Po zakończeniu ostatniego szczytu unijnego w Brukseli rozlega się coraz więcej głosów w Bratysławie i Pradze, że rządy Słowacji i Czech popełniły błąd, nie stając po stronie Polski i Węgier i rozrywając jedność Grupy Wyszehradzkiej.
Rząd Słowacji wbił nóż w plecy Węgrom i Polakom
Głos w tej sprawie zabrał m.in. były premier Słowacji Robert Fico z socjaldemokratycznej partii Smer. Według niego obecny premier Igor Matovič, zamiast stanąć w jednym szeregu z Viktorem Orbánem i Mateuszem Morawieckim, wbił Węgrom i Polakom nóż w plecy. Jego zdaniem, mimo tej zdrady, Budapeszt i Warszawa odniosły ogromny sukces w sporze o praworządność i budżet Unii Europejskiej, nie godząc się na dyktat Brukseli.
Premier Matovič – jak mówi Fico – popełnia poważny błąd w polityce zagranicznej, nie angażując się tak jak powinien w działalność Grupy Wyszehradzkiej. Według niego udział Słowacji w V4 jest wielką wartością, której nie wolno zaprzepaścić:
Staliśmy ramię w ramię w wielu kwestiach, takich jak np. migracja. Takiego sojuszu w Unii Europejskiej nie można po prostu ignorować.
Na opiniotwórczym portalu konserwatywnym postoj.sk postawę rządu słowackiego skrytykował też specjalizujący się w sprawach polskich publicysta Jozef Majchrák w tekście pod wymownym tytułem: „Szczyt UE: Koniec sporu, w którym powinniśmy poprzeć Polskę i Węgry”. Swój artykuł autor zakończył zdaniem:
Szkoda, że słowacka dyplomacja w tym sporze ostentacyjnie umyła ręce, porzucając naszych sąsiadów.
Polacy i Węgrzy walczyli również za Czechów i Słowaków
Podobne głosy dochodzą także z Czech. Europoseł ODS Alexandr Vondra (niegdyś doradca prezydenta Havla, minister spraw zagranicznych i minister obrony) napisał:
Polska i Węgry odniosły wielki sukces, mimo otwartych pogróżek, że mogą stracić wszystko. Uważam za błąd, że Czesi i Słowacy (w przeciwieństwie do Słowenii) nie poparli ich wprost w ramach Grupy Wyszehradzkiej. A oni walczyli też o nas. Warunek korzystania z pieniędzy z budżetu i funduszu UE w powiązaniu z „przestrzeganiem praworządności” został sformułowany tak ogólnikowo i ideologicznie, że w przyszłości może obrócić się przeciwko nam. Jednak premier Babiš, który sam ma problem z rozliczeniem dotacji, wolał skrył się za drzewem. Wiedział mianowicie, że w jego przypadku takie „uwarunkowania” mogą być uzasadnione.
Swój tekst Vondra zakończył słowami:
Tak więc gratulacje dla Warszawy i Budapesztu. To był sukces. Także dla nas.
Momenty przesileń to czas prawdziwego sprawdzianu
To nie pierwszy tego typu przypadek braku spoistości w ramach Grupy Wyszehradzkiej. W 2015 roku doszło do jeszcze większego kryzysu. Najpierw premierzy V4 na wspólnym spotkaniu ustalili jednolite stanowisko w sprawie przymusowego przyjmowania uchodźców, a kilka dni później ówczesna premier Ewa Kopacz złamała te ustalenia i na forum unijnym głosowała zupełnie inaczej niż zobowiązała się wobec swoich partnerów z Węgier, Czech i Słowacji.
Do kolejnego testu na spójność Grupy Wyszehradzkiej dojdzie zapewne podczas następnego przesilenia w Unii Europejskiej. Zapewne nastąpi to już wkrótce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/530623-krytyka-pod-adresem-rzadow-slowacji-i-czech