Jak informuje dziennik „The South Asia Morning Post” Pekin zbudował system podziemnych korytarzy, określany też przez niektórych specjalistów w zakresie wojskowości mianem „podziemnego wielkiego muru” po to, aby być w stanie odpowiedzieć na ewentualny atak nuklearny ze strony Stanów Zjednoczonych.
Emerytowany pułkownik Wang Xiangsui, obecnie zajmujący katedrę na Uniwersytecie w Pekinie powiedzieć miał w trakcie konferencji Moganshan, że przez ostatnie 20 lat Chiny rozbudowywały swój system podziemnych korytarzy w których ukryte zostały rakiety z głowicami nuklearnymi, po to aby uniemożliwić, pierwszy, obezwładniający atak Stanów Zjednoczonych. W jego opinii, na którą powołuje się dziennik, stratedzy amerykańscy byli przez długie lata przekonani, że nuklearne uderzenie przetrwa co najwyżej jedna z ok. jak się szacuje 400 chińskich głowic atomowych i to powodowało, że tego rodzaju opcja była poważnie brana w Waszyngtonie pod uwagę. Jednak po 20 latach inwestowania i zbudowania przez Pekin systemu podziemnych korytarzy mającego obecnie ponad 5 tys. km, tego rodzaju rachuby, zdaniem chińskiego specjalisty, są jawnie absurdalne. Dodatkowo chiński potencjał nuklearny został wzmocniony budową szeregu podwodnych platform na Morzu Południowochińskim, z których również mogą zostać odpalone rakiety zdolne do przenoszenia głowic nuklearnych.
Dodatkowo, jak powiedział w trakcie relacjonowanej konferencji Wang Xiangsui, Chiny zbudowały rakiety JL-2 o zasięgu 7,4 tyś. km oraz ich nowszą wersję JL – 3, która może osiągać cele zlokalizowane w odległości nawet 13 tys. km, co oznacza, że wyrzutnie znajdujące się na chińskim wybrzeżu są w stanie zaatakować cele w Stanach Zjednoczonych. Chiński potencjał wzmocniony został też rakietami hipersonicznymi DF-17, które zdaniem Wanga, są w stanie penetrować i przełamać amerykański system ochrony przeciwrakietowej. Wszystko to powoduje, że ilościowa przewaga Stanów Zjednoczonych nad Chinami w zakresie broni nuklearnej została w praktyce zniwelowana i perspektywa „nuklearnego szantażu” po to aby wymusić ustępstwa polityczne dziś już nie jest realna.
Deklaracje te, co wydaje się być nieprzypadkowe, ujawnione zostały dzień po podpisaniu umowy handlowej Azja – Pacyfik, do której nie przystąpiły w przeciwieństwie do Chin Stany Zjednoczone i która tworzy największa światową strefę wolnego handlu. To co wydarzyło się w miniony weekend trudno nie uznać za odpowiedź Pekinu na rozlegające się w Stanach Zjednoczonych głosy o konieczności izolowania Chin również w wymiarze ekonomicznym. Podpisane porozumienie pokazuje, że polityka gospodarczego izolowania Pekinu nie znajdzie w Azji wielu zwolenników, a Chiny są w stanie zaproponować pozytywną agendę będącą w stanie połączyć państwa o różnych interesach geostrategicznych.
Po ośmiu latach negocjacji 10 państw tworzących porozumienie ASEAN (Azja Płd.-Wsch) a ponadto Chiny, Australia, Japonia, Korea Płd. oraz Nowa Zelandia podpisały Regionalne Kompleksowe Partnerstwo Gospodarcze (RCEP), porozumienie o wolnym handlu, krajów które łącznie mają 30 % światowego PKB. W efekcie umowy, która wchodzi w życie od początku przyszłego roku ma zostać wyeliminowane ponad 90 proc. istniejących obecnie między krajami – sygnatariuszami barier celnych. Patrząc na umowę politycznie mamy nie tylko do czynienia z porozumieniem, które buduje alternatywę wobec amerykańskiej narracji na temat skracania łańcuchów zaopatrzenie i przenoszenia inwestycji z krajów z którymi kolektywny Zachód rywalizuje na płaszczyźnie geostrategicznej, ale również z zauważalną nieobecnością Waszyngtonu w tym układzie. Tym bardziej, że porozumienie staje się wyraźnie zarysowaną alternatywą wobec promowanej przez Stany Zjednoczone umowy CPTPP z której wykluczone zostały Chiny. Zdaniem niektórych analityków to co wydarzyło się w miniony weekend może nawet w wariancie skrajnym prowadzić do zmiany azjatyckiej strategii Waszyngtonu po objęciu urzędowania przez nową administrację.
Już na starcie porozumienie RCEP stało się, jak powiedział premier Chin Li Keqiang największym handlowym partnerem Pekinu w świecie, co nie tylko pokazuje zmiany w geografii światowego handlu, ale również może wyzwolić ze strony Unii Europejskiej, która do tej pory była największym partnerem handlowych Chin, kroki na rzecz odzyskania utraconej pozycji. To zaś może znakomicie utrudnić, zwłaszcza na tle pogarszających się relacji transatlantyckich i nieustających wezwań Paryża do budowy europejskiej suwerenności, stworzenie przez Waszyngton światowego bloku państw „powstrzymujących” Chiny.
Xu Liping z pekińskiej Akademii Nauk Społecznych, komentując zawarcie umowy powiedział dziennikowi „South China Morning Post”, że jest to „preludium” do zmiany światowego porządku gospodarczego, która dałaby Pekinowi więcej wpływu na światowy handel. Jak powiedział „RCEP oznacza, że nastąpiła zmiana na rynku eksportowym w globalnym łańcuchu dostaw. Biorąc pod uwagę napięcia handlowe między Stanami Zjednoczonymi a Chinami oraz niepewność co do handlu z UE, RCEP zapewnia Chinom nowy i rosnący rynek, który może ostatecznie zmienić globalną strukturę handlu”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/526895-chinska-odpowiedz-na-amerykanska-presje