Dziennikarze z programu telewizyjnego Frontline, produkowanego dla amerykańskiej telewizji publicznej PBS w 2017 roku nagrali kilkadziesiąt rozmów z wysokimi rangą urzędnikami administracji Obamy poświęconych polityce Rosji i ocenie rosyjskiego prezydenta. Jednym z rozmówców był Antony Blinken w latach 2009-2015 doradca Obamy, obecnie nominat na stanowisko szefa Departamentu Stanu w administracji Joe Bidena.
Decyzje podejmowane przez USA
Nie ma sensu opowiadać całej niezwykle, zwłaszcza dziś, zajmującej rozmowy, jest ona zresztą dostępna w sieci. Warto jednak zwrócić uwagę na tę część opowieści Blinkena, która dotyczy kryzysu na Ukrainie, stanowiska Waszyngtonu i strategicznej rachuby, która powodowała, iż Stany Zjednoczone podejmowały określone decyzje. Po pierwsze, jak otwarcie mówi przyszły szef Departamentu Stanu Barack Obama wielokrotnie rozmawiał w owym czasie z Władimirem Putinem do końca poszukując pragmatycznego, tj. kompromisowego rozwiązania problemu ukraińskiego kryzysu. Jednak zaangażowanie się amerykańskiej administracji w problemy Ukrainy nie nastąpiło od razu, najpierw wolną rękę, jak otwarcie mówi o tym Blinken, mieli Europejczycy. Kiedy jednak nie dawali sobie rady, wówczas Waszyngton zdecydował się wkroczyć do akcji i nawet wynegocjował kompromis, o którym dziś już się nie pamięta, bo nie wszedł w życie dlatego, że Janukowycz uciekł z Kijowa. A w świetle wynegocjowanego i zaakceptowanego przez Waszyngton porozumienia z Moskwą, miał on jeszcze rządzić przez 6 miesięcy i dopiero po tym czasie przeprowadzić przedterminowe wybory prezydenckie. Warto też pamiętać, że w negocjacje porozumienia w sprawie Ukrainy zaangażowany był wiceprezydent Biden, co zwłaszcza obecnie ma swą wymowę. Jakie były motywy amerykańskiego establishmentu na rzecz poszukiwania z Moskwą kompromisu? Blinken mówi o tym kilkakrotnie, trzeźwo zauważając, że „Moskwa jest blisko” a Stany Zjednoczone daleko, a zatem rozważając bardziej asertywną politykę, a w naradach w Gabinecie Owalnym w których Blinken uczestniczył analizowano taką sytuację, trzeba było brać pod uwagę możliwości „projekcji siły” jak przerzut wojska tysiące kilometrów od Stanów Zjednoczonych nazywają Amerykanie. Tu potencjał i pozycja Rosji była znakomicie większa. Co z tego, że Stany Zjednoczone są wielokrotnie silniejsze, jeśli odległość, w sprawach wojskowych, ma też swoje, być może kluczowe, znaczenie. Takie było źródło pragmatyzmu Obamy. Podobna rachuba przesądziła o tym aby nie dostarczać Kijowowi „śmiercionośnych” rodzajów broni i uzbrojenia. Blinken otwarcie mówi o tym, że głosy w administracji Obamy na ten temat były podzielone. Kiedy rozmawiano np. o możliwości dostaw dla Ukrainy nowoczesnej broni przeciwpancernej część analityków, być może nawet sam Blinken, bo uchylił się od jednoznacznej odpowiedzi na pytanie za czym się wówczas opowiadał, była za tego rodzaju krokiem. Przesądził jednak inny argument. Przeciwnicy posunięcia tego rodzaju dowodzili, że doprowadziłoby ono do eskalacji konfliktu na wschodzie Ukrainy. Wojska ukraińskie, lepiej wyposażone miały szansę osiągnąć taktyczną i operacyjną przewagę, co mogłoby skłonić Moskwę do większego wojskowego zaangażowania. Wojna w takiej sytuacji uległaby rozszerzeniu zarówno co do skali i terytorium które objęłaby, a tego właśnie chcieli uniknąć w Waszyngtonie. Eskalacja konfliktu zbrojnego Rosji i Ukrainy zmusiłaby do większego zaangażowania Stanów Zjednoczonych, co jednak nie zmieniłoby faktu, że odległość czyniłaby pozycje Ameryki słabszą, a sam kierunek nie był uznawany za strategicznie istotny. W tym sensie decyzja aby nie dostarczać Kijowowi nowoczesnych typów broni do zwalczania sił pancernych powodowana była amerykańską rachubą w zakresie własnego zaangażowania w konflikt. Blinken mówi, że zdecydowano wówczas o polityce sankcji i dyplomatycznej izolacji Rosji, bo uznano, że w dłuższej perspektywie, strategicznej, taka opcja będzie skuteczniejsza. I rozmawiając w 2017 roku z Michaelem Kirkiem, który przeprowadzał wywiad, jest on przekonany, że w istocie polityka sankcji, odbierając Federacji Rosyjskiej, na dziesięciolecia możliwości przyspieszenia gospodarczego okazała się skuteczna. Dziś, jak argumentuje, Rosja ma mniejsze możliwości niźli w 2013 roku.
Czynnik wiarygodności
Można się oczywiście z tą oceną nie zgadzać, ale warto zwrócić uwagę na to, że pragmatyzm administracji Obamy, w prace której zaangażowany był Blinken, wynikał z rachunku sił i środków oraz oceny amerykańskich możliwości i interesów w regionie. Warto też zwrócić uwagę na to co wielokrotnie przyszły Sekretarz Stanu poruszał w tym wywiadzie. Otóż opisując politykę prezydenta Obamy i podejmowane przezeń decyzje wobec Rosji podkreślał jak negatywnie przyjmowano w Gabinecie Owalnym fakt, iż Putin wielokrotnie w trakcie rozmów w czasie kryzysu ukraińskiego okłamał amerykańskiego prezydenta. Ten czynnik wiarygodności osobistej, zwłaszcza na poziomie liderów mocarstw, ma istotne, choć zdaje się niedoceniane, znaczenie. Amerykanie są na tym punkcie bardzo czuli, i dziś Putin, co Blinken w wywiadzie wielokrotnie podkreślał nie jest już dla nich partnerem do zawierania jakichkolwiek porozumień które buduje się na fundamencie zaufania.
Amerykański pragmatyzm
Wracając jednak do kwestii pragmatyzmu w polityce demokratycznej administracji Baracka Obamy warto zwrócić uwagę na to, co piszą na ten temat Daniel Fried i Alexander Vershbow, weterani amerykańskiej dyplomacji, którzy napisali opublikowany wczoraj raport zatytułowany „Jak Zachód winien postępować z Rosją”. Fried to były amerykański ambasador w Polsce, Vershbow były wiceszef NATO. Opisując relacje amerykańsko-rosyjskie od czasów rozpadu ZSRR poruszają też, bolesną z naszego punktu widzenia, kwestię decyzji administracji Obamy, która obwieszczona została w niezwykle niefortunnym momencie, bo 17 września, o zaprzestaniu budowy w Polsce elementów tarczy antyrakietowej. Ta decyzja z 2009 roku, często interpretowana w Europie Środkowej jako bezsensowne ustępstwo wobec Rosji, które tylko ją w konsekwencji rozzuchwaliło, z amerykańskiej perspektywy wygląda zupełnie inaczej. Korygując swe plany Ameryka wygrała znacznie więcej. Jak piszą Fried i Versbow, Rosjanie zgodzili się na wykorzystywanie swej przestrzeni powietrznej przez siły zbrojne Stanów Zjednoczonych zaangażowane w Afganistanie, nie oponowali w czasie interwencji w Libii oraz w kwietniu 2010 roku udało się podpisać nowe porozumienie START, które nadal uznawane jest przez Demokratów za osiągnięcie i którego przedłużenia chce Joe Biden. Mamy zatem do czynienia z otwartym opisaniem źródeł amerykańskiego pragmatyzmu – są nimi ustępstwa w kwestiach mniej, z punktu widzenia interesów Stanów Zjednoczonych w danym momencie, ważnych po to aby uzyskać koncesje gdzie indziej. Fried i Versbow otwarcie piszą o tym, że w Waszyngtonie „odetchnięto z ulgą” kiedy Janukowycz wycofał aplikację Ukrainy rezygnując z planu członkostwa w NATO na rzecz opcji pozostawania poza blokami wojskowymi. Przede wszystkim z tego względu, że życzliwie postrzegając aspiracje narodu Ukraińskiego chcącego żyć w wolności, Amerykanie nie mieli wówczas interesów na Wschodzie i nie widzieli potrzeby angażowania się. Podobnie otwarcie obydwaj dyplomaci opisują próby budowania modus vivendi i współpracy z reżimem Łukaszenki.
Relacje z Rosją
Nowa administracja amerykańska pójdzie najprawdopodobniej linią tak rozumianego pragmatyzmu. Fried i Versbow proponują, aby wobec Rosji „nie spieszyć się”, nie szukać nowego resetu, nie poświęcać interesów innych państw jako ofiary w budowaniu podstaw porozumienia z Moskwą, nie pobadać w fatalizm, czyli nie wierzyć, że przeznaczeniem Rosjan jest życie „pod knutem”. Jednocześnie postulują aby uprawiać „cierpliwą” politykę wespół z europejskimi partnerami obliczoną na wspieranie społeczeństwa obywatelskiego w Rosji, ale również przeciwstawiać się, w razie potrzeby rosyjskim posunięciom agresywnym. Towarzyszyć temu winno zawsze gotowość poszukiwania pragmatycznych obszarów kooperacji z Moskwą. Z naszej perspektywy tego rodzaju linia polityczna wobec Federacji Rosyjskiej oznaczać może utrzymanie pewnego stabilnego kursu wyznaczonego po 2014 roku. To i tak już dużo, choć pamiętać trzeba, że amerykański pragmatyzm, o czym otwarcie mówi w rozmowie sprzed dwóch lat Antony Blinken, może oznaczać ustępstwa w obszarach z punktu widzenia Waszyngtonu mniej istotnych, po to aby uzyskać koncesje tam, gdzie interesy amerykańskie wymagają silniejszego wsparcia. Naszym interesem jest dbanie o to, aby w amerykańskiej perspektywie Europa Środkowo-Wschodnia nie była obszarem mniej istotnym, w którym można czynić ustępstwa, chcąc cokolwiek wygrać na drugim końcu świata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/527910-antony-blinken-i-pragmatyzm-usa-w-polityce-zagranicznej