Aleksandr Łukaszenka udzielił długiego, czterogodzinnego wywiadu, grupie kilku dziennikarzy z Białorusi i krajów przestrzeni postsowieckiej. Do tej pory tego rodzaju imprezy wykorzystywane były przez reżim po to aby przedstawić linię polityczną oficjalnego Mińska. Tak było i tym razem. To co powiedział białoruski dyktator, zwłaszcza po zamordowaniu przez siły porządkowe Romana Bandarenki, co ożywiło nieco przygasające w ostatnim czasie protesty w całym kraju, jest istotne, bo pozwala sądzić w jakim kierunku postępowała będzie ewolucja sytuacji politycznej.
Głównym, politycznym przesłaniem wywiadu Łukaszenki, adresowanym zarówno własnym rodakom jak i Moskwie jest stwierdzenie Łukaszenki – „Nagle nie zrezygnuję z (uprawnień prezydenckich – przyp. MB). Po prostu, kiedy będzie to konieczne opuszczę ten urząd. Dlaczego nagle? Nagle, to jest niebezpieczne.” Prócz tego białoruski dyktator mówił, że nawet gdyby zdecydował się na opuszczenie funkcji, to powstrzymuje go przed tym troska o przyszłe losy nadal lojalnych mu funkcjonariuszy reżimu, którzy po zwycięstwie rewolucji mieliby podlegać represjom, oraz to, że w jego opinii sąsiedzi mogliby, jeśli sytuacja wymknęłaby się spod kontroli, dokonać po prostu, rozbioru kraju. Rysował nawet na kartce w swoim notatniku i pokazywał rozmówcom jak tego rodzaju podział miałby wyglądać. Dodatkowo argumentował, co nie nowe, że nigdzie w przestrzeni postsowieckiej „kolorowe rewolucje” nie doprowadziły do dobrobytu, a odwrotnie, do biedy i chaosu, a także, że nie ma zamiaru rezygnować ze strategicznego aliansu z Federacją Rosyjską.
Innymi słowy nie powiedział niczego specjalnie nowego, jednak nawet z tego słowotoku białoruskiego „prezydenta” można wyłowić istotne informacje. Otóż jest on zdania, że opozycja się radykalizuje i władze są skłonne reagować na ten trend „ostro”. Łukaszenka pozytywnie odnosi się do inicjatywy, zorganizowanej zresztą zapewne przez służby specjale, Jurija Woskriesieńskiego, który po tym jak został wypuszczony z aresztu KGB, organizuje ruch, czy platformę dialogu konstytucyjnego z władzą. Jeśli idzie o projekt nowej konstytucji, to Łukaszenka zapowiedział rezygnację z ponad 70 dotychczas przypisanych urzędowi prezydenta uprawnień, czego jednak w żaden sposób nie można rozumieć w kategoriach deklaracji o zmianie systemu rządów w kraju – odejścia od modelu prezydenckiego na rzecz mieszanego, czy wręcz parlamentarnego.
Innymi słowy deklaracje Łukaszenki nie budzą wątpliwości – nie ustąpię, reforma konstytucyjna nie będzie głęboka a protesty społeczne mam zamiar stłumić siłą, o żadnych rozmowach z opozycją, w szczególności ze Swietłaną Cichanouską nie może być nawet mowy.
Reżim zamierza jeszcze wzmóc represje o czym świadczą też deklaracje Aleksandra Łukaszenki sprzed kilku dni, wypowiedziane w trakcie spotkania z Michaiłem Ordą, szefem kontrolowanych przez państwo związków zawodowych. Otóż zagroził on, że jeśli w firmach prywatnych, do końca roku nie powstaną organizacje związkowe, to zostaną one zlikwidowane. Innym posunięciem władz mającym świadczyć o gotowości zaostrzenie represji, obok oczywiście narastającej brutalności przedstawicieli służb specjalnych i sił porządkowych, co skłoniło niektórych białoruskich politologów do poglądu, iż „w ciągu półrocza Białoruś przekształciła się w Somalię w centrum Europy”, jest zablokowanie rachunków bankowych i konfiskata znajdujących się na nich pieniędzy jeśli właściciele dostali jakiekolwiek wpłaty z funduszy pomocowych zbieranych przez organizacje społeczne.
W wywiadzie Łukaszenka powtarza też oficjalną, kłamliwą wersję na temat przyczyn śmierci Romana Bandarenki mówiąc, że była ona efektem bójki między obywatelami oburzonymi wieszaniem biało-czerwono-białych flag, które są „symbolem faszystowskim” a tymi, którzy to robili. O tym, że białoruski dyktator nie ma zamiaru przejmować się reakcjami Zachodu świadczą jego wypowiedzi, oraz to, że Mińsk wydalił niedawno dwóch dyplomatów Wielkiej Brytanii, którym zarzucał zaangażowanie we wspieranie demonstracji, podczas gdy oni obserwowali protesty i dokumentowali bezprawie białoruskich siłowików.
Innymi słowy, gdyby na sytuację patrzeć politycznie mamy obecnie na Białorusi pat – władza nie zamierza na krok nawet ustępować, co więcej, represje stają się coraz powszechniejsze i oficjalny Mińsk chce siłą stłumić protesty. Z drugiej strony, opozycja w imieniu której wystąpił Paweł Łatuszko zaproponowała dwa scenariusze przekazania przez Łukaszenkę władzy. Pierwszy z nich mógłby się rozpocząć po spełnieniu przez reżim następujących warunków – zakończenie represji, zwolnienie z więzień i aresztów wszystkich prześladowanych za działalność opozycyjną, rozpoczęcie dochodzeń przeciw tym funkcjonariuszom reżimu, którzy dopuścili się nieprawidłowości zarówno w trakcie niedawnych wyborów prezydenckich, jak i nadużyli uprawnień już po nich, w trakcie walki z protestami. Dopiero później mógłby rozpocząć się dialog opozycji z władzą, pod nadzorem obserwatorów międzynarodowych, którego celem miałoby być przekazanie władzy. Technicznie miałoby to polegać, w świetle propozycji Pawła Łatuszki na przekazaniu władzy premierowi, którym mogłaby zostać Swietłana Cichanouska. Pełnomocnictwa Łukaszenki i innych kluczowych funkcjonariuszy reżimu uległyby w tych warunkach „wygaszeniu”. Nowy premier miałby powołać „rząd antykryzysowy”.
Centralna Komisja Wyborcza zostałaby zmieniona, a Zgromadzenie Narodowe wyznaczyło nowy termin, tym razem transparentnych i poddanych kontroli obywatelskiej, wyborów prezydenckich.
Jeśli Łukaszenka nie zgodzi się na ten scenariusz przekazania władzy, to może zostać uruchomiony drugi wariant, który z grubsza rzecz biorąc polega na zaprzysiężeniu Cichanouskiej w charakterze prezydenta i wówczas powołuje ona premiera, dokonuje wymiany składu Centralnej Komisji Wyborczej i rozpisuje nowe wybory prezydenckie.
Mamy zatem do czynienia z dwiema jasno nakreślonymi, kolizyjnymi strategiami. Z jednej strony reżim Łukaszenki nasilający represje i dążący w ten sposób do „uspokojenia nastrojów”, choć należałoby napisać zastraszenia społeczeństwa. Z drugiej propozycje opozycji, które określane mianem kompromisowych w gruncie rzeczy są scenariuszami kapitulacji reżimu, na co się zresztą nie zanosi. Innymi słowy, polityczny pat, bez perspektyw na szybkie rozwiązanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/526603-bialorus-somalia-w-centrum-europy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.