Annegret Kramp-Karrenbauer, szefowa niemieckiej CDU i federalna minister obrony wygłosiła przed kilkoma dniami ważne przemówienie, które winno być i w Polsce dostrzeżone, nawet jeśli z oczywistych względów nasza uwaga skoncentrowana jest obecnie na czym innym. Zarówno miejsce, jak i czas jej wystąpienie nie był zapewne kwestią przypadku, co oznacza, że mamy do czynienia z sygnałem o charakterze strategicznym, który dobrze zrozumiany może zmienić sytuację polityczną w naszym regionie Europy.
Federalna minister wystąpiła w Steuben-Schurz Society, najstarszym niemieckim stowarzyszeniu promującym przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi, co w oczywisty sposób związane jest ze zbliżającymi się amerykańskimi wyborami prezydenckimi i trwającą właśnie dyskusją na temat kształtu relacji atlantyckich. To co powiedziała, a wystąpiła, jako zdecydowany zwolennik utrzymania a nawet wzmocnienia więzi Niemiec ze Stanami Zjednoczonymi należy odczytywać w kategoriach propozycji, czy oferty pod adresem nowej administracji.
Co powiedziała? Dla niemieckiej polityk silne relacje Berlina i Waszyngtonu są westbindung, czyli spoiwem, kotwicą która utrzymuje Niemcy w świecie wartości umownego Zachodu z konstytuującymi go demokracją i systemem rynkowym. Alternatywą dla takiej orientacji, był zawsze w historii Niemiec niebezpieczny romantyzm, który inklinacje autorytarne łączył z orientacją na Rosję. Ta nieskrywana krytyka „pruskiej tradycji” w historii Niemiec jest w wystąpieniu Kramp-Kerrenbauer elementem ważnym, który winien być dostrzeżony, tym bardziej, że nie ma ona li tylko charakteru historycznego wtrętu, ale łączy się z rozumieniem dzisiejszej geostrategicznej sytuacji świata. Tylko, jak argumentuje, silna, zjednoczona Europa współdziałająca ze Stanami Zjednoczonymi jest w stanie postawić tamę „niewątpliwej” żądzy ekspansji jaką cechują się, zdaniem niemieckiej polityk Rosja i próbie uzyskania światowej hegemonii, co jest strategicznym celem Chin. I to jej zdaniem jest dziś „nową kwestią niemiecką”, którą elity strategiczne najsilniejszego państwa starego kontynentu muszą rozstrzygnąć w duchu realizmu. Co to w opinii Kramp-Kerrenbauer znaczy i jakie rodzi konsekwencje? Niemcy muszą nauczyć się żyć w sytuacji geostrategicznego paradoksu, który polega na tym, że z punktu widzenia bezpieczeństwa protekcja Stanów Zjednoczonych musi być nad Europą utrzymana a jednocześnie niemiecki wkład w ten system musi wzrosnąć, znacząco wzrosnąć. Ameryka nie powinna, argumentuje, zwijać parasola nuklearnego, ale kwestia obrony na wypadek konfliktu kinetycznego, czy tradycyjnego, na wschodniej flance NATO, winna stać się domeną Europejczyków. W praktyce oznaczać to musi przeniesienie części wysiłków związanych z potencjałem wojskowym w Państwach Bałtyckich, w Polsce, na wybrzeżu czarnomorskim również na Niemcy.
Niemiecka polityk stawia sprawę jasno – Berlin jest gotowy do zmiany swej dotychczasowej polityki w kwestiach bezpieczeństwa, co nie tylko oznacza deklarację zwiększania własnego budżetu wojskowego, ale również zmianę głębszą. „Wiemy – mówi niemiecka minister -, że w następnych dziesięcioleciach będziemy mieli do czynienia z inną niźli w przeszłości polityką zagraniczną Stanów Zjednoczonych. Zmieniona sytuacja geopolityczna wymaga tego”. Ta deklaracja, związana z oczywistym przesunięciem uwagi Stanów Zjednoczonych na kwestie rywalizacji z Chinami skłania Kramp-Kerrenbauer do złożenia Waszyngtonowi czegoś na kształt propozycji geostrategicznego kontraktu – Niemcy są gotowe do odgrywania w następnych latach roli głównego partnera Ameryki w Europie i proponują, aby amerykańskie elity, kolejna administracja, potwierdziła obowiązywanie tej „umowy”.
Niemiecka „oferta” składa się z czterech punktów. Po pierwsze nie nastąpią cięcia budżetu wojskowego w związku z pandemią Covid-19. Przyszłoroczny projekt zakłada wzrost wydatków na obronność i w najbliższych latach ten trend zostanie utrzymany, co pozwoli dojść, do pułapu 2 % PKB. Po drugie, Niemcy, a co za tym idzie cała Unia Europejska, są gotowi do negocjacji i w efekcie podpisania ze Stanami Zjednoczonymi umowy o wolnym handlu i rozstrzygnięcia wszystkich z tym związanych kwestii regulacyjnych. Ten sygnał, co istotne, wpisany jest w wizję wspólnej europejsko – amerykańskiej strategii rywalizacji z Chinami. Niemcy proponują, aby używać w tym zakresie narzędzi rozszerzających obszar poszanowania praw patentowych, własności intelektualnej, swobody inwestowania i znoszenia protekcji, bo to ich zdaniem, a nie proponowane przez Donalda Trumpa przenoszenie produkcji i zmianę łańcuchów kooperacji, w sposób znacznie skuteczniejszy pozwoli hamować wzrost chińskiego potencjału. Po trzecie, Kramp-Kerrenbauer mówi o „zdjęciu z ramion” Stanów Zjednoczonych części ciężarów związanych z politycznym stabilizowaniem bezpośredniego sąsiedztwa Europy – basenu Morza Śródziemnego, Bałkanów czy Dalekiej Północy. Europa i Niemcy winny być aktywniejsi, przyjąć na siebie więcej obowiązków i ponosić więcej kosztów. Po czwarte, wreszcie, Niemcy winny stanowczo, jak argumentuje, potwierdzić wolę dalszego uczestnictwa w programie nuclear sharing i ponosić związane z nim koszty. Dlatego Niemcy winny kupić samoloty Tornado zdolne do przenoszenia ładunków jądrowych. A sama kwestia, jak argumentuje nie jest związana z perspektywą wojny nuklearnej ale ze wzmocnieniem własnej pozycji negocjacyjnej. Tak długo jak są państwa, a niemiecka polityk wskazuje w tym wypadku na Rosję, które posługują się szantażem nuklearnym w toku rokowań z partnerami zagranicznymi, to nie chcąc ustępować, trzeba mieć te same narzędzia. Na koniec swego wystąpienia, mówiąc o wdzięczności, jaką wobec Stanów Zjednoczonych odczuwają Niemcy, Kramp-Kerrenbauer, powiedziała też coś, co winno być, jak sądzę usłyszane również w Warszawie – „Powiem bardzo jasno: bezkrytyczna lojalność nie jest dobrym sposobem okazania tej wdzięczności.”
Oferta, jaką przedstawiła niemiecka minister, jeśli zostanie przyjęta, zmieni nie tylko charakter relacji atlantyckich, układ sił w NATO na bardziej partnerski, ale również stanowić będzie zobowiązanie najbogatszego państwa kontynentu europejskiego do budowy, a raczej współkształtowania bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO. Niemcy najlepszym europejskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, można by tak streścić przesłanie Kramp-Kerrenbauer pod adresem Waszyngtonu. Warto jednak zauważyć, że zobowiązania tego nie uda się Berlinowi wypełnić bez współpracy z Warszawą. I ułożenie form, czy formuł tej współpracy, w tym np. finansowania przez Berlin, części wysiłku związanego z modernizacją polskich sił zbrojnych, może być korzystne również dla polskiego bezpieczeństwa. Warto byłoby aby polskie elity dostrzegły nadarzającą się okazję i już zaczęły pracować nad naszymi propozycjami w tym zakresie. Oczywiście o ile „rewolucja” nie przeszkadza im zajmować się sprawami bezpieczeństwa naszego państwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/524304-niemcy-najlepszym-europejskim-sojusznikiem-usa