Po ubiegłotygodniowych wyborach lokalnych na Ukrainie, która przyniosła spektakularną porażkę formacji Sługa Narodu Wołodymira Zełenskiego, wydarzenia polityczne jeszcze przyspieszyły.
Problemy na Ukrainie
Porażka wyborcza, której wymiar wyraźnie można było dostrzec w wielkich miastach, gdzie żaden (poza Krzywym Rogiem, rodzinnym miastem prezydenta) z kandydatów partii władzy nie ma szans na drugą turę wyborów mera, a cała formacja zdobyła niewielką liczbę mandatów w radach, najwyraźniej ośmieliła opozycję, o której mało kto wiedział, że w ogóle istnieje. Otóż we wtorek ukraiński Sąd Konstytucyjny orzekł, że art. 366-1 kodeksu karnego, który penalizował niezłożenie przez urzędników i polityków prawidłowych deklaracji majątkowych i bezprawne wzbogacenie, jest niekonstytucyjny. Ten zapis ukraińskiego prawa był głównym narzędziem, którym dysponowała specjalna prokuratura antykorupcyjna (NABU), a jego unieważnienie oznacza w praktyce pozbawienie tej instytucji możliwości działania i zatrzymanie procesu walki z korupcją, a przecież Ukraina jest oskarżana przez wiele państw Zachodu, że nie walczy z tym zjawiskiem energicznie.
Polityczne okoliczności tego co się stało są również dwuznaczne. Stosowny wniosek w tej sprawie złożyli deputowani prorosyjskiej formacji „Za życie”, która w wyborach lokalnych wzmocniła swój stan posiadania. Jak informują ukraińskie media, wniosek został przedstawiony Sądowi Konstytucyjnemu rano, a po kilku godzinach, na posiedzeniu zamkniętym sędziowie (prócz czterech) przegłosowali uznanie za niezgodne z konstytucją ściganie tych, którzy złożyli nie odpowiadające prawdzie deklaracje. Dodatkowo, sąd unieważnił kompetencje Narodowej Agencji do Walki z Korupcją. Bezpośrednim skutkiem orzeczenia Sądu Konstytucyjnego było zamknięcie dostępu opinii publicznej do elektronicznego systemu deklaracji majątkowych urzędników i deputowanych, a specjalna prokuratura stworzona po to aby walczyć z korupcją zmuszona zostanie do zamknięcia 110 śledztw, które rozpoczęte zostały w związku ze składaniem fałszywych deklaracji. Ukraińscy komentatorzy zwracają uwagę, że takiego tempa procedowania Sądu Konstytucyjnego, na dodatek w tak istotnej i drażliwej sprawie, nie obserwowano wcześniej, nawet za czasów Janukowycza.
Przedstawiciele Agencji do Walki z Korupcją, w specjalnym komunikacie, opublikowanym tego samego dnia, kiedy Sąd Konstytucyjny wydał swe orzeczenie, poinformowali ukraińską opinię publiczną o tym, że mogło być ono podjęte w sytuacji „konfliktu interesów”. Wobec dwojga z orzekających sędziów toczy się bowiem dochodzenie o złożenie deklaracji majątkowych niezgodnych z rzeczywistością, w których nie ujawnili części swych dochodów. W przypadku kolejnego sędziego pojawiły się zarzuty posługiwania się sfałszowanym dokumentem, a jeszcze dwóch oskarża się o niedopełnienie procedur administracyjnych związanych ze składaniem deklaracji. Wszystko to razem wzięte, zdaniem Agencji, świadczy o tym, że sędziowie wydali werdykt we własnej sprawie nie będąc bezstronnymi. A na dodatek, dziennikarze znanego programu śledczego „Schemy” ujawnili, że kierujący pracami ukraińskiego Sądu Konstytucyjnego sędzia Aleksandr Tupickij, w 2018 roku nabył parcelę na Krymie, podpisując umowę skonstruowaną zgodnie z rosyjskim prawodawstwem, co w świetle ukraińskiego prawa jest przestępstwem.
Demontaż systemu walki z korupcją i wątek rosyjski
Dmytro Kuleba minister spraw zagranicznych Ukrainy, powiedział, komentując decyzję Sądu, że w praktyce oznacza ona demontaż całego, zbudowanego przy współpracy z zachodnimi partnerami i będącego jednym z gwarantów, że perspektywa integracji Ukrainy ze strukturami europejskimi przez kogokolwiek traktowana jest poważnie, systemu walki z korupcją. Z kolei Aleksiej Daniłow, sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony, jest zdania, że z przyjęciem orzeczenia mieli związek „agenci” Rosji i bezpośrednio Kremla. Jak można przypuszczać, słowa te dotyczą Wiktora Medwedczuka, polityka i oligarchy, przyjaciela Putina, który niedawno, mimo obostrzeń związanych z pandemią, spotkał się pod Moskwą z rosyjskim prezydentem. „Monitorujemy wyraźne działania pewnej grupy osób – powiedział Daniłow w wywiadzie dla jednej ze stacji radiowych - , których celem jest zniszczenie państwowości Ukrainy. A decyzje, które podejmują te osoby, mają na celu właśnie to… Nie mam prawie żadnych wątpliwości, że kraj będący agresorem może w tym uczestniczyć.” Daniłow powiedział też, że o swoich ocenach zakomunikował również prezydentowi Zełenskiemu, który zresztą niedługo po tym jak został poinformowany o orzeczeniu Sądu Konstytucyjnego przystąpił do działania. Na zwołanym w trybie nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa i Obrony z udziałem Wołodymyra Zełenskiego i członków rządu zapadły decyzje o natychmiastowym uruchomieniu na nowo rejestru elektronicznych deklaracji urzędników a także o wydaniu specjalnego „ukazu” który nakładał na rząd obowiązek podjęcia wszelkich niezbędnych kroków aby Agencja ds. Walki z Korupcją mogła normalnie działać do momentu, kiedy prawny porządek jej funkcjonowania nie zostanie przywrócony w Radzie Najwyższej. Ten ostatni zapis, oznacza inicjatywę legislacyjną Zełenskiego, który w przygotowanym i przesłanym do parlamentu projekcie ustawy odwołuje obecny skład sędziowski Sądu Konstytucyjnego, a ponadto, co warto zauważyć, wprowadza system oceny pracy ukraińskich sądów różnych szczebli.
Zmiana postawy Rosji
Nie można wykluczyć, że ta próba destabilizacja sytuacji wewnętrznej na Ukrainie może mieć związek ze zmianą postawy Rosji w sprawie tzw. „republik ludowych” Donieckiej i Ługańskiej. Otóż w trakcie ostatniego posiedzenia na szczeblu roboczym w ramach tzw. formatu mińskiego Moskwa zaprezentowała nowy plan pokojowy, który zdaniem dziennikarzy rosyjskiego portalu Reporter jest niczym innym jak rozpisanym na kilkanaście punktów planem ustępstw. Najważniejszym z nich ma być rezygnacja z konstytucyjnych regulacji dających autonomię wschodnich zbuntowanych ukraińskich prowincji a zgodzenie się na „specjalny status”, który co więcej ma obowiązywać do roku 2050, a nie być niezmiennym elementem ustroju państwa. Kolejnym, krytykowanym zresztą przez dziennikarzy rosyjskiego portalu punktem nowej propozycji jest zgoda na wycofanie i rozwiązanie uzbrojonych formacji w skład których wchodzą obywatele innych państw, co oznacza, że na terenie Doniecka i Ługańska mają pozostać jedynie lokalne milicje. I wreszcie, rosyjski portal, uważa, że zgoda na oddanie kontroli nad granicą z Rosją Kijowowi już dwa tygodnie po tym jak wyniki lokalnych wyborów zostaną uznane przez OBWE jest kolejnym ustępstwem. Zastanawiając się dlaczego Moskwa decyduje się na takie kroki, dziennikarze Reportera są zdania, że Rosja w wyniku „nauki” jaką pobrała w czasie konfliktu miedzy Armenią a Azerbejdżanem, której istotą jest przekonanie, iż nie może się angażować jeśli jedną ze stron popiera regionalne mocarstwo jakim jest Turcja, postanowiła zawczasu „wyczyścić” sytuację i status Doniecka, tym bardziej, że i w tym przypadku Turcja wspiera Ukrainę.
Wydaje się jednak, że możemy też mieć w istocie do czynienia z inną motywacją Kremla. Szybka reintegracja Doniecka z Ukrainą w oczywisty sposób zwiększa polityczne znaczenie sił prorosyjskich w ukraińskiej polityce, wzmocnionych jeszcze po wyborach lokalnych. Zawarta w propozycji rosyjskiej idea zwrotu znacjonalizowanych przez władze „republik ludowych” przedsiębiorstw ich poprzednim właścicielom, czyli ukraińskim oligarchom, może oznaczać, że Kreml chce rozpocząć, a może już rozpoczął, grę na ich pozyskanie. Jeśli do tego dołączy się utrata reputacji Kijowa w oczach Zachodu, na tle nieskuteczności walki z korupcją, kryzys wywołany Covid-19 i być może odejście Unii od polityki bezwizowej wobec Kijowa to już mieć możemy do czynienia z zaostrzeniem sytuacji wewnętrznej. Od jakiegoś czasu mówi się też w Kijowie, że deputowani wchodzący do klubu Sługi Narodu, a powiązani z oligarchą Kołomojskim, mogą się zdecydować na secesję. Klub jest zresztą rozrywany wewnętrznymi sporami. Taki scenariusz może oznaczać, że Zełenski traci większość w Radzie Najwyższej, a być może nawet rozpisuje wybory przedterminowe, które mogą zmienić w ukraińskiej polityce bardzo wiele. I na to zdaje się grać obecnie Rosja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/524488-o-co-rosja-moze-grac-obecnie-na-ukrainie