Moim zdaniem obawy, że amerykański mainstream wspierający Demokratów będzie bliski ideologicznie europejskiemu i weźmie udział w kampanii przeciwko konserwatywnemu rządowi, nie są bezpodstawne
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog z Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ) prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
wPolityce.pl: Opozycja w Polsce nawet nie ukrywa tego, że liczy na to, że wygrana Joe Bidena pozwoli jej na zaangażowanie Waszyngtonu w konflikt z polskim rządem. Czy jest to możliwe?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Zaciętość sporu na polskiej scenie politycznej, który obserwujemy od kilku dni w związku z wynikiem wyborów w Stanach Zjednoczonych jest z jednej strony rezultatem nadziei opozycji, a z drugiej obaw zwolenników obozu rządzącego, że sytuacja może się potoczyć właśnie w tym kierunku.
Czy da się to dziś jasno przesądzić?
Myślę, że nie. Można znaleźć argumenty za rzecz obu tych tez i będą one równie prawdopodobne. Z jednej strony trzeba pamiętać, że w okresie prezydentury Donalda Trumpa rząd Prawa i Sprawiedliwości i prezydent Andrzej Duda zdołali zbudować bardzo silne podstawy relacji z Waszyngtonem.
Co się na nie składa?
Mówię tutaj m.in. o zaawansowanej współpracy wojskowej. Dzisiaj mieliśmy uroczystość ratyfikowania przez prezydenta Andrzeja Dudę umowy o wzmocnionej współpracy obronnej, która zakłada m.in. utworzenie w Poznaniu wysuniętego dowództwa V Korpusu Wojsk Lądowych USA i zwiększenie liczby amerykańskich żołnierzy stacjonujących w naszym kraju. Jest to olbrzymi skok w stosunku do tego, co było jeszcze 5 lat temu. Podstawą jest więc współpraca wojskowa, ale także zakup amerykańskiego uzbrojenia, które ma dwojaki wymiar: z jednej strony podnosi ono sprawność bojową polskiego wojska, jest elementem jego modernizacji, a z drugiej strony polska teza o realności zagrożenia ze strony Rosji, którą nasza dyplomacja przedstawia Amerykanom, potwierdzana jest nie tylko przez słowa, ale pieniądze polskich podatników. Potwierdzają one, że Polacy swoją diagnozę traktują poważnie i są gotowi wydawać, jak na Polskę, duże środki na uzbrojenie w perspektywie realnego zagrożenia, a skoro polska diagnoza jest wiarygodna, to jest to dobry argumenty z kolei dla tych kongresmenów, którzy naciskają na uchwalanie budżetu wojskowego USA. Taka polityka spowodowała, że mamy daleko posunięte zrozumienie polskiego stanowiska w kręgach związanych z Pentagonem, a to jest bardzo potężne lobby w Stanach Zjednoczonych i w kręgach przemysłu zbrojeniowego. I te dwa potężne lobby: Pentagon i przemysł zbrojeniowy, są zainteresowane podtrzymaniem obecnego modelu relacji z Polską. Trzecim potężnym lobby, o którym nie możemy zapomnieć, jest lobby gazowe.
Przypomnę, że w 2018 roku mieliśmy podpisanie umów zapewniających nam dostawy amerykańskiego gazu LNG przez port w Świnoujściu, który jest o 20 proc. tańszy niż gaz rosyjski. Warto to podkreślić, bo opozycja z lewa i prawa przekonuje, że mamy przywilej płacenia za amerykański gaz. Nie! Złamaliśmy monopol dostaw gazu rosyjskiego. A jeżeli jesteśmy już przy amerykańskim gazie, to nie możemy zapomnieć o Trójmorzu. Jednym z najważniejszych wymiarów współpracy w ramach tego projektu jest rozbudowa infrastruktury i interkonektorów gazowych, a nie mówimy tutaj przecież jedynie o rynku polskim, ale wszystkich państw Trójmorza, a także Ukrainy. To znowu duży biznes dla amerykańskiego przemysłu gazowego, a więc również i to lobby będzie zainteresowane utrzymaniem obecnego modelu relacji z Polską.
Jak widać możemy zbudować silne argumenty za tym, że wysiłki polskich władz podjęte we współpracy z USA za czasów prezydentury Trumpa przyniosły namacalne i wymierne efekty.
Z drugiej strony część komentatorów i polityków wskazuje, że o ile w wymienionych przez Pana kwestiach można liczyć na ciągłość polityki amerykańskiej, to kwestie ideologiczne zostaną wywrócone do góry nogami. Czy to może mieć miejsce?
Moim zdaniem obawy, że amerykański mainstream wspierający Demokratów będzie bliski ideologicznie europejskiemu i weźmie udział w kampanii przeciwko konserwatywnemu rządowi, nie są bezpodstawne. Może się to okazać tym bardziej realne, jeżeli okaże się, że Joe Biden z powodu wieku nie jest wstanie zawiadywać wszystkimi aspektami tej polityki. Jest pytanie, czy przeważą względy ideologiczne czy interesy lobby, o których wspomniałem wcześniej.
Z polskiego punktu widzenia szczególnie ważne jest podejście Stanów Zjednoczonych do Rosji. Czego możemy się spodziewać w tej kwestii jeżeli do Biden zostanie zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych?
Mamy w tej sprawie deklarację Bidena na piśmie i jego program polityczny w tym zakresie. Jednak w tej chwili możemy ją nadal nazywać „deklaracją wyborczą”, bo każdy znajdzie tam dla siebie coś miłego. Jest tam wiele rzeczy sprzecznych ze sobą.
Z jednej strony Biden pisze o ukaraniu Rosji za agresję na inne państwa, aby zaraz deklarować, że USA pod jego wodzą wrócą do negocjacji na temat kontroli uzbrojeń strategicznych, czyli będą dążyły do podpisania z Moskwą porozumienia o redukcji broni jądrowej. Z jednej strony mamy słowa o potępieniu Rosji o czym wspomniałem, a z drugiej strony zapowiedź daleko idącego ocieplenia stosunków z głównymi sojusznikami USA z Europy Zachodniej, czyli Niemcami i Francją. Na nowe otwarcie z Moskwą naciska Paryż, a Berlin z pewnością będzie zabiegał o to, aby nie było żadnych sankcji na Nord Stream 2. Biden będzie musiał się na coś zdecydować. Jeżeli utrzyma sankcje na gazociąg, to trudno mówić o ociepleniu relacji z Niemcami. Jeżeli jednak dojdzie do zniesienia sankcji, to deklaracje o potępieniu Kremla okażą się gołosłowne. W tej chwili w programie Bidena mamy wszystko. A co będzie realizowane? To się dopiero okaże. Dużo się wyjaśni w momencie, gdy poznamy osoby, które będą zajmować kluczowe stanowiska w państwie.
W deklaracji Bidena jest także zapis o tym, że należy odejść od wielkich zgrupowań wojskowych na rzecz małych jednostek sił specjalnych, co można interpretować jako krok w kierunku wygaszania polityki polegającej na rozbudowywaniu obecności wojskowej na wschodniej flance NATO, co jest bardzo złe dla Polski, ale może się odnosić jedynie do operacji ekspedycyjnych poza obszarami traktatowymi Sojuszu i mowa tutaj chociażby o Bliskim Wschodzie.
Media wciąż informują o nieprawidłowościach związanych z wyborami w USA. Donald Trump mówi o sfałszowanych wyborach. Jeżeli prezydentem zostanie Joe Biden, czy może to wpłynąć na to, że moc jego mandatu będzie słabsza? Również społeczeństwa amerykańskie bardzo mocno się podzieliło.
Można to podsumować w ten sposób, że ten aspekt rozgrywki Rosja już wygrała. Moskwa wbrew temu, co się mówi i co opowiadają zwolennicy Bidena, nie grała ani na Trumpa, ani na Bidena, ale na pogłębienie podziału wewnątrz amerykańskiego społeczeństwa. I ten efekt został osiągnięty i on będzie trwał bez względu na to, jakie ostatecznie zapadnie rozstrzygnięcie. Jeżeli sądy uznają, że nieprawidłowości wystąpiły w takiej skali, że wynik ogłoszony przez media jest nieprawdziwy i okaże się, że wygrał jednak Donald Trump, w co osobiście wątpię bo nie wierzę, że ten proces tak się potoczy, a nawet gdyby, to ktokolwiek zostanie prezydentem, to jego mandat będzie podważany przez każdą ze stron i w tym sensie następne cztery lata amerykańskiej prezydentury będą politycznie osłabione. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie z tego tytułu do żadnych poważniejszych zamieszek i paraliżu amerykańskiej polityki zagranicznej. W interesie Polski jest to, aby to rozstrzygnięcie było jak najspokojniejsze. Myślę, że jest to nawet ważniejsze od tego, na czyją korzyść ostatecznie ono będzie.
Kamil Kwiatek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/525771-nasz-wywiad-co-dla-polski-oznacza-wygrana-bidena