Walki między Azerbejdżanem i Armenią o Górski Karabach mogą doprowadzić do gruntownej zmiany układu sił w regionie - twierdzi ekspert OSW Krzysztof Strachota, zwracając uwagę na znaczenie roli Turcji i Rosji w najpoważniejszej od lat odsłonie toczącego się od kilku dekad konfliktu. Rada Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych wezwała we wtorek jednogłośnie do natychmiastowego zakończenia walk między Azerbejdżanem a Armenią i zdecydowanie potępiła też użycie siły przez strony konfliktu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Walka Armenii i Azerbejdżanu o Górski Karabach
Od niedzieli siły separatystycznej enklawy Górnego Karabachu, wspierane politycznie, militarnie i ekonomicznie przez Armenię oraz siły Azerbejdżanu, ścierają się w najbardziej śmiercionośnych walkach od 2016 roku.
Dotychczasowe informacje na temat ofiar i rannych w konflikcie są rozbieżne. Według Górskiego Karabachu zginęło 84 jego żołnierzy, a także dwoje cywilów. O 12 ofiarach śmiertelnych oraz 35 rannych wśród ludności cywilnej mówi prezydent Azerbejdżanu, który nie ujawnił jednak, czy zginęli jacyś azerscy żołnierze.
Armeński rzecznik praw człowieka Arman Tatojan oświadczył, że czterech cywilów z Górskiego Karabachu zginęło, a kilkudziesięciu zostało rannych. Z kolei ministerstwo obrony Armenii przekazało, że około 200 żołnierzy zostało rannych, lecz większość z nich doznała lekkich obrażeń i powróciła już do działań. Erywań poinformował także o pierwszej śmierci cywila na terenie Armenii.
Są to najbardziej krwawe starcia w tym regionie od połowy lat 90. - podkreślają media.
Premier Armenii: nie jesteśmy gotowi na rozmowy z Azerbejdżanem
Premier Armenii Nikol Paszynian jako przedwczesny ocenił w środę pomysł rozmów z Azerbejdżanem pod egidą Rosji. Środa jest czwartym dniem starć między siłami Armenii i Azerbejdżanu o Górski Karabach, kontrolowaną przez Ormian separatystyczną enklawę w Azerbejdżanie.
Mówienie o szczycie Armenia-Azerbejdżan-Rosja w sytuacji, gdy toczą się intensywne walki, jest niewłaściwe
— powiedział rosyjskim mediom Paszynian. Jak ocenił, „do negocjacji konieczna jest odpowiednia atmosfera i warunki”.
Dodał, że Armenia i Karabach nie mogą dążyć do rozwiązania konfliktu „ze szkodą dla swych interesów narodowych i ich bezpieczeństwa”.
Dzień wcześniej premier Armenii potępił działania Azerbejdżanu i Turcji w Górskim Karabachu. Według niego w Nachiczewanie na południu Azerbejdżanu są już tureckie wojska, co wyklucza podjęcie negocjacji z władzami w Baku. Informacjom o obecności tureckich wojsk na terenie Azerbejdżanu zaprzeczył prezydent tego kraju Ilham Alijew.
AFP wskazuje, że bezpośrednia interwencja militarna Turcji oznaczałaby punkt zwrotny, a otwarta wojna między Armenią i Azerbejdżanem groziłaby destabilizacją Kaukazu Południowego i wciągnięciem do niego mocarstw regionalnych, przede wszystkim Turcji i Rosji. Moskwa, która - jak pisze AFP - podaje się za regionalnego arbitra, wezwała do zakończenia działań wojennych, podobnie jak stolice zachodnie.
Agencja AP podaje, że podczas posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku dyplomaci Armenii i Azerbejdżanu przerzucali się oskarżeniami w sprawie odpowiedzialności za wznowienie walk.
Doradca prezydenta Azerbejdżanu: dwa armeńskie Su-25 rozbiły się o górę
Dwa armeńskie samoloty bojowe Su-25 rozbiły się we wtorek o górę - poinformował w środę Hikman Hadżijew, doradca prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa, oskarżając władze Armenii o kłamstwo, jakoby jeden z tych samolotów został zestrzelony przez siły tureckie.
Rząd Armenii umieścił w środę na swej stronie internetowej zdjęcie szczątków samolotu, twierdząc, że Su-25 został zestrzelony poprzedniego dnia przez turecki myśliwiec F-16.
Armeński samolot Su-25 został zestrzelony przez turecki F-16, nadlatujący z terytorium Azerbejdżanu
— oświadczył we wtorek rzecznik armeńskiego ministerstwa obrony Czuczan Stepanian na Facebooku i dodał, że pilot samolotu „zginął jak bohater”.
Zarówno Turcja jak i Azerbejdżan zaprzeczyły jakoby armeński samolot został zestrzelony.
Obydwa samoloty rozbiły się w górach i eksplodowały. To pokazuje, że armeńskie dowództwo wojskowe nie dostarcza dokładnych informacji swoim obywatelom i opinii publicznej
— powiedział w środę Hadżijew.
Rada Bezpieczeństwa ONZ potępiła użycie siły w Górskim Karabachu
Podczas posiedzenia przy drzwiach zamkniętych Rada Bezpieczeństwa zaapelowała o „natychmiastowe zakończenie śmiercionośnych walk” w spornym regionie Górskiego Karabachu między Azerbejdżanem a siłami separatystów wspieranymi przez Armenię.
W krótkim oświadczeniu Rady ogłoszonym po nadzwyczajnym posiedzeniu, które zostało zwołane na wniosek europejskich członków RP: Belgii, Estonii, Niemiec, Francji oraz Wielkiej Brytanii, podkreślono, że Rada w pełni popiera apel sekretarza generalnego ONZ Antonio Guteressa o natychmiastowe zaprzestanie walk, rozładowanie napięć i bezzwłoczne wznowienie konstruktywnych negocjacji, jaki skierował do zwaśnionych stron
RB potwierdziła też swe całkowite poparcie dla „centralnej roli państw współkierujących pracami tzw. grupy mińskiej” (Stany Zjednoczone, Rosja i Francja) działającej w ramach Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Wezwała strony do ścisłej współpracy z tą grupą w celu „bezzwłocznego wznowienia dialogu bez żadnych warunków wstępnych”.
Po dyskusji za zamkniętymi drzwiami jej członkowie „wyrazili zaniepokojenie doniesieniami o działaniach wojskowych na dużą skalę wzdłuż linii kontaktowej w strefie konfliktu w Górskim Karabachu” - relacjonuje ze swej strony agencja Reutera.
Agence France Press pisze, powołując się na źródła dyplomatyczne w Radzie, że tekst oświadczenia został zatwierdzony po około godzinnej debacie. Jego przyjęcie przez RB ułatwił fakt, że został zaproponowany przez trzech współprzewodniczących grupy mińskiej.
Ekspert OSW: walki o Górski Karabach mogą doprowadzić do zmiany układu sił w regionie
Walki między Azerbejdżanem i Armenią o Górski Karabach mogą doprowadzić do gruntownej zmiany układu sił w regionie - twierdzi ekspert OSW Krzysztof Strachota, zwracając uwagę na znaczenie roli Turcji i Rosji w najpoważniejszej od lat odsłonie toczącego się od kilku dekad konfliktu.
Wydaje się, że Azerbejdżan podjął próbę siłowego rozwiązania konfliktu o Górski Karabach i zrobił to przy wsparciu ze strony Turcji, co pokazuje, że stawką jest w pewnym sensie pozycja Rosji i Turcji na Kaukazie - ocenił w rozmowie z PAP specjalista z warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.
Toczące się od niedzieli walki są najbardziej intensywne od zakończenia w 1994 roku regularnej wojny między Azerbejdżanem i Armenią o teren Karabachu - zaznacza Strachota podkreślając jednocześnie, że konflikt między tymi państwami nigdy nie wygasł, a do starć zbrojnych o różnym nasileniu dochodziło regularnie przez kolejnych 26 lat.
Historia konfliktu o Górski Karabach sięga czasów ZSRR, a w 1992 roku przerodził się on w otwartą wojnę, która pochłonęła życie ok. 30 tys. ludzi. Od 1994 roku oficjalnie trwa rozejm, a na zamieszkanym przez Ormian, ale formalnie należącym do Azerbejdżanu terytorium funkcjonuje nieuznawana przez społeczność międzynarodową i zależna od Armenii Republika Górskiego Karabachu.
Zdaniem analityka OSW szeroko zakrojone, ofensywne działania wojsk azerskich przeprowadzone w niedzielę pokazują, że to po tej stronie znajduje się realna inicjatywa. Obie strony wzajemnie obwiniają się o sprowokowanie obecnych starć, ale to Azerbejdżan uruchomił bezprecedensowe środki i osiągnął, jak na razie, dość ograniczony sukces militarny zajmując sześć wsi i strategicznie położone wzgórze kontrolowane wcześniej przez przeciwnika - zauważa Strachota.
Rozmówca PAP przyznaje jednak, że walki toczone w poniedziałek i wtorek ograniczały się głównie do ostrzału artyleryjskiego i rakietowego, natomiast nie zauważono znaczących ruchów wojsk, czyli azerskie działania ofensywne zostały wstrzymane.
Przedstawiając szczegóły działań w Górskim Karabachu ekspert zaznacza, że do wszystkich informacji z regionu trzeba podchodzić bardzo ostrożnie, gdyż ze względu na silne zmilitaryzowanie tego terenu, brak niezależnych dziennikarzy i obserwatorów jesteśmy skazani na oficjalne komunikaty stron konfliktu, które zazwyczaj zawyżają straty zadane przeciwnikowi. Dodatkowo oba państwa prowadzą intensywne działania dezinformacyjne.
Z takimi zastrzeżeniami Strachota komentuje pojawiające się doniesienia o pomocy militarnej udzielanej Azerbejdżanowi przez Turcję, w tym o udziale w walkach tureckiego lotnictwa oraz sprowadzanych z Syrii bojowników.
Turcja konsekwentnie opowiada się po stronie Azerbejdżanu w konflikcie z Ormianami; deklaruje pełne poparcie dla jego działań; kraje od wielu lat blisko współpracują na płaszczyźnie politycznej i militarnej, ale realne zaangażowanie Turcji w toczące się działania wojenne jest wyłącznie sferą domysłów, na które nie mamy dowodów
— mówi analityk.
Ekspert zwraca jednak uwagę, że starcia w Górskim Karabachu można też rozpatrywać jako element szerszego konfliktu interesów między starającą się poszerzyć swoje wpływy na Kaukazie, prowadzącą coraz bardziej stanowczą politykę zagraniczną Turcją a Rosją, uważającą ten region za swoją tradycyjną strefę wpływów.
Azerbejdżan występuje tutaj jako bliski sojusznik Turcji. Stosunki między Armenią a Rosją są bardziej skomplikowane, ale te dwa kraje pozostają w formalnym sojuszu, chociaż relacje między Moskwą i Erywaniem są od czasu przejęcia władzy w Armenii w 2018 roku przez rząd premiera Nikola Paszyniana nieco chłodniejsze - wyjaśnia specjalista z OSW.
Dlatego jak na razie Rosja zachowuje się dość wstrzemięźliwie, nawołuje do pokoju i nie angażuje się w konflikt, jeśli jednak potwierdziłyby się informacje o zestrzeleniu przez tureckie lotnictwo armeńskiego samolotu nad terytorium tego kraju, albo doszłoby do intensyfikacji działań Azerbejdżanu, a zwłaszcza Turcji, Moskwa musiałaby podjąć bardziej stanowcze działania - przekonuje analityk.
Strachota przedstawia dwa możliwe scenariusze dalszego przebiegu konfliktu. W pierwszym intensywność walk stopniowo się zmniejsza, mają one charakter pozycyjny, konflikt nie wygasa, ale jego temperatura wraca do poziomu sprzed wybuchu niedzielnych starć. Jest to optymalny dla Rosji wariant, w którym Moskwa zachowuje wpływy w regionie i nie dochodzi do gwałtownej zmiany układu sił na Kaukazie.
Według eksperta drugą możliwością jest eskalacja konfliktu przez Azerbejdżan, który mógłby w całości wykorzystać swoją przewagę militarną nad Armenią. Gdyby wojska azerskie osiągnęły znaczący sukces, albo w konflikt aktywnie włączyła się Turcja, Rosja musiałaby dość ostro zareagować przeciwko tym państwom - przewiduje Strachota.
W takiej sytuacji prawdopodobnie doszłoby do manifestacyjnego wzmocnienia rosyjskiego kontyngentu wojskowego w Armenii, czy przejęcie obrony przestrzeni powietrznej tego kraju przez siły rosyjskie lub podobnych działań - tłumaczy Strachota. Jego zdaniem niebezpieczeństwo takiego rozwoju wydarzeń polega na tym, że Kaukaz stałby się, podobnie jak Syria i Libia, terenem rywalizacji między Turcją a Rosją.
W ostatnich latach stosunki między tymi państwami są bardzo burzliwe, wahając się od bliskiej współpracy po niemal otwarty konflikt zbrojny, co jest szczególnie widoczne właśnie w Syrii i Libii - ocenia analityk OSW.
Eskalacja konfliktu w Górskim Karabachu może więc doprowadzić do zmiany układu sił w regionie, a pośrednio, w zależności od intensywności konfliktu, do poważnych konsekwencji w innych częściach świata - ostrzega Strachota.
kpc/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/519893-nie-ustaja-starcia-armenii-i-azerbejdzanu-o-gorski-karabach