„Cieszy mnie, że jest zapowiedź - z dzisiaj - premiera Morawieckiego, że Polska będzie wetować takie definicje i nie będzie ratyfikować tego instrumentu, który został wymyślony dla ratowania gospodarek europejskich po covidzie. Unia, żeby zdobyć te środki, które chciała na to przeznaczyć, musi nałożyć pewne podatki, musi zaciągnąć pewne pożyczki, a to są pewne instrumenty federalizacji, które dostałaby Komisja” - mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Witold Waszczykowski, odnosząc się do rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Parlament Europejski wydał rezolucję w sprawie praworządności. Eurodeputowana Beata Kempa oceniła, że to „sprytna strategia, która za zasłoną walki o praworządność ukrywa kolejny etap federalizacji UE”. Jak Pan to ocenia? Czy podziela Pan ten pogląd?
Witold Waszczykowski: Tak. Ja bym to uzupełnił i powiedział, że jest to już jawny przejaw wojny ideologicznej. To co kilka dni temu ujawniła niemiecka polityk, że instytucje europejskie będą chciały „zagłodzić” niektóre rządy – polski i węgierski – czyli doprowadzić do ich upadku, jest właśnie w ten sposób realizowane. Tworzy się bardzo pojemną, bardzo obszerną definicję praworządności, która nie ma nic wspólnego z kontrolą prawa czy z poprawą prawa w danym kraju, ponieważ jest tak obszerna, iż zawiera nie tylko odniesienia do ustroju prawnego, ale również społeczne, światopoglądowe, ideologiczne, co pozwala po prostu oceniać całokształt funkcjonowania rządów w danym państwie. Łamie się przez to traktaty europejskie, ponieważ upoważnia się instytucje, aby w sposób pozatraktatowy podejmowały tego typu definicje, a potem próbowały rozliczać kraje. Nie miejmy więc złudzeń: jest to wojna ideologiczna i przeciwko temu trzeba zacząć się bronić.
Myślę, że część europosłów może wykazywać jakąś naiwność, bo część raczej jest świadoma tej wojny ideologicznej i dlatego przyjmuje takie decyzje, ale część może jest po prostu infantylnie naiwna, sądząc, że rzeczywiście za tym stoją jakieś szlachetne cele i z tego powodu to popiera.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że Komisja Europejska przedstawi wniosek ustawowy w oparciu o tę rezolucję, co postulują liberalno-lewicowi eurodeputowani?
Komisja oczywiście może postawić takie wnioski, bo KE podejmuje decyzje większością - mimo sprzeciwu z tego co wiem komisarzy polskiego i węgierskiego. Przecież Komisja prze do takich rozwiązań i KE może potem postawić tego typu propozycje na Radzie Unii Europejskiej (niższe ciało niż Rada Europejska, która składa się z premierów, szefów państw, gdzie decyduje się konsensem; na Radzie UE – to jest ciało sektorowe, gdzie spotykają się ministrowie odpowiednich sektorów, na przykład ministrowie finansów – decyduje się większością głosów) i jest niestety niebezpieczeństwo, że tego typu procedury czy decyzje zostaną tam przeprowadzone, ale będzie to złamanie traktatów. KE nie ma takich uprawnień, aby rozszerzać kontrolę, która nie jest objęta traktatami europejskimi. Traktaty europejskie nie odnoszą się do praworządności, nie odnoszą się do kwestii światopoglądowych, społecznych, tylko jest wszystko pozostawione państwu. Jeśli Komisja będzie wchodziła na te obszary, będzie uzurpowała sobie prawa pozatraktatowe.
Eurodeputowani w tej rezolucji wskazali na obawy dotyczące „utrwalenia się tendencji autokratycznych i nieliberalnych”. Jak to się stało, że słowo „autokratyczny”, czy wiele innych słów zmieniło znaczenie w języku Unii Europejskiej? Kiedy wchodziliśmy do wspólnoty, to jednak znaczyło to zupełnie co innego…
To jest nowomowa. Już dawno Orwell też pokazywał, jak się odwraca pojęcia. Przecież odwrócone pojęcia mieliśmy i w czasach komunistycznych: też mówiono o „demokracji”, też mówiono o „konstytucji”, też mówiono o „przestrzeganiu prawa”, tylko że rozumiano to wszystko na opak. Również i dzisiaj robi się to na opak. „Demokracją” jest lewicowo-liberalna demokracja i tylko taka – wszelkie inne formy demokracji są nieakceptowalne mimo że mają legitymizację wyborów powszechnych, tak jak w Polsce, próbuje się to zatupać, zakrzyczeć i obalić różnego rodzaju instrumentami finansowymi, jak się okazuje. Także jeszcze raz podkreślam: to jest ideologiczna wojna o funkcjonowanie, o życie pewnej koncepcji światopoglądowej, która w tej chwili dominuje w Europie Zachodniej.
Czego powinniśmy się w związku z tym spodziewać?
Wszystkiego, dlatego że mamy do czynienia z falandyzacją prawa europejskiego. Możemy się spodziewać dalszych ataków, stygmatyzowania, uszczegółowienia tych propozycji. Musimy się bronić. Cieszy mnie, że jest zapowiedź - z dzisiaj - premiera Morawieckiego, że Polska będzie wetować takie definicje i nie będzie ratyfikować tego instrumentu, który został wymyślony dla ratowania gospodarek europejskich po covidzie. Unia, żeby zdobyć te środki, które chciała na to przeznaczyć, musi nałożyć pewne podatki, musi zaciągnąć pewne pożyczki, a to są pewne instrumenty federalizacji, które dostałaby Komisja. Ażeby je dostać, te decyzje muszą być ratyfikowane przez poszczególne parlamenty państw członkowskich i w takim układzie – jeśli Komisja będzie chciała te budżety uzależniać od praworządności tak rozumianej, jak rozumie – to nie powinna dostać od nas uprawnień do tego, żeby taki budżet covidowski stworzyć, który byłby w ten sposób warunkowany. Dlatego decyzja, aby nie ratyfikować takiej formuły w UE jest słuszna.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/521092-waszczykowski-slowa-o-zaglodzeniu-rzadow-sa-realizowane