Prezydent Emmanuel Macron z typowym dla siebie, jak można sądzić z jego licznych wypowiedzi, przekonaniem, że Francja jest krajem przerastającym innych uczestników wspólnoty międzynarodowej, a normalne zasady nie muszą wiązać Francuzów, w toku niedawnej debaty telewizyjnej atakowany przez interlokutorów krytykujących brutalność policji i specjalne zarządzenia władz, które budzą obawy u coraz większej grupy osób, iż kraj „ześlizguje się w autorytaryzm” odparł „nie jesteśmy Węgrami, Turkami czy innymi”.
To przekonanie, iż normy i zasady obowiązują wszystkich za wyjątkiem Paryża, jest też widoczne w ostatnich posunięciach Francji na forum międzynarodowym. W trakcie niedawnej dwudniowej wizyty, jaką we Francji złożył prezydent Egiptu Abdel-Fattah el-Sissi ani łamanie praw człowieka, ani to, że el-Sisi jest w gruncie rzeczy dyktatorem, który doszedł do władzy w wyniku zamachu stanu, nie przeszkodziło, jak kąśliwie zauważa Associated Press, francuskim władzom, w zawarciu szeregu porozumień gospodarczych, w tym dotyczących eksportu broni i uzbrojenia do Egiptu. Obserwatorzy przypominają w tym kontekście kontrowersję francusko – niemiecką po zamordowaniu na terenie saudyjskiego konsulatu w Istambule opozycyjnego dziennikarza z Arabii Saudyjskiej Dżamala Chaszodżdżiego. Niemcy po tym wydarzeniu wprowadzili embargo na eksport broni do Arabii Saudyjskiej, co spotkało się z otwartą krytyką francuskich władz.
Teraz jest w gruncie rzeczy podobnie. Troską o wolność, demokrację, rządy prawa i standardy, o których tak wiele lubi mówić w licznych wywiadach prasowych Emmanuel Macron, schodzi na drugi plan w obliczu interesów francuskiego sektora przemysłowego pracującego dla wojska i francuskich neoimperialnych ambicji we wschodniej części Morza Śródziemnego. „Nie będę uzależniał kwestii związanych ze współpracą wojskową i ekonomiczną od tych nieporozumień” powiedział Prezydent Francji dziennikarzom dopytującym go o kwestie łamania praw człowieka w Egipcie. Te „nieporozumienia”, jak określił je Emmanuel Macron, to w rzeczywistości np. egzekucja, tylko w ciągu dwóch miesięcy tego roku 57 kobiet i mężczyzn zaangażowanych w działalność opozycyjną wobec władz Egiptu.
Egipt wykonał co prawda, przed paryską wizytą el-Sisi gest dobrej woli zwalniając z aresztów trzech obrońców praw człowieka, którzy zostali zatrzymani w ubiegłym miesiącu po spotkaniu z francuskimi dyplomatami, które miało być poświęcone kwestii łamania praw człowieka w Egipcie, ale nie wycofał się z polityki represji, a zwolnienie nie wstrzymało postepowania, które może zakończyć się więzieniem.
W trakcie wspólnej konferencji prasowej, jaką zorganizowano na zakończenie wizyty el-Sisi w Paryżu, prezydent Macron argumentował, że nawet w obliczu różnicy zdań na temat wolności i praw człowieka ważniejsze jest utrzymanie dialogu i interesy. W toku rozmowy z dziennikarzami doszło też do znamiennej wymiany zdań między prezydentami Francji a Egiptu. Kiedy ten pierwszy powiedział o nadrzędnej roli praw człowieka, el-Sisi skontrował jego wypowiedź uwagą, że ważniejsza jest religia.
Pewność siebie prezydent Egiptu
Ta pewność siebie prezydenta Egiptu jest wynikiem oceny sytuacji strategicznej w regionie. Francja, która została upokorzona przez Turcję, chcąc dbać o własne interesy w Libii (koncesja wydobywcza dla Total) oraz w Libanie i w cypryjskim szelfie (również koncesja dla Total) musi sprzymierzyć się z Egiptem, który obok Turcji z wojskowego punktu widzenia jest najsilniejszym graczem regionalnym. W całej sprawie jest jeszcze jeden istotny, a z polskiego punktu widzenia nawet kluczowy, aspekt. Gdyby bowiem chodziło o obnażanie hipokryzji francuskiej polityki zagranicznej i egotyzmu jej elit, sprawa nie byłaby godna uwagi. Otóż Egipt zacieśnia w ostatnim czasie więzi współpracy wojskowej z Rosją, również w basenie Morza Czarnego. Świadczą o tym choćby wspólne manewry morskie, które odbyły się w dniach 17 – 24 listopada. Egipski ekspert wojskowy generał Gamal Mazloum powiedział wówczas kanałowi telewizyjnemu Al Arabiya, że „manewry, w zależności od czasu i miejsca ich przeprowadzenia, są swego rodzaju sygnałem dla krajów regionu i społeczności międzynarodowej. Można je również postrzegać jako odpowiedź na próby destabilizacji regionu, zwłaszcza wschodniej części Morza Śródziemnego, przez niektóre potęgi.” To, że państwem które było adresatem tego przesłania jest Turcja nikt z obserwatorów międzynarodowych nie ma wątpliwości.
Współpraca Egiptu z Francją wpisuje się w ten sam schemat, antytureckiego porozumienia lokalnych graczy, z rosyjskim udziałem, o wyraźnie antytureckim obliczu. To, że naruszać to może sojuszniczą spoistość NATO, albo interesy państw Sojuszu w basenie Morza Śródziemnego i może zostać odczytane jako zaproszenie Rosji przez Paryż do odgrywania większej roli również w sprawach europejskich zdaje się nie robić na francuskiej dyplomacji większego wrażenia. Mamy, jak można przypuszczać wręcz do czynienia z eskalowaniem antytureckiej kampanii w Unii Europejskiej i dążeniem Paryża do narzucenia wspólnotowych sankcji na Ankarę. Powodem dla takiego kroku miałyby być autorytarne tendencje Recepa Tayyipa Erdoğana oraz dobrze znana, tradycyjna, o czym już wiemy, troska Francji o prawa człowieka i demokrację.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/530334-francja-egipt-prawa-czlowieka-i-handel-bronia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.