Pandemia pandemią, ale interes musi się kręcić. Dziś w Brukseli zaczęły się dwudniowe międzynarodowe Targi Dziecięce. Nie, proszę państwa, nie chodzi o targi z produktami dla dzieci. Chodzi o handel dziećmi. Impreza o nazwie Men Having Babies ma charakter obwoźny: we wrześniu odbyła się w Paryżu, w październiku Tajpei, a w grudniu odbędzie w Tel-Awiwie.
Towarem na sprzedaż są dzieci, a kupcami – bogaci homoseksualiści, których stać na wyłożenie od 90 tysięcy do 150 tysięcy dolarów (w zależności od ceny katalogowej) za produkt. W pakiecie jest nie tylko wynajęcie macicy na dziewięć miesięcy, lecz także pomoc prawna, dostarczenie komórek jajowych i nasienia, opłata za przeloty i hotele itd.
Z powodu pandemii targi mają charakter hybrydowy. Część prezentacji odbywa się osobiście, część z powodu pandemii za pośrednictwem internetu. Trzymające się za ręce pary gejowskie zapraszane są do stoisk, przeglądają prospekty, widać, że mają problem z podjęciem decyzji, bo oferta jest bogata. Dzieci do wyboru, do koloru. Można zażyczyć sobie rasę, płeć, kolor włosów lub oczu.
Zredukowanie roli kobiety
Kobiety traktowane są jak klacze rozpłodowe, ponieważ takie mają tylko zadanie. Nikt ich nie pyta o zdanie, o ich uczucia, marzenia, plany. Są tylko samicami, których użyteczność zredukowana zostaje do macicy.
Impreza odbywa się w Brukseli, mimo że w Belgii surogacja komercyjna jest przez prawo zakazana. Jak widać, przepis jest martwy, skoro dobija się tam targów i wynajmuje macice jak inkubatory.
W tym świetle nowego znaczenia nabiera fakt, że niedawno w Brukseli po raz pierwszy w historii Europy wicepremierem została transseksualistka. Chodzi o niejaką Petrę de Sutter, aktywistkę ruchu LGBT, która zdecydowanie domaga się zalegalizowania macierzyństwa zastępczego w Europie. Wszystko wskazuje na to, że czeka nas kolejna batalia w wojnie kulturowej, tym razem o prawne usankcjonowanie surogacji.
Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z formą niewolnictwa kobiet i handlu żywym towarem, czyli dziećmi. Surogacja stanowi podeptanie ludzkiej godności w każdym aspekcie. Żadna kobieta nie zgodziłaby się dobrowolnie na potraktowanie jak klacz rozpłodowa i wynajęcie swej macicy oraz urodzenie dziecka dla jakiejś pary gejowskiej, gdyby nie zmusiła jej do tego dramatyczna sytuacja finansowa. To przecież nie przypadek, że surogatki rekrutują się z bardzo biednych krajów.
Kampania medialna na Zachodzie
A jednak na Zachodzie trwa już kampania medialna dążąca do przewartościowania i odwrócenia znaczeń – to, co w rzeczywistości jest upodleniem kobiet i instrumentalizowaniem dzieci, przedstawia się jako wielkie dobrodziejstwo i prawo człowieka. Sentymentalne historie o celebrytach, takich jak Elton John czy Ricky Martin, którzy zafundowali sobie dzieci z surogacji i teraz obnoszą się ze swoim szczęściem, mają służyć legitymizacji haniebnego procederu. Fakt, że bogaci mężczyźni wykorzystują biedne kobiety, przykrywany jest ckliwymi historyjkami o szczęśliwych dzieciach w gejowskich rodzinach oraz wzniosłymi hasłami o prawach człowieka.
Jeszcze parę lat takiego prania mózgu i zmieni się nastawienie opinii publicznej. Widzieliśmy już przecież, że to, co jeszcze dwadzieścia lat temu traktowane było jako zboczenie, dziś jest uważane za normę kulturową, społeczną i prawną. To, co było zabijaniem bezbronnych, stało się prawem kobiet. Niewykluczone więc, że surogacja, czyli niewolnictwo kobiet i handel dziećmi, też będzie uchodzić za prawo człowieka, a na ulice będą wychodzić tłumy, by bronić tego prawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/525498-w-brukseli-zaczely-sie-targi-zywym-towarem