Zdaniem większości analityków militarny sukces Azerbejdżanu w wojnie z Armenią byłby znacznie trudniejszy, a być może wręcz niemożliwy, gdyby nie współpraca wojskowa Baku z Izraelem. Chodzi nie tylko o dostawy nowoczesnych systemów uzbrojenia, takich jak drony, rakiety LORA, amunicja krążąca, które nie ustały nawet w czasie trwania konfliktu ale również o współprace polityczną wręcz jednoznaczne opowiedzenie się Jerozolimy po stronie Azerów.
Premier Armenii oskarżył Izrael, że ten „sprzymierzył się z diabłem”
Kontynuowanie dostaw amunicji i uzbrojenia w czasie wojny przez Izrael do Azerbejdżanu doprowadziło nawet do kryzysu dyplomatycznego z Armenią, który przejawił się odwołaniem do Erywania ambasadora tego kraju „na konsultacje”. W podobny sposób oceniono w Armenii wizytę ambasadora Izraela w azerskim mieście Ganja, gdzie na domy spadły armeńskie rakiety, pociągając za sobą wiele ofiar. George Dick, ambasador Izraela w Azerbejdżanie zainicjował nawet akcję pomocy humanitarnej dla poszkodowanych w wyniku ataku, czemu nie towarzyszyła, jak zauważono, podobna aktywność na rzecz Armenii, a jedynym krajem na świecie, który rozpoczął podobne działania była otwarcie zaangażowana po stronie Azerbejdżanu Turcja.
Nikoł Paszynian, premier Armenii, w wywiadzie jakiego udzielił The Jerusalem Post na początku listopada, już w czasie trwania wojny, wyraźnie zdenerwowany oskarżył Izrael, że ten „sprzymierzył się z diabłem” mając na myśli Azerbejdżan i Turcję, państwa, które jego zdaniem chcą doprowadzić do holocaustu Ormian. „Najemnicy, islamscy terroryści i Izrael są dziś w gruncie rzeczy po tej samej stronie – powiedział Paszynian. – Izrael powinien przemyśleć czy jest to dla niego rzeczywiści dogodna pozycja”.
Dlaczego Izrael opowiedział się po stronie przeciwnej?
Niezależnie od diagnoz premiera Armenii, którego władza wyraźnie po przegranej wojnie się chwieje, zdaniem obserwatorów nie ulega wątpliwości, że Izrael, do tej pory blisko współpracujący z Rosją w tym konflikcie opowiedział się po stronie przeciwnej. Dlaczego? Jednym z wyjaśnień może być niedawno odkryty przez dziennikarzy proceder korumpowania, za pośrednictwem wianuszka firm z rajów podatkowych przez Azerbejdżan kierownictwa izraelskich państwowych koncernów zbrojeniowych. Jednak nie wyjaśnia to, albo wyjaśnia w sposób niepełny obserwowane zbliżenie polityczne między obydwoma krajami.
W połowie ubiegłego miesiąca izraelski Sąd Najwyższy odrzucił wniosek aktywistów społecznych, któremu udało się już w przeszłości zablokować dostawy broni do Mjanma. Tym razem domagali się oni zablokowania dostaw broni i uzbrojenia dla Azerbejdżanu, w który, jak argumentowali skarżący nawet 60 proc. arsenału wojskowego pochodzi z Izraela. Wydający taki werdykt sędzia, jak donosi „The Jerusalem Post” uzasadniał swoją decyzję brakiem dowodów, które winny zostać dostarczone przez domagających się wydania zakazu, iż izraelski sprzęt wojskowy może zostać użyty przez Azerów w działaniach wojennych i przyczynić się do popełnienia przez nich zbrodni. Tego samego dnia biuro prasowe prezydenta Ilhama Alijewa opublikowało list Dalii Itzik, byłej przewodniczącej Knesetu i prezydent Izraela z utworzonej przez Ariela Szarona partii Kadima, w którym napisała ona, że „uznała za konieczne w tych trudnych i pełnych wyzwań czasach, napisać list po to aby wyrazić swe poparcie i podkreślić przyjaźń miedzy naszymi narodami”.
Jak zauważył Rahim Rahimow, analityk piszący dla amerykańskiego think tanku The Jamestown Foundation te gesty dobrej woli pod adresem Azerbejdżanu i to w trakcie toczonej przezeń wojny, miały miejsce pomimo potępienie przez Baku decyzji Waszyngtonu o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela. Są one świadectwem, jak ważna, z politycznego a nie wyłącznie handlowego punktu widzenia, jest dla Izraela, współpraca z Azerbejdżanem. Wydaje się, że w tym wypadku chodzi o to, że szyicki Azerbejdżan jest z punktu widzenia Izraela ważnym państwem pozwalającym z jednej strony oddziaływać na Iran, z drugiej zaś pokazać, że państwo żydowskie jest w stanie ułożyć sobie relacje ze światem szyickiego islamu. Nie bez znaczenia może mieć i to, że szczególnie w północnej części Iranu w zwartych skupiskach mieszka, według różnych źródeł nawet 20 milionowa mniejszość azerska. W czasie wojny azersko – armeńskiej w niektórych miastach północnego Iranu zamieszkałych przez Azerów dochodziło do spontanicznych demonstracji, a nad graniczną rzeką Araks gromadziły się po irańskiej stronie tłumy wiwatujące na cześć „naszej armii” wyzwalającej „naszą ojczyznę”.
Nie można też wykluczyć, że za pośrednictwem Azerbejdżanu Izrael dąży do normalizacji swych napiętych relacji z Turcją. Obydwa państwa zbliżać mogą narastające obawy co do rosnącej roli Rosji w Syrii, oraz chęć przeciwdziałania ewentualnemu zbliżeniu rosyjsko-irańskiemu. Na tego rodzaju intencje wskazuje choćby inicjatywa izraelskiego ministra obrony Benny Gantza, który po niedawnym trzęsieniu ziemi w tureckim Izmirze nie tylko złożył kondolencje, ale zaproponował również Turcji izraelska pomoc humanitarną.
Sojusz dobrze ukazuje naturę zmieniającego się porządku regionalnego i światowego
Ten wydawałoby się egzotyczny sojusz, jakim jest bliska współpraca zarówno wojskowa jak i polityczna Izraela i Azerbejdżanu dobrze ukazuje naturę zmieniającego się porządku regionalnego i światowego, w którym coraz większą rolę zaczynają odgrywać lokalni, regionalni gracze. Utrzymanie równowagi wymusza alianse i kooperacje z niemal wszystkimi uczestnikami rozgrywki. Jak to wygląda w praktyce dobrze widać na przykładzie właśnie Izraela, który mając dobre relacje z Federacją Rosyjską nie może pozwolić sobie uzależnienie od niej i musi równoważyć ten układ współpracą z tandemem azersko–tureckim.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/526256-izrael-i-azerbejdzan-u-zrodel-przyjazni-i-nowego-porzadku