zagranicznych aktorów do powtarzania takich ataków lub, co gorsza, do przeprowadzania jeszcze bardziej niebezpiecznych ataków.” Wydaje się zatem, że początek kadencji Joe Bidena zacznie się trzęsieniem ziemi w relacjach amerykańsko – rosyjskich a potem napięcie będzie tylko rosnąć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/532368-polityczne-skutki-rosyjskiego-ataku-na-stany-zjednoczone