Brzmi paradoksalnie, ale chorwacki lewicowy prezydent Zoran Milanović właśnie staje się nowym bohaterem prawicy w swoim kraju.
O co chodzi?
O to, że w czasie ostatnich dwóch tygodni Milanović zaatakował słownie niektóre z głównych elementów postkomunistycznego układu w Chorwacji. Zaczął od lewicowych i feminystycznych organizacjach pozarządowych, mediów, przez „analityków” politycznych, uformowanych w czasie komunizmu, a dziś dających swojej ojczyźnie lekcje na temat demokracji, przez rzecznika praw, aż po swoje byłe ugrupowanie Socjaldemokratyczną Partię Chorwacji.
Wszystko zaczęło się po wybuchu skandalu korupcyjnego związanego z państowym operatorem ropociągowym Jadranski naftovod. Jego już były prezes Dragan Kovačević został oskarżony o korupcję na wielką skalę.
Ostra odpowiedz
Kovačević był właścicielem prywatnego klubu w Zagrzebiu, który odwiedzali liczni politycy, dziennikarze i inne znane opinii publicznej osoby. Wśród nich znalazł się także prezydent Zoran Milanović.
Chociaż żaden sposob jednak Milanović nie jest związany z oskarżeniem, dwie lewicowe posłanki zażądały od niego, aby wyjaśnił swoją obecność w klubie.
Milanović odpowiedział, że posłanki to „pełne pychy płaczki” i nieporzebnie prowokują i utrudniają dochodzenie przeciwko Kovačeviciowi.
Na jego wypowiedź zareagowały krytycznie: rzeczniczka praw ds. równoprawności płci oraz niektóre organizacje feministyczne.
Odpowiedź prezydenta Milanovicia na ich żądania, zdaniem wielu, to nic innego jak prawdziwy opis fenomenów politycznych w Chorwacji.
Prezydent oskarżył feministyczną organizację „Baby” o to, że chronią tylko niektóre kobiety, pasujące do ich profilu politycznego. Zauważył, że gdy niektórzy dziennikarze obrażali byłą konserwatywną prezydent Kolindę Grabar – Kitarović, te zupełnie na to nie reagowały. Zaproponował im również, aby zmieniły imię organizacji, ponieważ jest „niesmaczne”.
Na temat rzeczniczki zajmującej się równoprawnością płci, Višnji Ljubičić, miał podobne spostrzeżenia. „Jak ona się nazywa? Nie jestem pewien, bo nigdy nie widziałem, aby pracowała. Myślę, że chroni praw niedźwiedzi i borsuków, a nie kobiet“.
Ostrych słów nie szczędził także organizacji pozarządowej GONG, finansowanej przez George’a Sorosa, a która go zgłosiła go Komisji ds. konfliktów interesów.
„GONG? Kim oni są? To ci, którzy walczą o kawałek cudzego chleba? Ich szefowie panoszą się w Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji. To taki typ ludzi”, powiedział Milanović, krytykując polityczną i ideologiczną stronniczość sceny pozarządowej, co jest doskonale znanym faktem dla wszystkich śledzących politykę w Chorwacji.
Proces polityczny
Najciekawszy jednak okazał się rozrachunek prezydenta z Žarko Puhovskim, filozofem politycznym, kiedyś, w czasach komunizmu wpływowym intelektualistą.
Milanović opisał Puhovskiegov (który nie był mu dłużny), jako „donosiciela”, z powodu którego „grupa niewinnych młodych ludzi musiała skończyć w więzieniu i którzy po jego opuszczeniu żyli zaledwie 20 lat jako obywatele drugiej kategorii”.
Milanoviciowi chodziło o zmontowany proces polityczny z 1971 r. przeciwko studentom w Zagrzebiu, będących wówczas częścią ruchu politycznego Chorwacka Wiosna, żądającego większych praw dla Chorwacji, wówczas części Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii. Puhovski był świadkiem oskarżenia i według pewnych zeznań, włączając w to zeznania samych oskarżonych, jego świadectwo zadecydowało o ukaraniu sudentów więzieniem.
Milanović przypomniał ten fakt, dodając, że Puhovski nie ma żadnego moralnego prawa komentować dzisiejsze wydarzenia polityczne.
Bardzo ostro prezydent wypowiedział się w ostatnich dniach również w kwestii mediów, krytykując Jutarnji list, zagrzebski dziennik, będący w rękach pewnej kancelarii prawnej iskrytykował go za to, że troszczy się tylko o interesy swoich właścicieli, a nigdy o dobro wspólne.
Jednym słowem Milanović został prezydentem, który po raz pierwszy od dwudziestu lat przemówił na temat ważnych kwestii dotyczących niektórych chorób chorwackiej demokracji.
Faktem jest, że chociaż chcodzi o człowieka, który do niedawna sam był częścią tego postkomunistycznego establishmentu, którego ogłaszono zdrajcą narodowym, wielu nie przeszkadza. Tak jak nie przeszkadza im spin Milanovića (niezwykle inteligentnego i zręcznego polityka), poprzez który chce odwrócić uwagę od swojej przyjaźni z Kovačevićem, człowiekiem oskarżonycm o korupcję.
CZYTAJ TAKŻE Prezydentura Milanovicia jest złą wiadomością dla Trójmorza. Mówi o „strasznym” pomyśle, „irytującym Moskwę i Berlin”
Velimir Bujanec, prowadzący popularny talk-show, który reprezentuje poglądy „twardej prawicy”, poinformował niedawno, że jego widzowie nieustannie pytają, kiedy w końcu zaprosi Milanovića do swojego programu. To sytuacja, która do niedawna wydawała się niemożliwa.
Z drugiej strony, lewicowo-liberalna scena, którą krytykuje, publikuje pamflety na jego temat.
Mimo tego dziwnego kontekstu, w którym wszystko się dzieje, jeden fakt jest bezdyskusyjny. Milanović jest pierwszym lewicowym politykiem, który otwarcie mówi o niedociągnięciach w chorwackiej demokracji spowodowanej brakiem konfrontacji z komunizmem i komunistyczną mentalnością.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/521574-jak-lewicowy-prezydent-atakuje-postkomunistyczny-uklad