Czy Chiny mogą skłonić Europę do sojuszu przeciw Stanom Zjednoczonym? Takie pytanie stawia Andrew A. Michta, wybitny amerykański politolog o polskich korzeniach, na łamach The Wall Street Journal. Artykuł wart jest dostrzeżenia przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze ze względu na stawiane w nim, przez Michtę tezy, a przynajmniej formułowane otwarcie obawy co do możliwości „odwrócenia” sojuszy. Po drugie warto zwrócić uwagę na posługiwanie się przez niego argumentacją z domeny tradycyjnej geopolityki, czy geostrategii, dziedziny, zdaniem wielu obserwatorów spraw światowych, zwłaszcza w Europie, która już winna odejść do lamusa, bo nie odpowiada współczesnym wyzwaniom i realiom. Michta odwołuje się do tradycyjnych kategorii kontroli łańcuchów zaopatrzenia, strategicznych strumieni handlu światowego, zastanawia się czy Pekin będzie w stanie przełamać dominację mocarstw morskich w świecie. Innymi słowy, tradycyjne instrumentarium myślenia geostrategicznego jest nie mniej, w jego ujęciu istotne od nowoczesnych kategorii, w których liczą się wspólne wartości i wizje porządku międzynarodowego. Jednak te rudymentarne kategorie w ujęciu Michty nie tylko odzyskują znaczenie, ale zdają się być kluczowymi pojęciami w których próbuje on opisać kształt obecnej rywalizacji światowej.
W jego opinii, Xi Jingping, może, przy okazji zbliżającego się szczytu Chiny – Unia Europejska, który pierwotnie miał odbywać się w Lipsku, spróbować „odwróconego manewru Kissingera”. Dla przypomnienia, to podróż do Pekinu, najpierw Sekretarza Stanu Henry Kissingera w 1971 roku, a następnie rok później, prezydenta Nixona, pozwoliła na zawarcie strategicznego porozumienia między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Obydwa państwa, do tej pory nie utrzymujące ze sobą bliższych relacji, które dzieliła ideowa przepaść miały wszakże wspólnego przeciwnika – ZSRR, co umożliwiło ocieplenie ich wzajemnych relacji. W rezultacie Moskwa straciła możliwość manewru, a będąc oskrzydlona, podobnie zresztą jak jej sojusznicy, np. Wietnam z którymi Chiny rozpoczęły w 1979 roku wojnę, musiała przyjąć narzucony jej przez Stany Zjednoczone wyścig zbrojeń, co w konsekwencji doprowadziło do załamania się Imperium Sowieckiego.
Obecnie, być może sytuacja dojrzała do wyprzedzającego manewru Pekinu, który wykorzystać może szereg sprzyjających Chinom czynników. Po pierwsze od kilku już lat rysuje się, a w ostatnich czasach pogłębiło się, pęknięcie między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Waszyngton w optyce Europy kontynentalnej, zwłaszcza „starej” jej części już coraz rzadziej postrzegany jest w kategoriach pożądanego partnera, a co raz częściej jego polityka budzi nieufność i zastrzeżenia. Europejski przemysł, bardziej niż rynkiem amerykańskim zainteresowany jest obecnie Azją, która zdaje się tworzyć dla niego większe możliwości. Pekin do tej pory nie miał zamiaru iść na ustępstwa wobec Europy domagającej się szerszego dostępu do tamtejszego rynku oraz ochrony swej własności intelektualnej i odblokowania europejskich inwestycji kapitałowych w Chinach. Europejczyków niechętnie nastrajała też nowa, znacznie bardziej asertywna polityka chińskiej dyplomacji. Ale to wszystko może się zmienić, o ile Xi Jingping uzna, że ustępstwa wobec Europy, spotkanie „w połowie drogi” (oczywiście negocjacyjnej), jak pisze Michta, może leżeć w interesie Chin.
Jak można zdefiniować „wielki plan” realizowany przez Pekin? Punktem wyjścia jest zrozumienie, że do tej pory 75 % europejskiego handlu zagranicznego odbywało się za pośrednictwem komunikacji morskiej. Z tego właśnie powodu, Chiny, skoncentrowały swe inwestycje w Europie na przejmowaniu portów w wielu krajach, teraz zaś, w opinii Andrew Michty, mogą przystąpić do realizacji drugiego etapy swego planu, polegającego na próbie przejęcia europejskich strumieni zaopatrzeniowych, nazywanych też przepływami strategicznymi. Chiny nie są w stanie przerwać starych, morskich dróg komunikacji, bo bezpieczeństwo żeglugi na „niebieskich wodach” chronione jest od czasów zakończenia II wojny światowej przez marynarkę wojenną Stanów Zjednoczonych i próba agresywnej polityki w tej domenie nieuchronnie prowadzić będzie do starcia militarnego. Nie są w stanie przerwać starych, ale mogą, i robią to, zaproponować nowe kanały komunikacji i przepływów strategicznych. Z jednej strony wykorzystując, w porozumieniu z Moskwą tzw. Północną Drogę Morską, z drugiej zaś rozwijając lądowe linie komunikacyjne, czyli spinając połączenia w ramach inicjatywy Pasa i Szlaku. Ta strategia ma oczywiście swój wojskowy wymiar, stąd rosnąca aktywność chińskiej marynarki wojennej w Zatoce Perskiej, wschodniej części Morza Śródziemnego czy nawet na Bałtyku, gdzie niedawno ćwiczyła wraz z rosyjską Flotą Bałtycką. Obecnie Pekin kontroluje infrastrukturę portową w Grecji, Hiszpanii, Egipcie, we Włoszech i w Maroku, posiada bazę wojskową w Dżibuti i coraz mocniej pozycjonuje się w Afryce. O zainteresowaniu Północną Droga Morską świadczy, w opinii Michty, przystąpienie do budowy lodołamacza o napędzie atomowym i plany budowy, kolejnych trzech, do 2035 roku.
Dzisiejszy kryzys w relacjach Stany Zjednoczone – Europa, oraz kryzys europejskiej gospodarki, Pekin może chcieć wykorzystać, pogłębiając podziały w relacjach atlantyckich. Co to oznacza z punktu widzenia światowego układu sił? Michta nie wątpliwości – „Jeśli (…) Chiny będą w stanie wbić klin między Stany Zjednoczone i Europę – argumentuje - normalne stosunki transatlantyckie odejdą do przeszłości. Taka zmiana przekształciłaby Europę z transatlantyckiej bramy do Eurazji w koniec kontrolowanego przez Chińczyków euroazjatyckiego łańcucha dostaw, pozwalając Pekinowi ostatecznie zdominować Europę i ubiegać się o globalną hegemonię.” Pekin wykorzystując relacje z Rosją może też wykorzystywać w swoich celach pęknięcia między wschodnią a zachodnią częścią Europy, tym bardziej, że podziały dotyczą różnicy zdań na temat powagi zagrożenia ze strony Moskwy. Atutem, którym w tym wypadku Chiny dysponują jest pozycja państwa, które skutecznie może wywierać presję, zarówno gospodarczą, jak i w skrajnych wypadkach wojskową, na Federację Rosyjską..
Zdaniem Andrew A. Michty, Xi Jingping, może próbować rozgrywki w „stylu Nixona” w trakcie przyszłotygodniowego szczytu. Nie przesądzając jego geostrategicznych konsekwencji proponuje aby Waszyngton pilnie obserwował ustalenia, które mogą się narodzić. Tym bardziej i my powinniśmy patrzeć na to co będzie się wówczas działo nie tylko dlatego, że być może na naszych oczach zmienia się światowy układ sił i odwracają, czy może słabną, tradycyjne sojusze, ale również dlatego, że geopolityczne ruchy tektoniczne, zmienią i naszą sytuację. Oby na lepsze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/517589-czy-xi-jingping-powtorzy-z-europa-manewr-nixona-z-1972-roku