Dzisiejsze zaostrzenie sytuacji na granicy Azerbejdżanu i Górnego Karabachu (wg. armeńskiej nomenklatury Arcachu), a precyzyjnie rzecz ujmując na granicy miedzy azerskimi obszarami zajętymi przez Armenię w czasie jednej z poprzednich faz konfliktu, a Azerbejdżanem poprzedzone było intensywną serią spotkań dyplomatycznych i rozmów, w których uczestniczyły istotni gracze regionu.
Być może ta zastanawiająca korelacja jest bez związku z eskalacją konfliktu, ale warto poświęcić temu nieco uwagi. Tym bardziej, że jak argumentuje rosyjski dziennik Kommiersant, w piątek, a zatem niecałe dwa dni przed rozpoczęciem działań wojennych amerykańskie ambasady, zarówno w Baku jak i w Erywaniu na swych stronach zamieściły podobnie brzmiące komunikaty, przestrzegające obywateli Stanów Zjednoczonych przed wycieczkami w rejony, w których kilkanaście godzin później rozpoczęły się walki. Te zastanawiające zdolności prognostyczne amerykańskich dyplomatów, nie są, w opinii dziennikarzy, przypadkowe.
Wypowiadając się publicznie już po rozpoczęciu walk prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan powiedział, że Armenia jest „największym zagrożeniem dla pokoju na Kaukazie”. Zadeklarował też, że jego kraj będzie popierał Azerbejdżan oraz oskarżył Mińską Grupę OBWE, kierowaną przez Rosję, Francję i Stany Zjednoczone o stosowanie „podwójnych standardów” oraz stronniczość i działanie „które na setki mil” odległe jest od postawy, która umożliwiłaby pokojowe rozwiązanie konfliktu. We czwartek rosyjskie media relacjonowały rozmowy, jakie prezydent Egiptu, Abd al-Fattah as-Sisi prowadził w Kairze z popieranymi przez siebie, a skonfliktowanymi stronami reprezentującymi władze tzw. wschodniej Libii. Rosyjskie źródła w egipskim rządzie na które powoływała się relacjonująca spotkanie Agencja TASS informowały, że jednym z jego głównych celów było uzgodnienie stanowisk i wyrażenie zgody na faktyczny podział Libii na trzy części w ramach procesu pokojowego pod nadzorem ONZ. Kroki tego rodzaju były uzgodnione w ramach niedawnych rozmów w Berlinie. Portal Al.-Monitor specjalizujący się w sprawach bliskowschodnich zwrócił niemal w tym samym czasie (23.09) uwagę na zmianę retoryki prezydenta Turcji w odniesieniu do Egiptu. Hagar Hosny, egipska dziennikarka, autorka artykułu na ten temat jest zdania, że może to być związane z faktycznym rozpoczęciem albo przygotowaniami do rozpoczęcia turecko – egipskiego dialogu, który miałby doprowadzić do „pakietowego” rozwiązania szeregu dzielących do tej pory obydwa kraje kwestii.
Szef irańskiego MSZ
Tego samego dnia w Moskwie przebywał Mohammad Dżawad Zarif, irański minister spraw zagranicznych, który rozmawiał z Sergiejem Ławrowem. Oficjalnie powodem wizyty było podziękowanie Rosji za zablokowanie, wespół z Chinami, starań Stanów Zjednoczonych o przedłużenie międzynarodowego moratorium na dostawy do Iranu broni i uzbrojenia. Jego obowiązywanie kończy się 18 października br. Trzy dni przed przyjazdem Zarifa do Moskwy Waszyngton wprowadził jednostronne sankcje wymierzone w Teheran, którymi objął każde państwo jakie dostarczy Teheranowi broń, technologie wojskowe i środki finansowe przeznaczone na zakup broni i uzbrojenia. Takie same konsekwencje spotka, w świetle stanowiska opublikowanego przez Departament Stanu, każde państwo, które będzie kupowało broń od Iranu. Jednocześnie Waszyngton jednostronnie przywrócił obowiązywanie wszystkich amerykańskich sankcji wymierzonych w Iran do momentu zawartego w 2015 roku „porozumienia w sprawie irańskiego programu nuklearnego”.
Współpraca z Rosją
Jeszcze przed rozpoczęciem rozmów w Moskwie Zarif powiedział w rozmowie z rosyjską agencją Sputnik, że jednym z jej tematów będzie rozszerzenie współpracy wojskowej z Rosją, w tym związanej z zakupami przez Iran broni i uzbrojenia. W trakcie konferencji prasowej, w której uczestniczył razem z Ławrowem obydwaj dyplomaci potwierdzili, że jednym z punktów o których rozmawiano było pogłębienie współpracy wojskowej. W wywiadzie dla Sputnika Zarif oskarżył też Turcję o destabilizowanie sytuacji w Syrii. Odpowiadając na pytanie ormiańskiej redakcji tej rosyjskiej stacji powiedział również, że Teheran zamierza kontynuować „mimo amerykańskich sankcji” współpracę w zakresie wspólnych projektów energetycznych z Erywaniem. O wspólnych, tym razem rosyjsko – irańskich, przedsięwzięciach gospodarczych rozmawiano też w Moskwie. Szefowie dyplomacji Rosji i Iranu, jak mówili na konferencji prasowej, rozmawiali też o sytuacji w Syrii i polityce Turcji wobec enklawy Idlib.
Niemal w tym samym czasie, w poniedziałek (21.09) rosyjskie media poinformowały o zaognieniu sytuacji wokół kontrolowanej przez Turcje strefy w syryjskim Idlibie, który znów stał się celem ataków lotnictwa, zarówno wojsk rządowych jak i podobno rosyjskich. Powodem wznowienia nalotów było niepowodzenie rosyjsko – tureckich negocjacji w sprawie wymiany terenów, zajętych przez wojska przed rozejmem z marca br. ujawniono też informacje o znacznym wzmocnieniu sił tureckich w regionie. Od marca Ankara miała dyslokować do Idlibu ponad 6 tys. sztuk sprzętu, w tym ciężkiego. Tego samego dnia, kiedy media zaczęły informować o nalotach na pozycje pro-tureckich sił w Idlibie, wypowiedział się tez specjalny pełnomocnik Putina ds. Bliskiego Wschodu i Afryki, wiceminister spraw zagranicznych Michaił Bogdanow, który powiedział, że zdaniem Rosji w strefie znajduje się nadal znaczna grupa „ekstremistów” i przedstawicieli organizacji terrorystycznych. W przeszłości, tego rodzaju wystąpienia zawsze poprzedzały zaognienie sytuacji i rozpoczęcie przez syryjskie siły zbrojne działań zaczepnych, wspieranych najczęściej przez rosyjskie lotnictwo. Kilka dni wcześniej tureckie ministerstwo obrony informowało, że punktu obserwacyjne obsadzone przez jej jednostki w Idlibie zostały zaatakowane.
Tego samego dnia kiedy rozpoczęły się walki na linii rozgraniczenia między Armenią a Azerbejdżanem, swą podróż w rejon wschodniej części Morza Śródziemnego rozpoczął szef amerykańskiego Departamentu Stanu. Będzie on spotykał się w poniedziałek w Salonikach z Nikosem Dendiasem greckim ministrem spraw zagranicznych, zaś we wtorek z premierem Grecji, Kiriakosem Mitsotakisem. Jak informuje portal Al.Arabya, głównym celem tych rozmów ma być doprowadzenie do zmniejszenia napięć między Grecją, Cyprem a Turcją w związku ze sporem tych państw o rozgraniczenie terenów gazo i roponośnych we wschodniej części Morza Śródziemnego. Grecki portal ekathimerini.com poinformował też, że kilka godzin przed przybyciem do Salonik Mike Pompeo rozmawiał w sprawie deeskalacji napięcia we wschodniej części Morza Śródziemnego z Sekretarzem Generalnym NATO. Pompeo napisał przed podróżą tweeta, iż jednym z celów jego misji jest „odnowienie” jedności NATO. Rosyjskie media zwracają też uwagę na to, że zakupione przez Turcję rosyjskie systemy S-400, nadal nie zostały przez Ankarę uruchomione, co ich zdaniem ma świadczyć o tym, iż trwają na ten temat rozmowy między Waszyngtonem a Ankarą.
Zaostrzenie sytuacji między Armenią a Azerbejdżanem, które porównywane jest przez niektórych rosyjskich komentatorów do proxy wojny miedzy Turcją a Rosją, następuje w momencie, kiedy wiele spornych kwestii w które zaangażowana jest Ankara osiągnęło fazę bliską przesileniu.
Warto też zwrócić uwagę na to, że rosyjskie ministerstwo obrony na wieść o wybuchu walk wydało komunikat, że jednostki, na co dzień stacjonujące w Giurmi, rosyjskiej bazie w Armenii, które brały udział w manewrach Kaukaz-2020 wracają do siebie. Chodzi o „marsz” jak napisano w opublikowanym dzisiaj na stronie rosyjskiego MON komunikacie z poligonu Ałagiaz. Sam poligon znajduje się w Armenii, co jest potwierdzeniem, że w ćwiczenia Kaukaz-2020, odbierane przez komentatorów w kategoriach wyraźnie antytureckiego pokazu siły, odbywały się również w Armenii. Uczestniczyło w nich 1,5 tys. żołnierzy i 300 jednostek sprzętu wojskowego. Czy Kaukaz 2020 spowodował zaognienie sytuacji na granicy Armenii i Azerbejdżanu? Nie wiadomo. Premier Armenii Nikoł Paszynian napisał na swej stronie w facebooku, że konflikt może rozwinąć się w wojnę regionalną, która obejmie również inne państwa.
Innymi słowy mamy do czynienia w ostatnich dniach z wyraźnym przyspieszeniem wydarzeń. Wszystkie w tej czy innej formie związane są z Turcją i jej polityką na różnych kierunkach. Zaognienie na granicy z Armenią jest, jak się wydaje, jedynie jednym tylko z elementów w tej misternej i skomplikowanej grze, która może przesądzić o regionalnym układzie sił.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/519457-walki-armenia-azerbejdzan-elementem-wiekszej-calosci