„Zwracam uwagę, że to Rada Europejska, a więc przedstawiciele państw narodowych, finalnie głowy państw, szefowie rządów głównie, będą oceniać wyniki, o których pani mówi i te kryzysy, o których pani mówi. W związku z tym państwa członkowskie Unii pokażą „gest Kozakiewicza”, nie zaakceptują tych rezultatów, które uderzały ewidentnie w ich kompetencje i nieformalnie, wbrew traktatom przesuwają prerogatywy z państw członkowskich UE w kierunku instytucji unijnych, a de facto kierujących tymi instytucjami największych państw” - mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Ryszard Czarnecki (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Podczas wczorajszego posiedzenia trzech instytucji unijnych – KE, Rady UE i PE – zdecydowano o wprowadzeniu nowej definicji praworządności. Nagle okazuje się, że przedstawiciele instytucji unijnych spotykają się w ramach trilogu i ustalają coś, co tak naprawdę nie jest w ich gestii – nie mają do tego ani upoważnienia, ani podstaw traktatowych. Jak odbierać całą tę sytuację?
Ryszard Czarnecki: To się dzieje prawem kaduka, nie ma bowiem żadnych podstaw formalno-prawnych. Jest to w najlepszym razie obchodzenie traktatów. Można nawet powiedzieć, że ich łamanie. To – używając pojęcia z polskiej historii najnowszej – swoista falandyzacja prawa. Jest to oczywiście element politycznej presji na Polskę, Węgry i inne kraje, aby nie walczyły tak o pieniądze z unijnego budżetu, aby w ten sposób skłonić nasz region do autoredukcji aspiracji.
Dyrektor biura Komisji Europejskiej nie ukrywał, że chodzi o narzucenie Polsce konkretnej ideologii, którą ta odrzuca.
Powiem szerzej, że tego typu presja instytucji ponadnarodowych na państwa narodowe ma w ich strategii doprowadzić do osłabienia państw narodowych, które wtedy staną się łatwiejszym łupem, pod każdym względem, także tym, o którym pani mówi.
Czy to oznacza, że Niemcy czują, że ich hegemonia jest zagrożona i obawiają się, że pandemia może ten porządek Unii Europejskiej, który był do tej pory, wywrócić do góry nogami?
Na pewno sama akcja dotycząca funduszu odbudowy tak nagle zgłoszona była próbą Niemiec i Francji zatuszowania kompletnej bezradności i bezczynności Unii Europejskiej w pierwszych tygodniach pandemii, kiedy to Włochy i Hiszpanię nie tylko pozostawiono samym sobie, ale wręcz zakazywano pomocy dla tych krajów, także w postaci środków medycznych po to, żeby starczyło dla innych państw. Ten przykład braku solidarności europejskiej prowadził do wzrostu eurosceptycyzmu w Rzymie i w Madrycie, mimo że są to kraje rządzone przez lewicę, w efekcie – do osłabienia tego europejskiego mainstreamu. Stąd reakcja Berlina i Paryża, aby coś tym krajom dać, aby pieniędzmi „zatkać gęby” i ograniczyć narastającą falę eurosceptycyzmu. Myślę więc, że tandem niemiecko-francuski stosuje wobec innych krajów członkowskich Unii metodę kija i marchewki. Marchewka – finansowa – wobec Włoch i Hiszpanii, a kij – praworządnościowy – wobec Polski i Węgier i innych państw regionu. Oczywiście Berlin i Paryż doskonale wiedzą, że w traktatach europejskich nie ma definiowanej praworządności.
Ale biorąc pod uwagę, że ta decyzja, która zapadła wczoraj, stawia wszystkie kraje członkowskie w sytuacji, w której mogą mieć poczucie utraty wpływu na to, co się dzieje w Unii Europejskiej, i poczucie marginalizacji, czy to nie doprowadzi do wzrostu eurosceptycyzmu i zamiast do scalania UE doprowadzi do kolejnych podziałów?
Bardzo dobre pytanie. Zwracam uwagę, że to Rada Europejska, a więc przedstawiciele państw narodowych, finalnie głowy państw, szefowie rządów głównie, będą oceniać wyniki, o których pani mówi i te kryzysy, o których pani mówi. W związku z tym państwa członkowskie Unii pokażą „gest Kozakiewicza”, nie zaakceptują tych rezultatów, które uderzały ewidentnie w ich kompetencje i nieformalnie, wbrew traktatom przesuwają prerogatywy z państw członkowskich UE w kierunku instytucji unijnych, a de facto kierujących tymi instytucjami największych państw. Dla części państw członkowskich naszego regionu, chociaż może nie tylko, te ustalenia pozostaną na papierze. Będą po prostu political fiction.
Pytanie, czy tego political fiction instytucje unijne tudzież największe państwa członkowskie nie będą próbowały nam narzucić? Jak się przed tym obronić?
Oczywiście, że takie próby będą. Myślę, że odpowiedzią na pani pytanie jest to, że trzeba robić to, co dotychczas – robić swoje. Jednak w przypadku imigracji muzułmańskiej do Europy Warszawie i Budapesztowi udało się postawić na swoim. Tak samo należy zrobić również w kwestii tzw. praworządności.
Czy Polska nie powinna w tym momencie zawetować unijnego budżetu?
Uważam, że strona polska powinna podkreślać, że ten instrument weta można użyć.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/525382-nasz-wywiad-czarnecki-panstwa-ue-pokaza-gest-kozakiewicza