Białoruś zamyka granice. Oficjalnie z powodu pandemii Covid-19, ale pamiętając o opiniach wyrażanych wiosną przez Aleksandra Łukaszenkę na temat zagrożenia epidemiologicznego i potrzeby zwalczania choroby trudno w to uwierzyć.
Nie wierzą też białoruscy eksperci, zastanawiając jakiego rodzaju motywami kierowały się władze zamykając od 21 grudnia lądowe przejścia graniczne. Zwracają przy tym uwagę na fakt, że krok ten z oczywistych względów (brak kontroli granicznej) nie dotyczy Rosji w której pandemia szaleje co już wystarczy aby wątpić w oficjalne uzasadnienie tego posunięcia, tym bardziej, że ruch lotniczy nie został wstrzymany i z Białorusi można wylecieć, ale już nie wyjechać. Chociaż Aleksandr Łukaszenka uzasadniając podjęte kroki powiedział, że są one spowodowanymi pandemią czasowymi ograniczeniami, to białoruscy eksperci raczej sądzą, że głównymi były motywy polityczne nie zaś troska o stan zdrowia Białorusinów. Tym bardziej dziwi to, że zamknięcie granic ogłoszono 10 grudnia a ma ono obowiązywać dopiero od 21, tego miesiąca. Niektórzy wypowiadający się politolodzy są zdania, że mamy w gruncie rzeczy do czynienia z czymś w rodzaju zemsty władz. Represje przestają być selektywne, a powoli przekształcać się zaczynają w powszechny terror wobec nadal protestującego społeczeństwa.
Inni, tacy, jak Andriej Jelisiejew uważają, że posunięcie to związane jest z zapowiedziami postępowań sądowych, nawet zaocznych, przeciw białoruskim urzędnikom i reprezentantom organów siłowych oskarżanych o przestępstwa przeciw prawom człowieka. Nawet przeprowadzenie jednego takiego zaocznego postepowania, w jego opinii, może być znaczącym ostrzeżeniem dla funkcjonariuszy reżimu. O przygotowaniach do rozpoczęcia tego rodzaju procesów poinformowały niedawno władze Litwy.
Politolog Igor Tyszkiewicz jest zdania, że reżim obwieszczając zamknięcie 21 grudnia granic z państwami oficjalnie uznawanymi za wrogie (Polska, Litwa, Łotwa, Ukraina) kierował się innymi motywami. Gdyby chodziło, w jego opinii o kwestie związane z epidemią do granicę należałoby zamknąć natychmiast, podobnie władze postąpiłyby, gdyby chodziło o kolejny środek represyjny. Teraz jednak obrały „taktykę zwłoki”. Wygląda to, w jego opinii, tak jakby Łukaszenka chciał skłonić do emigracji wszystkich przeciwników reżimu i w ten sposób doprowadzić do uspokojenia sytuacji. Jego zdaniem kraj może opuścić nawet od 25 do 30 tys. osób, których brak może znacząco wpłynąć na siłę i skalę protestów, które i tak ze względu na porę roku są nieco mniej intensywne.
Inni zwracają uwagę na to, że może chodzić o zatrzymanie w kraju emigrujących w coraz większej liczbie specjalistów IT oraz lekarzy, o których Łukaszenka wypowiadał się w ostatnim czasie kilkukrotnie bardzo krytycznie. Wreszcie pojawił się pogląd, że zamykając granice reżim chce uniemożliwić tzw. ruch wahadłowy, czyli częste przekraczanie granicy zarówno w celach zarobkowych jak i po to aby czasowo schronić się w sąsiednim kraju przed represjami, a może utrudnić wymianę informacji. Jelisiejew jest zdania, że może też chodzić o to aby zatrzymać „ewakuację” przez niektórych siłowików, nawet najniższego szczebla swych rodzin poza granice oraz zwraca uwagę, że wyjaśnienie powodów podjęcia tego rodzaju decyzji może wiązać się z faktem wejścia w życie porozumienia z Rosją o wzajemnym uznawaniu wiz wydawanych przez obydwa kraje.
Jest też inny, niezwykle interesujący wątek całej sprawy. Otóż na początku grudnia niezależny kanał informacyjny NEXTA opublikował kolejne nagranie rozmowy telefonicznej Natalii Ejsmant, rzeczniczki Łukaszenki, która tym razem rozmawiała z Nikołajem Łatyschenokiem, który jest doradcą ds. ogólnych nadzorującym wszystkich innych doradców białoruskiego dyktatora. To już kolejna nagrana i ujawniona, podsłuchana rozmowa telefoniczna Ejsmant, która dostarcza informacji z wnętrza reżimu. Z tej rozmowy wynika, że postępuje demoralizacja i wewnętrzny rozkład na najwyższych, urzędniczych szczeblach władzy. Ihar Sierhiajenka, kierujący administracja głowy państwa jest chory na Covid-19. Jego stan jest ponoć poważny, co sprzyja procesom wewnętrznej destabilizacji władzy. Wkrótce po ujawnieniu tego nagrania Stiepan Putiło, twórca i właściciel kanału NEXTA, powiedział mediom, że źródło z którego ono pochodzi dysponuje jeszcze znaczną liczbą zarejestrowanych podobnego rodzaju konwersacji i raczej jest to osoba związana z władzami a nie haker, który przechwycił rozmowy. Gdyby się to potwierdziło bylibyśmy świadkami pierwszego istotnego i wyrządzającego poważne szkody wizerunkowe reżimowi Łukaszenki, pęknięcia w obozie władzy. Pęknięcia na wysokim szczeblu, bo nagrywanie rozmów telefonicznych wysokich ranga funkcjonariuszy nie jest przecież rzeczą łatwą.
Arsen Sivitski z białoruskiego think tanku Centre for Strategic and Foreign Policy Studies jest zdania, że zarówno fakt rejestracji rozmowy jak i jej treść świadczą o wewnętrznym władzy w której jedyną sprawnie funkcjonującą częścią jest obóz siłowy, administracja, zarówno gospodarcza jak i ogólna w gruncie rzeczy sabotuje pracę i biernie czeka na rozwój wydarzeń. Tę diagnozę może potwierdzać również to, że obóz władzy prócz dwóch początkowych prób, zarzucił taktykę organizowania wieców i kontrmanifestacji z wyrazami poparcia dla polityki Łukaszenki.
W całej sprawie jest jeszcze jeden aspekt, wart dostrzeżenia. Otóż jeśli sprawdzą się szacunki niektórych białoruskich ekspertów i w najbliższych dniach kraj opuści od 30 do 35 tys. ludzi, którzy będą chcieli zdążyć wyjechać zanim „zatrzaśnie się żelazna kurtyna”, to choćby z racji braku czasu na przygotowanie sobie punktów zaczepienia w krajach do których mogą się udać mogą, to być ludzie potrzebujący pomocy. Do tej pory gros Białorusinów przyjeżdżało do Polski, szacunki mówią o 10 tys. osób, które w ciągu dwóch powyborczych miesięcy znalazło się w naszym kraju. A co będzie jeśli w ciągu najbliższego tygodnia przyjedzie kolejne 30 tysięcy? Czy jesteśmy na to przygotowani? Czy nie może to być kolejny z możliwych motywów działania Łukaszenki i jego ekipy. Zmusić do wyjazdu najaktywniejszych w możliwie duże liczbie a potem, jeśliby okazało się, że kraje do których udali się de facto wypędzeni z ojczyzny Białorusini nie są, wbrew wielokrotnie powtarzanym deklaracjom, dobrze przygotowane na przyjęcie dużej grupy w tym samym czasie przyjeżdżających eksploatować propagandowo wątek, że Zachód tylko deklaratywnie przejmuje się ich losem? Warto abyśmy byli na taki scenariusz przygotowani.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/530552-lukaszenka-chce-sprowokowac-fale-emigracyjna