Ubiegłotygodniowa, piątkowa, wizyta prezydenta Wołodymira Zełenskiego w Turcji doprowadziła do podpisania szeregu porozumień o współpracy sektorów obronnych obydwu państw w ramach strategicznej współpracy między Ukrainą a Turcją. Rosyjscy komentatorzy są nawet zdania, że Kijów orientuje się politycznie na Ankarę, dostrzegając w Turcji jedyne państwo należące do NATO, które realnie, nie na poziomie deklaracji, rzuca wyzwanie rosyjskiemu imperializmowi.
Zełenski w wywiadzie dla tureckiej agencji informacyjnej Demirören powiedział, że „chciałbym zwrócić Państwa uwagę na fakt, że duża liczba ukraińskich wojskowych jest szkolona w ośrodkach szkoleniowych Republiki Turcji, zdobywając najnowocześniejszą wiedzę i doświadczenie w pracy z najlepszymi przedstawicielami sił NATO. Takie podejście okazało się również istotne dla uzyskania przez nasz kraj statusu specjalnego partnera Sojuszu.” Oznacza to, że obok Wielkiej Brytanii, z którą Zełenski podpisał niedawno szereg porozumień o charakterze wojskowym, to właśnie Turcja, ma być państwem dzięki któremu Ukraina będzie integrowała się operacyjnie z NATO. Ponadto rosyjskie media, szeroko informujące o podpisanych porozumieniach będących efektem wizyty Zełenskiego w Turcji zwracają uwagę na fakt, że dotyczą one współpracy w zakresie budowy silników mających zastosowanie do tureckich dronów oraz wspólnej budowie okrętów i systemów obrony przeciwlotniczej. Jednak największe zaniepokojenie przywoływanych w mediach rosyjskich ekspertów wojskowych budzą zapowiedzi współpracy w zakresie konstrukcji nowej klasy tureckich dronów bojowych. Po doświadczeniach w Syrii, Libii i obecnie w Karabachu, ich zastosowanie na szerszą skalę na wschodzie Ukrainy może, ich zdaniem, doprowadzić do zmiany w układzie sił i postawić tzw. „republiki ludowe” Doniecka w trudnej sytuacji. Tym bardziej, że mowa jest o wyposażeniu tureckich dronów Bayraktar TW2 w ukraińskie silniki turbośmigłowe AI-450 C, co w efekcie już doprowadziło do powstania modelu drona bojowego Bayraktar Akıncı. Cechuje się on znacznie lepszymi, niźli stosowane w Syrii i Libii, parametrami technicznymi. O ile model TW 2 ma zasięg 8 km, o tyle nowsza ukraińsko – turecka koprodukcja ma zasięg większy o 1/3 i może przebywać w powietrzu nawet dobę. Nowy dron ma też dwa razy większy udźwig. Wszystkie te parametry, w opinii rosyjskich specjalistów, powodują, że nowy dron może być praktycznie niewykrywalny dla taktycznych systemów obrony przeciwlotniczej i doprowadzić do zmiany układu sił.
Uzyskanie przez Ukrainę tego rodzaju broni, określanej przez rosyjskich ekspertów mianem broni o strategicznym charakterze jest z perspektywy Moskwy tym groźniejsze, że z dostępnych informacji wynika, iż Rosja prowadzi prace nad konstrukcją własnych aparatów bezpilotowych podobnej klasy, ale do ich seryjnej produkcji jest jeszcze daleko.
W tym kontekście deklaracje prezydenta Recepa Erdoğana, który w trakcie wizyty Zełenskiego potwierdził poparcie dla ukraińskich aspiracji wejścia do NATO a także podkreślił, iż Ankara nigdy nie pogodzi się z aneksją Krymu i separatystycznymi tworami na wschodzie Ukrainy, brzmią, w opinii niektórych rosyjskich komentatorów jako zapowiedź otwarcia przez Turcję nowego pola rywalizacji z Rosją.
Semen Nowoprudski, rosyjski dziennikarz i publicysta, komentując na łamach ukraińskiego tygodnika NW politykę Turcji wobec Rosji napisał, że w przeciwieństwie do państw Zachodu, które stać jedynie na wprowadzanie nowych, zresztą niezbyt dolegliwych antyrosyjskich sankcji, realne wyzwanie Putinowi, rzucił na polu boju, Erdoğan. Podobnie jak rosyjski prezydent, również jego turecki kolega ma nie mniejsze geopolityczne ambicje i manię wielkości, ale jego polityka nie ogranicza się do wojowniczych deklaracji, jak to ma miejsce w przypadku Donalda Trumpa, ale prowadzi do realnego zatrzymania rosyjskiej ekspansji.
Jewgenia Gaber, komentująca jednodniową, niespodziewaną wizytę Zełenskiego w Istambule na łamach Europejskiej Prawdy, zwraca uwagę, że być może zbyt dalekim byłoby, jak to czynili niektórzy ukraińscy komentatorzy, określenie efektów wizyty mianem „przełomowych” czy „prowadzących do stworzenia antyrosyjskiego sojuszu”, to jednak przystąpienie Turcji do dyplomatycznej platformy zainicjowanej przez Ukrainę, której celem jest deokupacja Krymu, może być uznane za dyplomatyczny sukces Kijowa. Gaber podkreśla też fakt spotkania prezydenta Ukrainy z Bartłomiejem patriarchą ekumenicznym Konstantynopola, co ma nie tylko przypomnieć wsparcie władz tureckich w czasie tworzenia na Ukrainie Cerkwii Autokefalicznej, ale również w oczywisty sposób kwestionować ormiańską narrację o religijnym charakterze wojny w Górskim Karabachu.
W trakcie wizyty potwierdzono też efekty lutowych uzgodnień, które zapadły przy okazji wizyty Erdoğana w Kijowie. Obejmują one turecki kredyt (25 mln dolarów) na zakupy przez Ukrainę w tureckich firmach zbrojeniowych oraz środki z innej transzy, które mają być przeznaczone na szkolenie ukraińskich żołnierzy i oficerów w tureckich centrach szkoleniowych.
Równolegle toczone są rozmowy między obydwoma krajami związane z planem utworzenia „strefy wolnego handlu” oraz zapowiedziano szereg nowych, roboczych formuł dialogu, w tym tzw. kwadrygę, czyli spotkania ministrów obrony i spraw zagranicznych. Ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba napisał tweeta, że format ten jest „fundamentem czegoś więcej niźli wielkie partnerstwo strategiczne” zaznaczając jednocześnie, iż Ukraina z żadnym z państw regionu nie uruchomiła tego rodzaju mechanizmu konsultacyjnego.
Komentując przystąpienie Turcji do „platformy krymskiej” prezydent Zełenski powiedział „I liczymy na poważną rolę Turcji w tej sprawie. W końcu czy można coś rozwiązać bez Turcji w naszym regionie? Oczywiście, że nie”.
Wystarczy porównać wyniki i przebieg niedawnej, trzydniowej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie i Odessie, z jednodniową podróżą Wołodymira Zełenskiego do Istambułu, aby dostrzec, że Ukraina, w swej prozachodniej i pro-natowskiej orientacji nie jest wcale „skazana” na pomoc i pośrednictwo Polski. Ma w regionie znacznie bardziej perspektywicznego partnera, jakim jest Turcja. W polityce nie ma próżni. Ostrożność, brak inicjatywy, zaabsorbowanie polskiej klasy politycznej własnymi, wewnętrznymi sprawami i konfliktami w obrębie Unii Europejskiej, doprowadziło nie tylko do zmarnowania możliwości budowy naszej pozycji na Ukrainie, ale wręcz pogorszyło pozycję Warszawy. Teraz aby odbudować szanse, których nie wykorzystaliśmy, trzeba będzie więcej wysiłków, tym bardziej, że w Kijowie nikt nie będzie czekał na nasze przebudzenie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/522723-sojusz-kijowa-i-ankary-moze-byc-aliansem-strategicznym