Dziennikarze „Gazety Wyborczej” Tomasz Bielecki i Bartosz T. Wieliński opublikowali tekst, w którym odpowiadają na pytania związane z wetem Polski i Węgier wobec budżetu UE. Jak można było się spodziewać, są to odpowiedzi prezentujące spojrzenie elit lewicowo-liberalny na całą sytuację, a nie obiektywny punkt widzenia.
Czy Polska i Węgry słusznie obawiają się mechanizmu warunkującego wypłatę funduszy unijnych praworządnością?
— brzmi jedno z pytań we wspomnianym tekście, a odpowiedź na nie jest wyjątkowo niejasna. Zaczyna się od opisu, jak ma wyglądać cały mechanizm.
Mechanizm ma być uruchamiany na wniosek Komisji Europejskiej, poparty przez 15 krajów, w sytuacji gdy dochodzi do poważnego naruszenia praworządności, co ma bezpośredni wpływ na złe zarządzanie funduszami unijnymi
— napisano.
Czy Polska i Węgry słusznie się obawiają?
Gdy jednak przychodzi do konkretnej odpowiedzi na pytanie, dziennikarze „GW” stwierdzają:
W przypadku Polski to narzędzie ma raczej jedynie odstraszać od dalszych zmian w wymiarze sprawiedliwości. Do tej pory - choć sprawa ataków na niezależne sądownictwo jest na cenzurowanym od lat - Unia nie widzi problemów, jeśli chodzi o gospodarowanie jej funduszami. Co innego na Węgrzech, gdzie korupcja przy rozdziale środków unijnych jest poważnym problemem.
Po przeczytaniu tej odpowiedzi, rodzą się dwa pytania - po pierwsze, dlaczego UE ma mieć możliwość sterowania zmianami w polskim wymiarze sprawiedliwości? Po drugie skąd dziennikarze „GW” wiedzą, do czego kwestia rzekomego łamania praworządności będzie wykorzystana w przyszłości? De facto swoją odpowiedzią przyznają, że nie do końca wiadomo, do czego ten mechanizm miałby służyć.
Czy Unia ugnie się pod presją i ustąpi Polsce oraz Węgrom?
— to już inne pytanie ze wspomnianego tekstu, a oto odpowiedź:
Obecny, rozwodniony kształt rozporządzenia uzależniającego wypłatę funduszy od przestrzegania praworządności już jest ustępstwem. Kolejne trudno sobie wyobrazić.
To oczywiście nieprawda - wspomnianym ustępstwem mógłby być brak takiego mechanizmu lub ograniczenie go tylko wyłącznie do kwestii klarownych - ochrony funduszy przed defraudacją i korupcją.
Skutki finansowe weta
Politycy PiS przekonują, że weto nie będzie miało dla Polski poważnych konsekwencji finansowych. Jak jest w rzeczywistości?
— także odpowiedź dziennikarzy „GW” na to pytanie jest wątpliwa.
To nieprawda. Brak budżetu będzie oznaczać pierwsze w historii prowizorium budżetowe, z którym UE przez jakiś czas da sobie radę. Polska dostanie mniej pieniędzy. A poza tym nie będzie Funduszu Odbudowy. Pozostałe kraje UE mogą zawrzeć umowę międzyrządową i rozdysponować pieniądze między siebie z pominięciem Polski. Na takim scenariuszu stracilibyśmy co najmniej 27 mld euro
— napisali. Europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski podkreśla, że wspomniane prowizorium budżetowe gwarantuje Polsce o 23 proc. więcej środków niż jest to zapisane w nowym budżecie UE.
Jak widać, dziennikarze „GW” prezentują własne spojrzenie na kwestię mechanizmu powiązania budżetu UE z praworządnością, które zdaje się odbiegać od rzeczywistości.
tkwl/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/527112-dziennikarze-gw-pisza-o-wecie-czy-ue-sie-ugnie