Rosyjskie elity zastanawiają się co dla Rosji oznacza ewentualna zmiana w Białym Domu. I tak, były minister spraw zagranicznych Igor Iwanow jest zdania, że gdyby potraktować amerykańskie wybory w kategoriach sportowych, to większe poparcie w Rosji ma Donald Trump niźli Joe Biden. Do podobnego wniosku dochodzi też pisząca na portalu moskiewskiego Centrum Carnegie Tatiana Stanovaya, która przypomina historię nadziei, zawiedzionych zresztą, jakie Kreml pokładał w prezydenturze Donalda Trumpa.
W jej opinii jeszcze do helsińskiego szczytu między Stanami Zjednoczonymi a Federacją Rosyjską w 2018 roku Moskwa spodziewała się jakiejś formuły porozumienia, nowego dealu z Waszyngtonem, czy choćby uznania jej równego, partnerskiego statusu. Te oczekiwania w obliczu twardej postawy Donalda Trumpa, która przejawiała się choćby zaostrzeniem sankcji czy próbą zablokowania gazociągu Nord Stream 2, a obecnie w największym stopniu związana jest z trwającymi rokowaniami rozbrojeniowymi, w połowie kadencji amerykańskiego prezydenta na tyle wyblakły, że w Moskwie nikt już w drugiej jej fazie poważnie na reset nie liczył. Ale wówczas zaczęły przeważać inne argumenty, otóż, jak dowodzi Stanovaya rosyjscy stratedzy dostrzegli, że twarda postawa Stanów Zjednoczonych wobec europejskich sojuszników osłabia siłę więzi atlantyckiej, co w dłuższej perspektywie też jest Kremlowi na rękę.
„Nieobliczalność” Trumpa jako zagrożenie dla Rosji
Jednocześnie w tej części rosyjskich elit, która powiązana jest ze służbą dyplomatyczną, pojawił się w ostatnich latach pogląd, że „nieobliczalność” Trumpa może być w dłuższej perspektywie dla Rosji groźna. Chodzi przede wszystkim o kwestie związane z porozumieniami rozbrojeniowymi i nieliczenie się z interesami i opiniami Moskwy. Taką w gruncie rzeczy linię argumentacji prezentuje też Igor Iwanow, który odwraca kwestię stawiając pytanie nie jak wyniki amerykańskich wyborów mogą wpłynąć na politykę Waszyngtonu wobec Moskwy, ale jaką politykę w najbliższych latach powinna uprawiać Federacja Rosyjska. Tu od razu trzeba zaznaczyć, że Iwanow jest rosyjskim „liberałem” czy raczej pragmatykiem, więc jego poglądy nie oddają całego spectrum przekonań rosyjskiej elity władzy, co nie zmienia faktu, że warto je znać. Jest on zdania, że głównym i niezmiennym celem rosyjskiej polityki zagranicznej wobec Stanów Zjednoczonych winno być osiągnięcie pozycji niezależnego i równoprawnego partnera. Z tego nie można pod żadnym pozorem rezygnować, co oznacza, iż warto prawidłowo odczytać światową sytuację. A ona, zdaniem byłego szefa rosyjskiej dyplomacji charakteryzuje się co prawda relatywnym słabnięciem Stanów Zjednoczonych, które nie mają już pozycji niekwestionowanego hegemona mogącego jednostronnie narzucać swą wolę innym państwom, ale nie zmienia to faktu, że „niezależnie od wszystkich problemów wewnętrznych Stany Zjednoczone pozostaną w najbliższych latach wiodącym światowym mocarstwem”, przy tym wielokrotnie silniejszym od Rosji. A to oznacza, że żaden ze światowych problemów również w najbliższych latach nie będzie mógł być rozwiązany bez udziału Stanów Zjednoczonych, a tym bardziej, wbrew amerykańskim interesom. Ta lekcja realizmu dotyczy w szczególności, zdaniem Iwanowa, obszarów bezpieczeństwa międzynarodowego. W związku z tym, jest on zdania, że Rosja powinna „zejść z linii strzału”, nie starać się konfliktować ze Stanami Zjednoczonymi, co da jej potrzebny czas na poprawę sytuacji wewnętrznej.
Wobec głębokiego przeformatowania całego systemu stosunków międzynarodowych zachodzącego na naszych oczach i ostrej zintensyfikowanej walki o strefy wpływów między czołowymi graczami świata należy w miarę możliwości unikać bezpośrednich konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Nie zapominajmy, że na tym etapie Waszyngton dysponuje znacznie większymi środkami, może z wyjątkiem być może potencjału militarno-strategicznego, aby wyrządzić naszemu krajowi poważne szkody polityczne, gospodarcze i inne
— opisuje sytuację Igor Iwanow.
Wynika z tego, w opinii byłego szefa rosyjskiej dyplomacji, że należy przede wszystkim dążyć do wznowienia dialogu rozbrojeniowego i strategicznego, a w innych obszarach, unikać konfrontacji i poszukiwać pól pragmatycznej współpracy między Moskwą a Waszyngtonem. Należy też, proponuje, zmniejszyć temperaturę antyamerykańskiej agitacji w rosyjskich mediach kontrolowanych przez władze, bo to tylko utrudnia poszukiwanie wspólnego politycznego mianownika tam gdzie on wydaje się możliwy, czyli np. w Arktyce, w kosmosie czy w kwestii polityki nierozprzestrzeniania broni jądrowej.
Andriej Kortunow, dyrektor w rosyjskiej Radzie ds. Polityki Zagranicznej, wywodzący się z tego samego co Iwanow kręgu, diagnozuje, że jeśli w styczniu w Białym Domu władzę przejmie ekipa Joe Bidena, to z pewnością zakończy się europejska wojna na dwa fronty, która trwała przez ostatnie cztery lata. Jej istotą były zmagania Europy z jednej strony ze Stanami Zjednoczonymi, z drugiej zaś z Rosją. Pojednanie europejsko – amerykańskie doprowadzi do skoncentrowania uwagi obydwu podmiotów, zarówno Waszyngtonu jak i Brukseli (Berlina) na „kwestii rosyjskiej”, co nie wróży dobrze Moskwie, tym bardziej, że prezydent – demokrata będzie traktował presję wywieraną na Wschód jako jedną z metod cementowania relacji atlantyckich. Co gorsze, konsolidacji europejsko – amerykańskiej towarzyszyć może, w opinii Kortunowa, domykanie się proamerykańskich układów sił na innych kontynentach, głównie w Azji i w Ameryce Płd. Wszystko to umacnia dryf w stronę bipolarności i obiektywnie wpycha Moskwę w objęcia Pekinu. Jest też sprzeczne z idealnym, w oczach rosyjskich elit, kierunkiem ewolucji porządku światowego w stronę wielu biegunów siły. Czy rzeczywiście Moskwa w takie sytuacji może tylko tracić, zastanawia się w swym artykule Kortunow? Niekoniecznie. Można będzie bowiem znaleźć niektóre obszary, gdzie wpływ Europy będzie tonował wojownicze działania obecnej administracji, takie jak choćby kwestie rokowań strategicznych, polityki wobec Iranu czy Nord Stream 2. „Można założyć – konkluduje swe rozważania Kortunow, - że polityka USA pod rządami Bidena stanie się bardziej profesjonalna, racjonalna, konsekwentna i przewidywalna. W niektórych przypadkach skutki takiej transformacji będą raczej pozytywne dla Moskwy, w innych - raczej negatywne. Nowy styl polityki zagranicznej Ameryki stworzy zarówno nowe możliwości, jak i nowe wyzwania”.
Co dla Rosji oznaczałoby zwycięstwo Bidena?
Kortunow nie skrywa nadziei, że dojście do władzy administracji Joe Bidena z perspektywy Rosji to przede wszystkim więcej porządku w amerykańskiej polityce, co przy dobrze rozegranej partii, może jego zdaniem w konsekwencji doprowadzić do zawarcia przez Rosję „pokoju Brzeskiego”. Jest to recepta w jaki sposób Rosja nie powinna dać się wtłoczyć do obozu chińskiego, bo wtedy znajdzie się w bezpośredniej „strefie zgniotu”. Z naszej perspektywy warto pamiętać, że pokój zawarty w Brześciu to zawarty 3 marca 2018 roku traktat między Rosją, Niemcami a Austro-Węgrami kończący działania wojenne na Wschodzie. Warto też pamiętać, że Moskwa godziła się w nim na wielkie ustępstwa terytorialne wobec Niemiec.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/524803-rosja-a-ewentualna-zmiana-w-bialym-domu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.