”Biorąc pod uwagę, że poparcie dla Republikanów jest zawsze niedoszacowane oraz mobilizację wyborców Trumpa i Bidena, trudno powiedzieć kto wygra, mimo że trendy sondażowe pokazują zwycięstwo kandydata Demokratów” – mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl amerykanista Artur Wróblewski z Uczelni Łazarskiego, o wyborczych scenariuszach w Stanach Zjednoczonych.
wPolityce.pl: Zacznijmy od sprawy najważniejszej. Kto wygra wybory prezydenckie w USA?
Artur Wróblewski: Każdy z kandydatów ma szansę wygrać, ponieważ różnice poparcia w istotnych stanach – czyli tych wahających się – są niewielkie. Biorąc pod uwagę, że poparcie dla Republikanów jest zawsze niedoszacowane oraz mobilizację wyborców Trumpa i Bidena, trudno powiedzieć kto wygra, mimo że trendy sondażowe pokazują zwycięstwo kandydata Demokratów. Sondaże wskazują na zwycięstwo Bidena, ale są przesłanki politologiczne, które sugerują, że może być niespodzianka – tak jak cztery lata temu.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że te wszystkie czynniki ponownie będą sprzyjać Donaldowi Trumpowi?
Firma Research Cloud udowodniła, że preferencje wyborcze sympatyków Partii Republikańskiej są często ukrywane. Z różnych powodów wyborcy nie przyznają się do swoich preferencji, co w ogóle zafałszowuje nam obraz sondaży. Kolejna przesłanka politologiczna dająca szanse Trumpowi – mimo trendów w głównych sondażach – jest taka, że są sondaże – w tym te, które cztery lata temu przewidziały zwycięstwo Trumpa – które znowu pokazują na jego wygraną. Następuje również bezprecedensowa mobilizacja w stanach Michigan, Wisconsin, Pensylwania, Floryda. Również w Teksasie, gdzie poparcie dla Republikanów zmniejszyło się z przyczyn demograficznych, napływu ludności – z Kalifornii czy stanów północnych – o preferencjach demokratycznych, ludzi młodych. Już dwa lata temu miał tam problem Ted Cruz. Pokonał Beto O’Rourke’a z przewagą bodajże 2 pp., a w wyborach do Senatu sześć lat wcześniej wygrał z przewagą ponad 20 pp. Generalnie zmienia się Teksas, Arizona czy Georgia, która nie jest już czerwona (red. republikańska), tylko staję purpurowa. Bezprecedensowa jest jednak mobilizacja sympatyków Donalda Trumpa, którzy mają dość czy boją się rewolucji kulturowej, która postępuje w Stanach Zjednoczonych. Związana jest ona ostatnio chociażby z ideologią tzw. nowej sprawiedliwości rasowej, która tak naprawdę oznacza odwrotną dyskryminację i dyktat mniejszości. Pamiętajmy, że Afroamerykanów jest w USA 15 proc. Amerykanie mają być teraz zmuszeni do rewizji swojej historii, usuwania pewnych słów – np. z książek Marka Twaina – czy zrzucenia posągów starych wodzów. Postuluje się nawet, żeby w ogóle nie mówić o George’u Washingtonie czy Thomasie Jeffersonie, bo byli właścicielami niewolników. Ta poprawność polityczna i próba przerobienia społeczeństwa również denerwuje wyborców Trumpa i ich mobilizuje. Warto przypomnieć, że w 1968 roku mieliśmy również w Ameryce gwałtowne protesty – na tle rasowym, w związku z wojną w Wietnamie, przeciwko rządowi. Tworzyła się wtedy nowa lewica, która wyrosła z pnia neomarksizmu – czyli marksizmu zrewidowanego poprzez uzupełnienie go Heglem i wyrzucenie Lenina. I co się stało? Okazało się, że mimo tych wielkich rozruchów, hipisów, wojny kulturowej, obyczajowej, seksualnej rewolucji, 5 listopada 1968 r. wygrał Nixon, czyli kandydat republikański, bardzo konserwatywny – „zakapior”, antykomunista, wiceprezydent za Eisenhowera, co prawda różnicą 0,7 pp., ale jednak. Wcale nie jest niemożliwe, że sytuacja się powtórzy i że mimo rewolucji BLM i tego wszystkiego, co się dzieje, ponownie wygra prezydent Trump.
A czy biorąc pod uwagę skomplikowany system wyborczy w USA i niewielkie różnice sondażowe w środę będziemy mogli powiedzieć, że poznaliśmy 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych?
Poznamy wyniki exit poll, late poll i prawdopodobnego zwycięzcę. Nie możemy poznać ostatecznego zwycięzcy, skoro w Pensylwanii – wyrok stanowy zaakceptował Sąd Najwyższy – komisje mogą czekać jeszcze trzy dni na dosłanie kart do głosowania, w Wisconsin Sąd Najwyższy się na to nie zgodził, ale w innych stanach również komisje mogą czekać nawet do kilku dni. Jest to niemożliwe, skoro będzie można jeszcze zbierać karty do głosowania drogą korespondencyjną. W wielu stanach już oddano głosy – w Teksasie np. 9 mln, ale w niektórych z nich tych głosów nie wolno jeszcze liczyć. Wyniku wyborów nie poznamy po 23:59 we wtorek, tak jak chce tego Donald Trump. Poznamy tylko wstępne wyniki, które będą ulegać mniejszym czy większym modyfikacjom. Przypomnijmy, że 20 lat temu czekaliśmy bodajże do 20 grudnia i Sąd Najwyższy uznał, że większością 534 głosów wygrał George W. Bush, a nie Al Gore. Jest to kolejny scenariusz. Jeśli w sądach będą kwestionowane np. głosy korespondencyjne, to może się zdarzyć, że sprawa trafi do Sądu Najwyższego. Przy niewielkich różnicach w tych istotnych stanach może być tak, że to Sąd Najwyższy podejmie decyzje kto wygrał, czy uznać np. te 127 tys. głosów, które w Teksasie, w hrabstwie Harris zostały oddane metodą drive-thru, czyli z samochodów. Decyzja hrabstwa Harris jest nie do końca legalna, ponieważ ta sytuacja nie jest zdeklarowana w prawie stanowym Teksasu. Wtedy będzie rozstrzygał to Sąd Najwyższy, a pamiętajmy, że tam jest już przewaga 6 do 3 na korzyść sędziów konserwatywnych, czyli sympatyzujących właściwie z Republikanami.
W takiej sytuacji, do czasu ogłoszenia decyzji Sądu Najwyższego, kto byłby prezydentem USA?
Trump jest prezydentem do 20 stycznia 2021 r. To orzeczenie na pewno będzie przed 20 stycznia, podobnie jak 20 lat temu. W listopadzie mamy wybory, będziemy ewentualnie wiedzieć kto wygrał, ale muszą się zebrać elektorzy, którzy de facto zostaną wybrani tego 3 listopada. Oni spotykają się w stolicach swoich stanów w grudniu. Tam ostatecznie zatwierdzają wybór. To idzie swoją ścieżką. Do 20 stycznia się dowiemy. Chyba, że będzie remis. Gdyby był remis w głosach elektorskich, to wtedy sprawa trafia do Izby Reprezentantów i tam delegacjami stanowymi będzie głosowanie – czy wygrał Trump czy Biden. To jest kolejny scenariusz, ale bardzo mało prawdopodobny – zdarzyło się tak dotychczas tylko raz.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/524736-wywiad-amerykanista-bezprecedensowa-mobilizacja-wyborcow