Co najmniej 152 osób zatrzymano podczas niedzielnego protestu w Mińsku, a na demonstracjach poza stolicą - co najmniej 64. Takie dane przekazało centrum praw człowieka Wiasna, które monitoruje sytuację w sferze praw człowieka w kraju.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Milicja zatrzymuje uczestniczki marszu kobiet w Mińsku. Zabrano m.in. 73-letnią weterankę opozycji Ninę Bahińską. WIDEO
Manifestacje na Białorusi
W Mińsku do zatrzymań doszło na początku protestu i pod jego koniec, gdy duża kolumna demonstrantów została podzielona na mniejsze przez struktury siłowe przy skrzyżowaniu ulic Niepodległości i Kozłowa.
Na nagraniach wideo widać, jak funkcjonariusze przypierają do ściany budynku mniejsze grupy protestujących, a następnie wyciągają z nich po kolei pojedyncze osoby.
Punktowe zatrzymania odbyły się też w innych miejscach stolicy, dokąd rozchodzili się uczestnicy demonstracji.
Do zatrzymań doszło też podczas masowej akcji w Brześciu. Tam milicja użyła gazu łzawiącego. Jak potwierdziło MSW, jeden z funkcjonariuszy oddał strzał ostrzegawczy w powietrze. Do protestów i zatrzymań doszło również m.in. w Grodnie, Homlu i Mohylewie. W tym ostatnim mieście zatrzymano m.in. dwójkę dziennikarzy telewizji Biełsat. Zostali później wypuszczeni, ale czeka ich sąd za pracę bez akredytacji.
Jeszcze jeden dziennikarz został zatrzymany w Mińsku - poinformowało Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy. Reporter trafił do aresztu.
Przed niedzielnym protestem w Mińsku, który władze uznały za „nielegalną akcję masową”, na ulice miasta wyprowadzono milicję i wojsko, a także ciężarówki, sprzęt do rozpędzania demonstracji i transportery opancerzone.
Otoczone były niektóre budynki w centrum. Zablokowano m.in. Prospekt Niepodległości na odcinku prowadzącym do pałacu prezydenckiego, Prospekt Puszkina i inne ulice. Później milicyjne blokady pojawiały się w nowych miejscach.
Stacje metra w centrum zostały zamknięte, jak podano, „ze względu na bezpieczeństwo pasażerów”.
Ok. godziny 14.30 czasu białoruskiego (13.30 w Polsce) w centrum miasta tradycyjnie już zaczęły się problemy z dostępem do internetu z telefonów komórkowych, które trwały przez ok. pięć godzin.
List otwarty czeskich polityków, aktywistów społecznych i twórców kultury w sprawie Białorusi
Przedstawiciele życia politycznego, społecznego i kulturalnego Czech chcą jak najszybszego wprowadzenia przez Unię Europejską sankcji wobec białoruskich urzędników - poinformowała w niedzielę agencja CTK.
Sygnatariusze listu otwartego w tej sprawie opowiedzieli się też za uznaniem kandydatki opozycji w niedawnych wyborach prezydenckich Swietłany Cichanouskiej za prawowitą przedstawicielkę Białorusi.
List został ogłoszony w związku ze spotkaniem ministrów spraw zagranicznych państw UE, które odbędzie się w poniedziałek w Brukseli. Sygnatariusze są zdania, że dyplomacja europejska powinna wykorzystać wszelkie sposoby, by powstrzymać ingerowanie Rosji w sprawy Białorusi. W liście podkreślono, że negocjacje z Rosją, które prowadzi Alaksandr Łukaszenka, są zagrożeniem dla suwerenności Białorusi.
Według byłych i obecnych senatorów, posłów, eurodeputowanych i dysydentów z okresu komunizmu państwa UE powinny uznać za prawowitego przedstawiciela Białorusi Cichanouską, gdyż ich zdaniem, tylko ona ma mandat publiczny i moralny, pozwalający na pokojowe przekazanie władzy nowym reprezentantom narodu po wolnych wyborach.
List podpisali m.in. senatorowie David Smoljak i Jan Horník z partii Starostowie i Niezależni (STAN), chadecki senator Vaclav Hampl, senator Jirzi Oberfalzer z Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), posłowie i eurodeputowani z ODS i Czeskiej Partii Piratów. Swoje podpisy złożyły także była pierwsza dama, wdowa po Vaclavie Havlu - Dagmar, dokumentalistka Olga Sommerova i przedstawicielki dysydentów z lat komunizmu, sygnatariuszki Karty 77 - piosenkarka Marta Kubiszova i socjolog Jirzina Sziklova.
xyz/PAP/Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/518442-tysiace-ludzi-na-ulicach-bialoruskich-miast-sa-zatrzymania