Holenderski dziennik „Het Financieele Dagblad” opublikował 19 października 2020 roku tekst zatytułowany „Węgry i Polska nadal trzymają UE w garści”. W artykule postawiona została teza, że Budapeszt i Warszawa „od lat łamią zasady praworządności”, za co powinno im się odebrać fundusze europejskie, jednak Polacy i Węgrzy trzymają Unię w szachu, szantażując ją wetem w sprawie przyszłego budżetu UE.
Nie byłoby w tym nic zaskakującego, bo tego typu teksty często pojawiają się w prasie zachodniej, gdyby nie fakt, że materiał zilustrowany został obraźliwym rysunkiem przedstawiającym flagi państw unijnych, przy czym na polskiej i węgierskiej fladze domalowano dłoń z uniesionym w górę środkowym palcem.
Ambasador Węgier w Hadze András Kocsis postanowił zareagować i napisał do „Het Financieele Dagblad” list, w którym odniósł się do stawianych w tekście zarzutów oraz wyraził swą opinię o wspomnianym rysunku. Redakcja odmówiła jednak publikacji pisma. W związku z tym polemika pojawiła się na stronach internetowych ambasady, a dzięki temu stała się znana także na Węgrzech.
W swym liście András Kocsis zauważył, że artykuł w „Het Financieele Dagblad” obnaża całkowity brak zrozumienia tematyki, którą porusza, zaś rysunek może budzić jedynie poczucie zażenowania.
Fundusze spójności nie są nagrodą za dobre sprawowanie
Przy okazji węgierski ambasador wyjaśnił nieporozumienia wokół funduszy spójnościowych UE:
Politycy i liderzy z Europy Zachodniej chętnie prezentują fundusze UE jako darowizny od płatników netto dla mniej zamożnych państw członkowskich. Jednak w rzeczywistości nie jest to prawdą. Fundusze te utworzono w latach siedemdziesiątych XX wieku, aby zniwelować lukę rozwojową między państwami członkowskimi UE. Jest to ważne dla rynku wewnętrznego UE. W zamian za fundusze spójności mniej rozwinięte państwa członkowskie otworzyły swoje rynki dla przedsiębiorstw z innych państw członkowskich. Zachodnie firmy odniosły znaczne korzyści z tego porozumienia, które dało im dostęp do nowych rynków i nowych źródeł wysokiej jakości siły roboczej. Duża część z każdego euro, które UE przekazuje owym państwom członkowskim, trafia ponownie do Europy Zachodniej.
To nie Polacy i Węgrzy są szantażystami
András Kocsis wyjaśnił też, że Polska i Węgry nie szantażują nikogo w negocjacjach dotyczących wieloletniego budżetu Unii i funduszu naprawczego; wręcz przeciwnie – chcą w tej sprawie trzymać się porozumienia wypracowanego w lipcu 2020 roku przez Radę Europejską. Jednak niektóre państwa członkowskie i Parlament Europejski próbują złamać warunki tamtego porozumienia i uzależniają swe poparcie dla budżetu Unii i funduszu naprawczego od połączenia kwestii praworządności z przyznawaniem funduszy europejskich.
To – zdaniem strony węgierskiej – wymagałoby jednak zmiany traktatów Unii Europejskiej i wprowadzenia do nich mechanizmów praworządności. Taki krok wszakże może dokonać się jedynie za jednomyślną zgodą wszystkich państw członkowskich UE. Tak więc – jak zaznaczył ambasador – unijny budżet i fundusz naprawczy są dziś zakładnikami nie Węgier i Polski, lecz tych, którzy próbują obejść traktaty UE.
To nie spór o praworządność, lecz o suwerenność narodową
András Kocsis przypomniał też, że rzeczywisty spór między Budapesztem a częścią elit unijnych nie dotyczy praworządności, lecz suwerenności narodowej.
Ponadto musimy zrozumieć, że źródłem konfliktu między Węgrami a naszymi europejskimi partnerami nie jest tak naprawdę praworządność, ale konflikt ideologiczny między demokracją liberalną a chrześcijańską. Nasz patriotyczny rząd zdecydowanie opowiada się za suwerennością narodową, kierując się chrześcijaństwem i stawia w centrum rodzinę zamiast migracji. To wszystko, oczywiście, jest zbyt trudne do przyjęcia dla notorycznie nietolerancyjnej elity liberalnej, przez co Węgry przez długi czas były głównym złem w głównym nurcie dyskursu zachodnioeuropejskiego.
Na koniec ambasador Węgier przypomniał artykuł 4 Traktatu UE, który powinien być przestrzegany przez wszystkie podmioty unijne:
Unia szanuje równość państw członkowskich wobec traktatów, a także ich tożsamość narodową, nierozerwalnie związaną z ich podstawowymi strukturami politycznymi i konstytucyjnymi.
Okazywanie pogardy to słaba metoda perswazyjna
Gazeta „Het Financieele Dagblad” dała prawdziwy więc pokaz europejskich standardów: opatrywanie krytycznych tekstów obraźliwymi rysunkami, a następnie odmawianie stronie krytykowanej i obrażanej prawa do odpowiedzi i przedstawienia własnych racji.
Nietrudno przewidzieć, że aroganckie postępowanie niderlandzkiej redakcji utwierdzi jedynie Węgrów (nie tylko władze, lecz także zwykłych obywateli) w przekonaniu, że są traktowani przez zachodnioeuropejskie elity z pogardą i poczuciem wyższości. Jeżeli Holendrzy chcieli w ten sposób osiągnąć usztywnienie stanowiska negocjacyjnego Węgrów, to z pewnością im się to udało.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/523442-wegierski-ambasador-w-holandii-broni-polski-i-wegier
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.