Nic już raczej nie uchroni raczej Donalda Trumpa od porażki wyborczej. Nie jest ona tak wielka jak przewidywały po raz kolejny skompromitowane sondaże, jednak zarówno w popular vote, jak i w liczbie elektorów Biden jest na wyraźnym prowadzeniu. Trudno podejrzewać, że domaganie się przez sztab Trumpa ponownego liczenia głosów cokolwiek zmieni. W tym wypadku nie pomoże nawet magik Roger Stone i sztab prawników wyjętych z bojów o Florydę w 2000 roku.
Jasne, że w czasie pandemii koronawirusa zdarzyły się błędy i może nawet fałszerstwa. Każde doniesienie o nieprawidłowościach dobrze wygląda w internetowym memie i rozpala coraz bardziej sfrustrowaną i gniewną opinię publiczną. Teoria o „ukradzionych” wyborach wpisuje się też gładko w absurdalne, ale niebezpiecznie popualarne w USA teorie spiskowe o istnieniu światowego rządu zwanego „deep state”. Nie sądzę jednak, że błędy i fałszerstwa mogły być liczone w milionach. Taka operacja jest trudna do przeprowadzenia. Może nawet niemożliwa. Przekonuje mnie też argument, że wzrost (choć w niektórych przypadkach jest zaskakująco wielki) głosów na Joe Bidena wynika z tego, że jego wyborcy bardziej boją się pandemii Covid 19 i wybrali głosowanie listowne. Takich głosów są dziesiątki milionów. Dopiero teraz są zliczane. Moim zdaniem Donald Trump wcale nie będzie cierpiał jak okaże się, że nie ma podstaw prawnych do zakwestionowania wyborów w kilku stanach.
Napisałem na gorąco wczoraj, że Donald Trump ogłaszając się zwycięzcą na wczesnym etapie liczenia głosów i mówiąc już wtedy o oszustwie ( zaskoczyło to nawet konserwatywnych komentatorów Fox News) rozpoczął swój show. Show dobrze przemyślany i zaplanowany. A właściwie nie jest to rozpoczęcie show, ile raczej wprowadzenie go na kolejny etap. Ten show nazywa się Trump. Donald Trump.
Po wyczerpaniu wszystkich możliwości prawnych, gdy prezydentura Joe Bidena stanie się faktem, Donald Trump nie zostanie pokonanym politykiem. Nie będzie looserem, którym tak gardzi całe swoje życie. Zostanie „oszukanym, zdradzonym i pokonanym” przez faul, a nie słabą formę. Faul nie odnotowany przez sędziego. Sędzia, czyli media jest bowiem razem w spisku z Demokratami, Clintonami i Deep State. Również Fox News, od którego w różnych momentach prezydentury Trump się odcinał, zostanie wsadzona do worka z „fake news media” i siłami, które nie pozwoliły osuszyć bagna Waszyngtonu- tak będzie wyglądać narracja Trumpa i jego najbliższego otoczenia.
Przyjdzie więc czas na jedyna prawdziwą telewizję, którą Trump chciał budować z Rogerem Ailesem, twórcą potęgi Fox News. Ailes zmarł na wygnaniu przez Murdochów, zmagając się na dodatek z oskarżeniami o molestowanie seksualne. Idea mediów Trumpa jednak pozostała silna podczas całej prezydentury multimilionera. Możliwe, że powróci pomysł skolonizowania America News Network (OANN), o czym pisałem jakiś czas temu.
Trump po opuszczeniu Waszyngtonu nie poprzestanie jednak tylko na własnych mediach. Pojawi się dla niego furtka na książki, gadżety, a może nawet jakieś fabularne produkcje filmowe. Myślę, że John Voight i James Woods chętnie zagrają w filmie przedstawiającym historię „zdradzonego o świcie” Donalda Trumpa. Nie zapominajmy, że elektorat Trumpa nie rozpłynie się w niebycie. On będzie coraz bardziej wściekły i żądny sprawiedliwości, za porażkę ich idola. Oczywiście prawie 70 mln wyborców nie głosowało tylko na Trumpa, ale też przeciwko lewicowemu duetowi Biden/Harris. Trump robił w ostatnim roku wiele gestów wobec zarówno ewangelików jak i katolików ( mianowanie Amy Coney Barrett do Sądu Najwyższego), by przykryć swój wizerunek skandalisty. Jednocześnie nigdy nie zrezygnował ze wspierania środowisk LGBT. Romansował też przez całą prezydenturę z Tea Party i libertarianami ( izolacjonizm międzynarodowy, niskie podatki).
Teraz jednak będzie mógł przejść do tworzenia zupełnie własnego ruchu. Opartego na fakcie, że to on wypełnił prawicowy marsz przez instytucję, obsadzając sądy konserwatystami, skończył z liberalnym oraz neokonserwatywnym paradygmatem w polityce zagranicznej i złamał potęgę politycznej poprawności. To jest jego wymierna spuścizna. Nie ważne, jak ją oceniamy.
Czy będzie to ruch wewnątrz Partii Republikańskiej, której mainstream przecież Trumpa nie znosi? Senat pozostanie poz tych wyborach w rekach Republikanów, więc opozycja wobec rewolucyjnego duetu Biden/Harris będzie mocna. Czy może jednak Trump spróbuje stworzyć coś na bazie wzmocnionego w kryzysie gospodarczym alt-rightu? Steve Bannon skłócił się z Trumpem i zrobił rzecz niewybaczalną- obrażał otwarcie Ivankę Trump. Jednak skrajnie cyniczny i wyrosły z biznesu Trump dla swojego interesu może topór zakopać. Może nie z samym Bannonem, któremu za finansowe oszustwa grozi 20 lat więzienia, ale ze środowiskiem wyrosłym przy Breitbart News.
Donald Trump może obrać wiele kierunków działania. W czasie coraz większej polaryzacji, dyktatury mediów społecznościowych i pęcznienia plemiennych baniek informacyjnych, człowiek o tak wybitnych umiejętnościach showmańskich ma wielką przyszłość. Nie zapominajmy też, że Trump przyciągnął do Partii Republikańskiej nowych wyborców. Nie tylko białych, gorzej sytuowanych przedstawicieli klasy robotniczej, którzy stali raczej przy Demokratach, ale powiększył od 2016 roku poparcie wsród czarnoskórych, Latynosów i kobiet. To wielki paradoks Trumpa, przedstawianego w liberalnych mediach jako rasista. Czas Donalda Trumpa dopiero nadchodzi, mimo zbliżającej się wielkimi krokami porażki wyborczej.
Ps. Jeżeli Joe Biden wygra wybory prezydenckie, będzie drugim w historii katolikiem w Białym Domu. Przed nim był nim John F. Kennedy. Swoją drogą to zabawne, że światowa lewica musiała trzymać kciuki za katolika, a nie byłego gwiazdora amerykańskiej telewizji, celebrytę i przyjaciela możnych tego świata z Hollywood.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/525238-dla-marki-trump-przegrana-nie-jest-wielkim-dramatem