„Oczywiście nie będzie to koniec Unii Europejskiej, bo nawet jeśli to miałby być początek końca, to będzie to długi początek końca” - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl były szef polskiego MSZ, a obecnie eurodeputowany Witold Waszczykowski (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Rząd węgierski zajął już oficjalne stanowisko i zawetował mechanizm warunkowości. Z kolei premier Słowenii powiedział o arbitralnym rozporządzeniu w sprawie warunkowości: „Jeżeli wejdzie w życie będzie to koniec Unii Europejskiej”. Czy rzeczywiście będzie to koniec Unii Europejskiej, czy też początek czegoś nowego, na przykład sfederalizowanego państwa unijnego?
Witold Waszczykowski: Oczywiście nie będzie to koniec Unii Europejskiej, bo nawet jeśli to miałby być początek końca, to będzie to długi początek końca. Przecież nastąpi inercja urzędnicza, która będzie trwała wiele lat, także to oczywiście bardzo przesadne określenie. Natomiast jeśli cała ta koncepcja mechanizmu kontroli praworządności miałaby wejść w życie z tak szeroko rozumianą definicją praworządności, to rzeczywiście jest to skrajnie antydemokratyczne rozwiązanie przyjęte w wyniku jawnego złamania prawa europejskiego. To może spowodować efekt domina, bo jeśli zaakceptujemy takie rozwiązanie, to te największe państwa mogą pójść za ciosem i domagać się kolejnych zmian. Proszę pamiętać, że przecież kilka lat temu Francuzi wymogli też złamanie prawa europejskiego, ponieważ narzucili nam złamanie dwóch podstawowych swobód z czterech, czyli zawieszenie swobody przepływu ludzi i usług. Wymusili dyrektywy zawieszające, czy ograniczające swobodny przepływ ludzi i usług. Chodzi o dyrektywy transportowe oraz o pracownikach delegowanych. To było jawne złamanie prawa europejskiego. W tej chwili mamy do czynienia z kolejną próbą złamania tego prawa europejskiego przez stworzenie olbrzymiej, pojemnej definicji praworządności, która daleko wykracza poza prerogatywy Unii. Sfera praworządności jest w ogóle nieobjęta traktatami – to po pierwsze – czyli tam są obszary, którymi Unia w ogóle nie ma kompetencji się zajmować i jeśli wprowadzi się w życie monitorowanie w tych obszarach, to po prostu złamie się traktaty, bo UE nie ma kompetencji, żeby również w ten sposób monitorować. Nie ma kompetencji do tematów i nie ma kompetencji do instrumentów, żeby te tematy monitorować.
Jeżeli rzeczywiście tak się stanie i ten mechanizm warunkowości zostanie nam narzucony, to co będzie dalej z traktatem o UE, dlatego że w tym momencie to on powoli staje się martwą literą i zapewne największe państwa wspólnoty będą miały potrzebę zdefiniowania na nowo całego ustroju i całej struktury unijnej?
Tak, tylko że będą miały potrzebę zdefiniowania, żeby tak zmienić te traktaty, aby one stały się niezobowiązujące w tych kwestiach, na których najbardziej zależy, czyli demokratyzacja. Już w 2017 roku, kiedy obchodziliśmy rocznicę Traktatów Rzymskich, to podejmowaliśmy jeszcze w czasie rządów premier Beaty Szydło rozmowy na temat otwarcia traktatów i regulacji, aby tam ściślej określić rolę KE, Rady Europejskiej. Wtedy już się pojawiały kłótnie na temat praworządności, więc też wtedy uważaliśmy, że trzeba tą praworządność zdefiniować i bardzo konkretnie przedstawić jakiś model wymiaru sprawiedliwości w danych państwach europejskich, żeby można było do tego modelu nawiązywać. Jeśli została złamana praworządność, to żeby było jasno skodyfikowane, jaki to jest model i kto co złamał. Oczywiście wtedy, w 2017 roku, nie chciano podejmować żadnej rozmowy na temat uściślenia różnych kwestii w nowym traktacie, a dzisiaj może być oczywiście chęć, żeby otworzyć traktaty, ale z zupełnie innego powodu – aby je tak rozwodnić tam, gdzie jest to możliwe, aby nie było zobowiązań, a z drugiej strony narzucić na na przykład takie zobowiązania, które by ograniczały na przykład naszą dostępność do rynków, czy naszą dostępność do funduszy europejskich.
Czy można powiedzieć, że za sprawą tego unijnego budżetu ważą się losy całej wspólnoty?
Ta dyskusja o budżecie to jest instrument dyskusji o nowym sposobie funkcjonowania Unii i o nowym mechanizmie podejmowania decyzji w UE. Dzisiaj mamy ten mechanizm sprecyzowany, są instytucje, jest Rada, są szczyty Rady itd… podejmowane dyrektywy… Natomiast jeśli damy Komisji Europejskiej nowy instrument, po pierwsze nowe instrumenty federalistyczne, żeby KE mogła naruszać podatki i podejmować zobowiązania w sprawach długu czyli mogłaby zaciągać pożyczki i nakładać podatki, rodzić to będzie konkretne problemy. KE otrzymałaby instrumenty, które do tej pory przynależały władzom centralnym państw. Jeśli do tych dwóch instrumentów dołoży się jeszcze instrument w postaci monitorowania przestrzegania praworządności i tą praworządność będzie się definiować bardzo szeroko, że ona obejmie nie tylko ustrój prawny, ale kwestie społeczne, ekonomiczne a również nawet intymne, w sferze życia intymnego i to jeszcze będzie opisane w tak bardzo niejasnych zasadach, nieskodyfikowanych i co więcej jeszcze da się KE prawo wyprzedzająco wskazywać, że istnieje zagrożenie złamania tych zasad, to Komisja dostanie potężny instrument kontroli nad demokratycznie wybranymi rządami w państwach członkowskich. W rezultacie to będzie cios w demokrację w państwach członkowskich, bo Komisja będzie mogła zakwestionować wybór każdego rządu, który nie będzie odpowiadał tak niejasno zdefiniowanym zasadom przestrzegania praworządności. Komisja będzie mogła kwestionować wtedy legalność wyborów parlamentarnych w danym państwie i uniemożliwiać potem rządowi, który na podstawie takich wyborów doszedł do władzy realizację programu. Czyli de facto KE będzie mogła obcinać wtedy fundusze i obalać takie rządy. To jest kuriozalna sytuacja.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/527108-nasz-wywiad-waszczykowski-ke-bedzie-mogla-obalac-rzady