Etiopia znalazła się na progu wojny domowej, a nie można wykluczyć, że eskalacja lokalnego, wewnętrznego konfliktu, może doprowadzić do regionalnej wojny w tym strategicznie położonym regionie świata. Zastępca szefa armii powiedział, że „kraj wszedł w nieoczekiwaną wojnę” a izba niższa parlamentu Etiopii jednogłośnie zatwierdziła sześciomiesięczny stan wyjątkowy w regionie rządzonym przez opozycyjny Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia (TPLF).
Birhanu Jula, zastępca szefa armii etiopskiej powiedział w państwowej telewizji, że obecnie trwa mobilizacja sił zbrojnych które zostaną przerzucone celem „zaprowadzenia porządku” w zbuntowanej prowincji znajdującej się na północy kraju.
Sytuacja w prowincji Tigre, uległa zaostrzeniu po tym, jak władze w Addis Abebie oskarżyły 4 listopada Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia (TPLF) o napaść na jedną z tamtejszych baz wojsk federalnych. W istocie jednak, jak relacjonują media, mamy do czynienia ze sporem politycznym, który Ahmed Abiy, prezydent Etiopii, nota bene laureat Pokojowej Nagrody Nobla, postanowił rozstrzygnąć przy użyciu interwencji wojskowej.
Jak poinformowała, kontrolowana przez władze prowincji stacja telewizyjna Tigre TV, jednostki wojskowe znajdujące się na północy Etiopii wypowiedziały posłuszeństwo Addis Abebie i podporządkowały się lokalnemu rządowi, kontrolowanemu przez przedstawicieli TPLF.
Źródłem konfliktu, zdaniem obserwatorów, jest odejście przez Ahmeda Abiy od zasad na których zbudowana została współczesna Etiopia. Ten jeden z najludniejszych i najsilniejszych krajów Afryki, składa się z siedmiu prowincji rządzonych przez przedstawicieli zamieszkujących je ludów oraz dwóch megalopolis – Addis Abeba i Dire Daua. Regiony mają szeroką autonomię, która obejmuje kwestie podatkowe, politykę bezpieczeństwa i gospodarowanie gruntami rolnymi. Przez ostatnie 30 lat, władzę w kraju sprawowała szeroka koalicja, w skład której wchodzili m.in. przedstawiciele ludu Tigre, reprezentowani przez TPLF. W samej Etiopii, która zamieszkuje obecnie 105 mln osób stanowią oni mniejszość ok. 5 %, zamieszkują jednak strategicznie położoną Erytreę, byłą prowincję kraju, która uniezależniła się po długoletniej wojnie domowej. W 2019 roku, po zwycięstwie wyborczym Ahmeda Abiy postanowił odejść od zasady szerokiej reprezentacji przedstawicieli regionów we władzach centralnych i zbudował rząd składający się z reprezentantów jego formacji politycznej. Latem tego roku, w związku z pandemią władze centralne zaczęły wywierać presję na regiony aby przesunąć zaplanowane na jesień wybory parlamentarne. W praktyce taki ruch, jako, że w Etiopii prezydenta wybiera zgromadzenie narodowe, oznaczał przesdłużenie pełnomocnictw Ahmeda Abiy. Kontrolujący prowincję Tigre TPLF nie poddał się presji i przeprowadził wybory regionalne, co spotkało się nie tylko z niezadowoleniem władzy centralnej ale również doprowadziło do dalszego zaostrzenia relacji, jako, że finansowanie prowincji zostało przekazane przez Addis Abebę z rąk władz autonomicznych na rzecz delegatów „centrum”.
Ostatnie zaostrzenie sytuacji ma o tyle poważny charakter, że jak powiedzieli Associated Press amerykańscy przedstawiciele dyplomatyczni „To nie jest Syria. To nie jest Jemen. To jest inny rząd wielkości ”. Chodzi nie tylko o strategiczne położenie prowincji, ale powaga sytuacji związana jest również z faktem, że po zakończeniu w latach 90-tych wojny domowej z Erytreą, w prowincji Tigre pozostało, jak oceniają rosyjscy komentatorzy, około 80 % ciężkiego sprzętu jakimi dysponuje armia Etiopii.
Na to nakłada się nadal nierozstrzygnięty konflikt związany z budowaną przez Etiopię na Nilu Błękitnym Tamą Wielkiego Odrodzenia przy granicy z Sudanem. Ta rozpoczęta w 2011 roku, warta 4,5 mld dolarów inwestycja, która popierają wszystkie etiopskie partie polityczne, już stała się powodem istotnych napięć w regionie i przesunięć na lokalnej mapie geopolitycznej. Ostatnia runda rokowań w sprawie polityki wodnej Etiopii zakończyła się w dniu wczorajszym kompletnym fiaskiem. Etiopia po napełnieniu zbiornika mogącego pomieścić 74 mld m³ wody i uruchomieniu zbudowanej elektrowni wodnej stać się może nie tylko znaczącym regionalnym eksporterem energii elektrycznej, ale również państwem kontrolującym poziom wody w Nilu, co zwłaszcza w latach suszy ma olbrzymie znaczenie polityczne i wywierać może decydujący wpływ na bezpieczeństwo żywnościowe w sąsiednich krajach, przede wszystkim w Sudanie i w Egipcie.
Rywalizacja między Egiptem a Etiopią o regionalną dominacje już doprowadziła do przesunięć geopolitycznych, których ostatnie wydarzenia w prowincji Tigre mogą elementem. Początkowo, w 2018 roku Addis Abeba podjęła próbę pojednania z dotychczasowym „arcy-rywalem” Erytreą oraz budowa potrójnego aliansu, w skład którego obok Etiopii i Erytrei miałaby wejść również Somalia. Etiopskie elity, państwa nie mającego dostępu do morza, zaczęły nawet myśleć o budowie floty wojennej, która mogłaby stacjonować w specjalnie pozyskanej w tym celu bazie w Dżibuti i umożliwiać wywieranie wpływu na żeglugę przez Cieśninę Adeńską. Obecne zaostrzenie w graniczącej z Erytreą prowincji, zamieszkanej przez ten sam lud co Erytreę, powoduje, że Etiopia może zostać oskrzydlona przez państwa wobec niej wrogo nastawione, wśród których główną rolę odgrywa Egipt. Kair na posunięcia Etiopii odpowiedział z jednej strony zacieśnieniem regionalnej współpracy z Arabią Saudyjską i wejściem do powołanej w styczniu tego roku rady Arabsko - Afrykańskiej, z drugiej zaś sojuszem z władzami Sudan. Innym przejawem budowania przez Kair lokalnych sojuszy jest wsparcie przez Egipt niepodległościowych nurtów w Somalilandzie, chcącej się uniezależnić prowincji Somalii.
Wiele wskazuje na to, że „rogu Afryki” realizuje się na naszych oczach kolejny scenariusz eskalacyjny, który może doprowadzić do regionalnego konfliktu. Do długiej listy światowych ognisk zapalnych może dołączyć kolejne. Rywalizujące ze sobą i skonfliktowane państwa zamieszkuje 250 mln ludzi i to znacząco wpływa na powagę sytuacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/525303-etiopia-na-progu-wojny-domowej-a-moze-nawet-regionalnej