Co zrobiliśmy nie tak? Co się stało, że bogeyman uczynił nasze płynące liberalnym mlekiem i lewicowym miodem życie w koszmar, przy którym ten z ulicy Wiązów to igraszka? Tylko głupi naród? Tylko te straszne czerwone karki i bidoki z Pasa Rdzy i Appalachów , które narzuciły swoją wolę oświeconym przez liberalną arystokrację wyborcom ze wschodniego i zachodniego wybrzeża? Czy może my też jesteśmy winni?
Takie pytania zaczynają sobie zadawać liberałowie, którzy co prawda mają w Białym Domu swojego 78 letniego rycerza na (broń Boże białym!) koniu, ale są przerażeni, bo dobrze znają popkulturę. Znają ją, więc wiedzą, że jedna z najbardziej wyrazistych ikon szołbiznesu będzie lepiła sequel. W tej opowieści sequel musi nastąpić. Bogeyman nie zostanie pokonany, dopóki będzie kreował strach przed snem ich dzieci.
No więc Donald Trump ogłosi niebawem, że wróci do Białego Domu w 2024 roku. Ukarze tych co „ukradli mu prezydenturę” i „zdradzili” z pomocą maszyn do głowowania, wytworzonych w Sorosowym laboratorium, godnym tego z „Żyje się tylko dwa razy”. Trump miał żyć w Białym Domu co najmniej dwa razy. A potem stery miała przejąć Ivanka, więc sequel musi nastąpić, nieprawdaż?
Liberałowie wiedzą jednak, że sami Trumpa wrzucili do Białego Domu. Przyznał to nawrócony dziś na grzeczny feminizm, skandalista Howard Stern, który w swojej ostatniej książce napisał, że Trump był wymarzonym gościem jego radiowego show. Zawsze był gotów mówić szokujące rzeczy, opowiadać bez oporów o seksie z Melanią i występować obok gwiazd porno. Ten sam Trump zapewniał show we wrestlingu, a NBC mogło szczycić się szybująca oglądalnością jego programu „Apprentice”.
Gdy stanął do prezydenckiego wyścigu w 2015, liberalne media zacierały ręce. Jego pojawienie się w mediach podnosiło oglądalność, a jego poranne skandaliczne tweety narzucały agendę na cały dzień. Niewiele trzeba było robić, by mieć oglądalność i klikalność. Wystarczyło zacytować strasznego Donalda, zaprosić oburzonego liberała w garniturku i reklamodawcy jeszcze chętniej płacili za antenowy czas. Roger Ailes dobrze znał ten mechanizm. Dlatego kazał tak często zapraszać Trumpa do porannego Fox&Friends. On jednak służył wiernie prawicy, więc zależało mu na przepędzeniu z Białego Domu następcy Baracka Obamy. A liberałowie?
Gdy zapytałem w wywiadzie Christiana Bale’a, wcielającego się wówczas w innego demona w liberalnych bajeczkach, czyli wiceprezydenta Dicka Chaneya, o to czy samo Hollywood nie wykreowało Donalda Trumpa w roli prezydenta, robiąc kolejne filmy o skorumpowanym Waszyngtonie, Batman się obruszył. No, ale to jego koledzy z fabryki snów pokazywali Waszyngton jako bagno, które trzeba osuszyć. No i pojawił się ten, który powiedział, że powali wszystkich Franków Underwoodów.
Gwiazda porannego Morning Joe z liberalnej MSNBC Joe Scarborough powiedział właśnie, iż bardzo żałuje regularnego zapraszania Trumpa do swojego programu w 2016 roku. Scarborough prowadzi show z córką Zbigniewa Brzezinskiego, Miką Brzezinski, z którą Trump toczył ostre wojny w mediach. W swoim stylu napisał nawet na Twitterze: „Niskie I.Q. Wariatka Mika”. Scarborough był w ostatnich latach najradykalniejszym krytykiem prezydenta Trumpa. Niemniej jednak to w Morning Joe Trump pompował swoją gwiazdorską pozycję. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że ku uciesze właścicieli stacji, widzących rosnącą oglądalność. „Czy żałuję, że mieliśmy go w programie 30, 40 razy? Gdybym prowadził Germany Today w latch 1932-1934, to nie chciałbym by Hitler był w programie 35 razy”- powiedział gwiazdor amerykańskiej telewizji, przy okazji grając ponownie zdartą płytę z żałosnymi i obrażającymi inteligencje porównaniami Trumpa do Hitlera.
Czy liberalne media zmienią teraz politykę i przestaną zapraszać skandalistów z prawicy? Yeah. Right. Już widzę jak walczący o ratingi właściciele mediów rezygnują z darmowych kliknięć pilotem i palcem na klawiaturze. Już widzę jak oddadzą całą publikę telewizji Trumpa, którą ten bez wątpienia już zaczyna budować (dowodem niech będą jego radykalne ataki na prawicową Fox News), i tym samym wzmacniają nowego gracza na rynku. Trump jest lewicowym mediom po prostu potrzebny. Szczególnie w czasie pęczniejących baniek informacyjnych, powrotu do obrazkowej kultury i postępującego zidiocenia człowieka masowego. Trump to wymarzony bogeyman.
I choć Scarborough może sobie przepraszać do woli za zapraszanie go do swojego show, to nic nie zmieni tego, że Donald Trump będzie się cały czas świetnie sprzedawał. A może teraz nawet lepiej. Wszyscy kochają przecież kroczącego ze wschodzącym słońcem za plecami kowboja. Nie ważne czy ma biały czy czarny kapelusz. Ważne, że będzie strzelanina na końcu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/530061-liberalowie-kochaja-nienawidzic-trumpa-beda-balon-pompowac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.