Na niewielkim Tajwanie od 1 października zanotowano zaledwie 21 przypadków zakażenia koronawirusem. Jak to możliwe w państwie, które choć zajmuje niewielką powierzchnię, to zamieszkuje ją prawie 24 mln osób, a w samej stolicy, mniejszej zresztą o połowę od Warszawy, mieszka ich prawie 2,7 mln? Jaką drogę musieli przejść Tajwańczycy, aby to ich kraj był dzisiaj stawiany za wzór do naśladowania w walce z pandemią?
17 lat przygotowań
Tajwańczycy byli po prostu na tę pandemię przygotowani. Przypuszczam, że byliby także na każdą inną. Dlaczego? Nie, nie dlatego, że mieli poufne informację, które udało im się zawczasu wykraść z Wuhan albo Pekinu. Nie, nie dlatego, że Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegła ich przed tym, co się dzieje w Chinach. WHO nie mogło tego zrobić, bo nie respektuje Tajwanu, chociaż to ten kraj jako pierwszy alarmował, że wirus może przenosić się na ludzi. Władze w Tajpej wyciągnęły po prostu lekcje z epidemii SARS, która dostała się na wyspę z Chin i zabiła w latach 2002-2003 73 osoby. Ówczesny rząd podjął decyzję o niezwłocznym rozpoczęciu przygotowań do następnej epidemii. Gdy 21 stycznia br. odnotowano pierwszy przypadek zakażenia Covid-19, władze w Tajpej wiedziały, co mają robić. Wystarczyło wdrożyć w życie przygotowane wcześniej procedury. Powołane do życia specjalne Narodowe Centrum Dowodzenia Epidemiologicznego działa bez przerwy całą dobę. Codziennie, zresztą jak w Polsce, odbywają się konferencje prasowej, na których minister zdrowia zapoznaje obywateli z sytuacją w kraju.
Big data!
Tajwan należy do grupy państw, które określa się mianem „azjatyckich tygrysów”. To technologiczna potęga, więc nie dziwi, że w walce z pandemią dużą rolę odegrała big data! A wszystko za przyczyną tajskiej minister ds. cyfryzacji Audrey Tang. To dzięki jej działaniom Tajwańczycy nie muszą chodzić po mieście w poszukiwaniu maseczek. Dzięki aplikacji mogą sprawdzić ich dostępność w poszczególnych aptekach. Wszystko jest na bieżąco aktualizowane. Aby było to jednak możliwe, rząd musiał udostępnić aplikacji swoje bazy danych, w tym o zapasach masek.
Tang upubliczniła kody, a prywatne zespoły programistyczne dodały na przykład funkcje dla osób niedowidzących. Według Tang, ponad dziesięć milionów obywateli użyło aplikacji informującej o dostępności masek. W rezultacie, tylko mniejszość społeczeństwa nie nosi maski, a nawet odczuwa presję, aby ją założyć
—pisze businessinsider.com.pl przytaczając artykuł szwajcarskiego dziennika „Neue Zürcher Zeitung” na temat Tang.
Za pomocą specjalnej aplikacji monitoruje się również osoby przebywające na tzw. cyfrowej kwarantannie. Na czym ona polega? System jest banalnie prosty. Główną rolę znów ogrywa twój telefon. Osoby przebywającej na takiej kwarantannie nikt nie musi sprawdzać. Policja puka do drzwi dopiero wtedy, gdy dana osoba wyjdzie poza miejsce, w którym przebywa w izolacji lub, gdy wyłączy telefon bądź padnie jej bateria. O ile bardziej ułatwiło by to sytuację policji w Polsce, która od początku pandemii sprawdziła ponad 15 milionów razy osoby skierowane na kwarantannę. Jak informował rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka, tylko jednej doby – 17 września – policjanci sprawdzili ponad 83 tys. osób poddanych kwarantannie.
Oczywiście pojawiły się wątpliwości. Tajwańczycy pytali, co się stanie z danymi pobranymi z ich telefonów, gdy pandemia zostanie pokonana.
Wykorzystanie lokalizacji smartfonów do monitorowania osób poddawanych kwarantannie i ostrzegania osób, u których zdiagnozowano COVID-19, pokazało, jak duże uprawnienia ma rząd do monitorowania przemieszczania się ludzi
—mówi dziennikarz cytyowany przez portal CNBC. Przedstawiciele tajskiego Centrum Kontroli Chorób zapewniają, że po pandemii wszystko wróci do normy i kontrole nie będą już prowadzone.
Warto wspomnieć również kilka słów o samej kwarantannie. Nieco zdradzają nam informacje zamieszczone na stronie polskiego MSZ.
Od 19 marca wszyscy obcokrajowcy mają zakaz wjazdu na Tajwan. (…) Począwszy od 29 czerwca osoby podróżujące na Tajwan w celach innych niż turystyczne lub społeczne mogą ubiegać się o specjalne zezwolenie wjazdowe. (…) Osoby wjeżdżające na Tajwan są zobowiązane przedstawić anglojęzyczne zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na obecność wirusa COVID-19, który został przeprowadzony nie wcześniej niż na 3 dni przed wylotem, oraz poddać się 14 dniowej kwarantannie domowej. (…)
Przed przylotem, za pomocą aplikacji online lub na lotnisku podróżni zobowiązani są do wypełnienia deklaracji zdrowia. (…) Każda osoba przyjeżdżająca na Tajwan musi odbyć 14-dniową kwarantannę w domu, hotelu lub specjalnym ośrodku. Osoby, które naruszą wymogi dotyczące kwarantanny domowej, będą podlegać karze grzywny w wysokości do 1 miliona NTD (~140.000 PLN).
I teraz jedno z najważniejszych:
Po przylocie na Tajwan podróżni powinni udać się do miejsca kwarantanny tylko przeznaczonymi do tego taksówkami lub busami. Nie wolno korzystać z transportu publicznego.
Osoba przebywająca na kwarantannie musi kilka razy dziennie mierzyć temperaturę, a wyniki przekazywać władzom. Kara finansowa za jej złamanie, to w rzeczywistości najłagodniejsza kara. Osobę, która opuściła kwarantanne może bowiem spotkać publiczne napiętnowanie.
W Polsce gorzej? Niekoniecznie
I w Polsce nie brakuje rządowych aplikacji, które mają na celu „pomoc w wychodzeniu z najostrzejszych obostrzeń związanych z pandemią”. Gdy tylko przedstawiciele rządu zaczęli namawiać do korzystania z aplikacji STOP COVID - ProteGO, natychmiast pojawiły się glosy, że rząd chce nas kontrolować wykorzystując do tego pandemię. Ile osób w Polsce skorzystało z aplikacji przygotowanej przez nieistniejący już dziś resort cyfryzacji? Apka została pobrana ponad 800 tys. razy, ale nie należy tego mylić z liczbą osób, które rzeczywiście z niej korzystają. Trzeba podkreślić, że bez odpowiedniej ilości użytkowników system nie spełnia swojej funkcji. Ale to nie wszystko! W resorcie powstała także aplikacja mająca na celi ułatwienie i usprawnienie przejścia przez obowiązkową kwarantannę w warunkach domowych. Obie aplikacje nie odegrały jednak znaczącej roli w walce z pandemią w Polsce.
Maseczki
A skoro było już o wykorzystywaniu aplikacji do sprawdzania, gdzie można kupić maseczki, to trzeba powiedzieć kilka słów o samych maseczkach. Tajwan podobnie jak wiele państw na świecie miał z nimi problem. W pewnym momencie zaczęło ich po prostu brakować. Rząd oprócz decyzji o zakazie eksportu maseczek, zaangażował wojsko do ich produkcji. Ale czy Tajwańczycy noszą maseczki? Tak, a za ich brak grożą surowe kary. Do ich noszenia zmusza również społeczna presja. Na osoby, które ich nie noszą nie patrzy się dobrze. To inaczej niż w Polsce, gdzie w epicentrum pandemii trzeba przekonywać do noszenia masek, a tych, którzy je zakładają często się wyśmiewa. Byliśmy przecież świadkami sytuacji, gdy klient, którego nie chciano obsłużyć z powodu braku maseczki, pobił ekspedientkę.
Komunikacja i wspólnota
W analizach dotyczących sytuacji epidemiologicznej na Tajwanie i tego, jak to niewielkie państwo radzi sobie z pandemią, autorzy zgodnie podkreślają, że Tajwańczykom udało się odnieść sukces m.in. dzięki dobrej komunikacji urzędników ds. zdrowia z obywatelami. Jak to jest ważne pokazał polski przypadek. Gdy władze stanowczo i ze spokojem wprowadzały wczesną wiosną kolejne obostrzenia, dokładnie wyjaśniając ich zasadność, nie rodziły się wątpliwości, nie było niedopowiedzeń. Gdy jednak pojawiły się sprzeczne ze sobą komunikaty, zaczęły rodzić się wątpliwości. Tam gdzie powstała luka, weszły m.in. teorie spiskowe. Komunikaty władzy straciły nieco na sile, choć i tak duży procent Polaków deklaruje, że przestrzega wprowadzonych obostrzeń.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zdecydowana większość Polaków popiera zwiększanie obostrzeń w związku z epidemią. Jakie są różnice w postawach między elektoratami?
Tego sukcesu nie byłoby, gdyby Tajwańczycy nie tworzyli realnej wspólnoty. Cytowany przez CNBC emerytowany profesor ekonomii William Hsiao z Harvard T.H. Chan School of Public Health, podkreśla, że obywatele Tajwanu mają w sobie silne poczucie, że czasem ludzie muszą porzucić swoje „indywidualne pragnienia i korzyści”, aby mogło na tym skorzystać społeczeństwo. Hsiao zwraca uwagę, że takiej cechy brakuje np. Amerykanom. Myślę, że mogę dodać, ze również często Polakom.
Ciekawy materiał na temat Tajwanu pojawił na kanale Arte.tv. Tajwańczycy z którymi rozmawiano mają głębokie przekonanie, że niestosowanie się do rozporządzeń skończy się rozprzestrzenieniem się koronawirusa. Tak, wiem, że Azjaci, to inna cywilizacja. Trudno nas porównywać. Wierzę jednak, że pewne zachowania, podejście, można jednak w sobie wyrobić, wypracować, szczególnie jeżeli są one dobre nie tylko dla nas, ale dla wspólnoty. Sami Tajwańczycy podkreślają, że obostrzeń przestrzegają, bo takie jest prawo, a nie dlatego, że się z nimi zgadzają, choć procent osób, które się z nimi nie zgadza nie jest wysoki.
Boimy się, że będzie tak samo jak w innych krajach. Dlatego surowo przestrzegamy reguł
—mówi jedna z Tajwanek, które wystąpiła w reportażu „Tajwański sukces w walce z koronawirusem - wzór do naśladowania?”.
Wiemy, że trzeba się poświęcić. Już raz to przeżyliśmy i wiemy, że jeśli nie przestrzega się reguł, pandemia może się rozprzestrzenić. Jeśli chociaż część z nas nie będzie ich przestrzegać, wszyscy dostaniemy zakaz wychodzenia i wszystko będzie na próżno, dlatego przestrzegamy zaleceń władzy
—zaznacza inna z bohaterek materiału.
Od początku pandemii na Tajwanie zmarło 7 osób. 535 osób zaraziło się koronawirusem. Co zrobi tajwański rząd, gdy pandemia minie? Czy nadal będzie korzystał z narzędzi do kontroli obywateli czy jednak oprze się tej pokusie? Jak na razie współpraca władz ze społeczeństwem przebiega na wyspie wzorowo. Jest się czego uczyć…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/522367-tajwan-wzor-walki-z-pandemia