NATO jest narażone na ryzyko początku pęknięcia (…). Widzimy to wszystko, co dzieje się od Białorusi po Polskę, po Węgry oraz wzrost totalitarnych reżimów na świecie(…)
—powiedział Joe Biden w ABC News podczas spotkania z wyborcami w Filadelfii. Była to część szerszej wypowiedzi kandydata na prezydenta USA na temat polityki zagranicznej Waszyngtonu. Jak powinniśmy zareagować na takie ostre słowa prawdopodobnego przyszłego prezydenta USA?
Mamy oczywiście prawo się oburzać. Nawet przy daleko posuniętym tolerowaniu krytyki Polski przez liberalne elity zachodu, trudno nie protestować przeciwko porównywaniu Polski do krwawego reżimu Łukaszenki, który na oczach całego świata prześladuje swój naród.
Tyle, że samym oburzeniem nic Polska nie zyska. Rząd Zjednoczonej Prawicy staje przed trudnym zdaniem ułożenia sobie relacji z możliwą przyszłą administracją Białego Domu, która od stycznia 2021 roku mówić będzie głosem zachodnioeuropejskiej lewicy, a nie Donalda Trumpa.
Wypowiedź Joe Bidena jest bardzo ważna z kilku powodów. Biden nie powiedział tego tylko na potrzeby polityki wewnętrznej, by uderzyć w Donalda Trumpa, podkreślającego pijarowo swój sojusz z Polską. Słowa padły „mimochodem”, a więc widać, że taki pogląd jest wpisany w polityczny krwiobieg wiceprezydenta USA z administracji Baracka Obamy. Wszystko wskazuje natomiast na to, że to jednak Joe Biden z Kamalą Harris przejmą stery w Białym Domu. Nie przesądzam, że tak się stanie (w epoce Trumpa wiele jest możliwe), ale ostatnie sondaże w tzw. swing states nie są dla Trumpa optymistyczne. Dzis Trump rzeczywiście potrzebuje niemal cudu, by pozostać prezydentem.
78 letni Joe Biden nie ukrywa, że jest przejściowym prezydentem. Mało kto wierzy, że w wieku 82 lat będzie się ubiegał o reelekcje. Nową siłą Demokratów ma być więc 55 letnia Kamala Harris, której bliżej ideowo do rewolucyjnej lewicy europejskiej, niż centrowego katolika Bidena. Bez wątpienia administracja Bidena będzie bardzo progresywna obyczajowo. Harris atakowała przecież w prawyborach Bidena za jego współpracę z białymi supremistami, sugerując de facto rasizm zastępcy czarnoskórego Obamy! To dowodzi głębokiego ideologicznego zaangażowania gwiazdy Demokratów. Harris od dawna jest na pierwszej linii frontu walki ideologicznej, przy którym zaangażowanie Trumpa i jego otoczenia w sojusz ze środowiskami LGBT może wydać się konserwatywny.Trudno uwierzyć w to, by Polska nie była traktowana przez nową administrację bez kontekstu polityki Zjednoczonej Prawicy w kwestiach ideologicznych.
Joe Biden to polityk z samego jądra waszyngtońskiego establishmentu. Jest politykiem pamiętającym Zimną Wojnę i bliżej mu do trzeźwo patrzących na Rosje Demokratów ery Clintona. Paradoksalnie może on mieć więcej wspólnego z neokonserwatystami z administracji Reagana i Busha, niż w igrającym z izolacjonizmem Trumpem. Tym bardziej musi martwić jego zestawienie Polski z Białorusią.
Oczywiście można uznać, że Biden po prostu nie zna się na geopolityce ( co jest prawdopodobne u tego polityka) i otoczy się doradcami rozumiejącymi jaka jest różnica między gniewną publicystyką Anne Appleubaum a skomplikowanymi realiami geopolitycznymi. Niemniej jednak ideologiczna rewolucja poszła tak daleko i jest tak jaskrawa, iż można mieć wątpliwości czy duet Biden/Harris poświęcą ją w imię zimnych kalkulacji geopolitycznych. Po kadencji skonfliktowanego z Berlinem i Paryżem Trumpa, Demokraci mogą zresztą uznać, że o wiele ważniejszym interesem USA jest mówienie jednym głosem z Unią Europejską, a nie z antyrosyjską Polską. Wiemy zaś na jakiej płaszczyźnie dziś Polska jest z Bruksela skonfliktowana.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/522245-nie-mozna-lekcewazyc-slow-joe-bidena-o-polsce