”Green Deal można tłumaczyć na język polski, jako Zielony Ład albo jako zielony interes. Niestety w unijnej polityce klimatycznej mało jest ładu, a coraz więcej interesu. Transformacja energetyczna jest gigantycznym przedsięwzięciem gospodarczym, ale nie jest to biznes typu „win – win” gdzie wszyscy wygrywają. Ktoś na tym zarobi ogromne pieniądze i wcześniej czy później dowiemy się kto. Przykręcanie zielonej śruby nie jest samobójstwem, a raczej zabójstwem. Ofiarą padnie przede wszystkim Polska, która przy tak wyśrubowanych celach klimatycznych nie będzie w stanie przeprowadzić transformacji energetycznej” - mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowana Izabela Kloc.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Parlament Europejski poparł w głosowaniu podniesienie celu redukcji emisji CO2 do 60 proc. Czy przedłożono jakąkolwiek analizę skutków gospodarczych?
Komisja Europejska przygotowała ocenę skutków gospodarczych, ale nie została przeprowadzona w standardowy sposób. Po pierwsze, czas jej realizacji był o wiele za krótki, jak na dokument takiej rangi. Po drugie, w raporcie na temat oceny skutków nie podano innego, alternatywnego rozwiązania, ale wskazano jedynie ograniczenie emisji dwutlenku węgla o 55 proc.. Po trzecie, w trakcie procedury na badaczy wywierano ogromną presję polityczną. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, Frans Timmermans uczestnicząc w debacie jednej z komisji Parlamentu Europejskiego powiedział wprost, iż jego zdaniem zostanie potwierdzona wykonalność redukcji na poziomie 55 proc. Można mieć wątpliwości, co do obiektywizmu ekspertów, skoro usłyszeli, jakiego wyniku badań oczekuje ich szef. Oficjalne wyniki potwierdziły, że redukcja emisji o 50-55 proc. jest osiągalna. Natomiast nigdy nie wspomniano o 60 proc. Tak wyśrubowany cel nigdy nie był częścią analizy skutków gospodarczych. W raporcie przyznano jedynie, że niektóre sektory, głównie górnictwo i przemysł energochłonny, mogą mieć z tym problem. Należy pamiętać, że istnieje ogromna różnica w zakresie finansów, stabilności społecznej i politycznej między 50 proc. A 55 proc., nie wspominając już o 60 proc. Niestety podczas debaty w Parlamencie Europejskiej ten problem został pominięty.
Dlaczego Unia Europejska jest aż tak bardzo zdeterminowana, aby popełnić gospodarcze samobójstwo?
To nie jest samobójstwo, bo nie wszyscy stracą na polityce klimatycznej. Green Deal można tłumaczyć na język polski, jako Zielony Ład albo jako zielony interes. Niestety w unijnej polityce klimatycznej mało jest ładu, a coraz więcej interesu. Transformacja energetyczna jest gigantycznym przedsięwzięciem gospodarczym, ale nie jest to biznes typu „win – win” gdzie wszyscy wygrywają. Ktoś na tym zarobi ogromne pieniądze i wcześniej czy później dowiemy się kto. Przykręcanie zielonej śruby nie jest samobójstwem, a raczej zabójstwem. Ofiarą padnie przede wszystkim Polska, która przy tak wyśrubowanych celach klimatycznych nie będzie w stanie przeprowadzić transformacji energetycznej.
Jak ocenia Pani projekt powołania Rady ds. Klimatu? Na ile zasadne są obawy, że będzie to organ obsadzony ideologami?
Uważam, że Rada ds. Klimatu jest niepotrzebna. Będzie kolejnym biurokratycznym batem, jakiego Bruksela użyje, aby ograniczyć decyzyjną suwerenność państw członkowskich. Nie miejmy też złudzeń co do bezstronności tego organu. Rada będzie realizować ideologiczne cele unijnej większości, która za wszelką cenę chce zradykalizować i przyspieszyć politykę klimatyczną. Co najciekawsze, pomysł powołania nowej instytucji nie wyszedł z Komisji Europejskiej. To propozycja sprawozdawczyni Parlamentu Europejskiego, który jest najbardziej zideologizowany z unijnych instytucji. Jest dla mnie oczywiste, że w skład Rady wejdą ideologowie. Dlatego pytam, czy takie ciało jest nam potrzebne, skoro istnieją organy krajowe, unijne (agencja ds. Środowiska w Kopenhadze) i międzynarodowe (IPCC), które monitorują kwestie związane z klimatem. Po co dublować kompetencje i narażać Unię Europejską na niepotrzebne koszta?
Parlament Europejski opowiedział się za tym, aby państwa członkowskie wycofały wszystkie bezpośrednie i pośrednie dotacje do paliw kopalnych najpóźniej do grudnia 2025 roku. Czy dokonano analiz skutków i opracowano plan, jak je zniwelować?
Wezwania do rezygnacji z dopłat do paliw kopalnych nie są nowością i zawsze mają kontekst polityczny, a nie gospodarczy. Wynika to, m.in. z niejasnej definicji słowa dotacje. Co przez to rozumiemy? Wiele unijnych programów i narzędzi bezpośrednio lub pośrednio dokłada do paliw kopalnych, ponieważ istnieje jeszcze takie pojęcie, jak wspólny interes. Zazwyczaj programy dopłat są powiązane z innymi mechanizmami gospodarczymi. Jako przykład niech posłuży ETS (europejski system handlu emisjami), który jest istotnym narzędziem utrzymania konkurencyjności naszych firm.
Dobrym rozwiązaniem byłoby cło od śladu węglowego (CBAM), ale z pewnymi zastrzeżeniami. Są dwa zagrożenia dla tego mechanizmu, zewnętrzne i wewnętrzne. Zewnętrzne niebezpieczeństwo polega na tym, że możemy narazić na szwank nasze relacje handlowe z USA i Chinami. Wewnętrzne zagrożenie to ideologiczna krucjata Zielonych i skrajnej lewicy. Te środowiska polityczne zapewne zechcą wykorzystać CBAM do całkowitego zastąpienia i usunięcia ETS. Eksperci ostrzegają, że to bardzo zły pomysł. CBAM może działać na rzecz ochrony polskich przedsiębiorstw i firm, ale tylko jako uzupełnienie istniejących narzędzi, takich jak ETS.
Dlaczego do tej pory nie przedłożono opinii publicznej bilansu konsekwencji wprowadzenia Zielonego Ładu?
Głównym powodem jest to, że niektórzy europejscy przywódcy nie traktują opinii publicznej poważnie. Obce im są takie pojęcia, jak „szacunek dla kompetencji narodowych” i „proces demokratyczny”. Czują się prorokami, nowego „lepszego” świata i nic ich nie powstrzyma przed głoszeniem zielonej ewangelii.
Jest też inny powód, wyjątkowej wstrzemięźliwości komunikacyjnej, jeśli chodzi o skutki Zielonego Ładu. Po prostu nikt nie wie i nie może oszacować konsekwencji polityki klimatycznej. Opieramy się na technologiach, które nie istnieją lub są na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Zieloni europosłowie i niektórzy komisarze zachowują się jak magicy, którzy mają głęboką nadzieję, że publiczność tak bardzo uwierzy w ich sztuczki, że staną się rzeczywistością. Nie ma w tym nic naukowego ani racjonalnego.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/521120-kloc-na-zielonym-ladzie-ktos-zarobi-polska-straci