Powołana przez opozycję na Białorusi Rada Koordynacyjna poinformowała w sobotę, że zamierza nadal działać. Decyzje Rady w warunkach, gdy nie mogą ich podejmować członkowie Prezydium, podejmowane będą przez ogół Rady zwykłą większością głosów.
CZYTAJ TAKŻE:
Rada Koordynacyjna zapewnia, że będzie nadal działać
Rada zapewniła, że utrzymane zostają priorytety jej działalności: przerwanie przemocy i pociągnięcie do odpowiedzialności osób, które się jej dopuściły, uwolnienie na Białorusi więźniów politycznych oraz przeprowadzenie nowych uczciwych wyborów.
W najbliższym czasie uruchomimy nowe inicjatywy, które pomogą w tym, by można było dostrzec wsparcie Białorusinów. Pojawią się narzędzia, dzięki którym będzie można wyrazić zaufanie do Rady Koordynacyjnej
— oświadczyło to gremium.
Rada wezwała do rozpowszechniania informacji o więźniach politycznych, bowiem - jak oceniła - upublicznienie tych danych pomoże w jak najszybszym zwolnieniu zatrzymanych.
Spotkanie Rady Koordynacyjnej, na której podjęto te ustalenia, odbyło się w piątek; Rada poinformowała w sobotę o jego wynikach.
Spośród siedmiorga członków prezydium Rady Koordynacyjnej na wolności na Białorusi znajduje się tylko pisarka, noblistka Swiatłana Aleksijewicz. Pozostali zostali zatrzymani, przebywają w areszcie w związku z innymi postępowaniami lub zostali zmuszeni do wyjazdu za granicę.
Milicja zatrzymuje kobiety na demonstracjach w Mińsku
W Mińsku, gdzie kolejną sobotę z rzędu odbywa się opozycyjny pochód kobiet, milicja zatrzymuje uczestniczki protestu. Na placu Wolności, gdzie zebrało się kilka tysięcy kobiet, protest rozpędzono. Radio Swaboda informuje o kilkudziesięciu zatrzymanych.
O godz. 15 czasu lokalnego (godz. 14 czasu polskiego) kobiety uczestniczące w proteście zebrały się na placu Wolności w centrum miasta. Milicja dość szybko rozpoczęła zatrzymania. Kobiety wdawały się w kłótnie z milicjantami, próbując wybronić zatrzymywane osoby.
Milicjanci, wśród których wielu nosiło kominiarki częściowo zasłaniające twarz, działali brutalnie - relacjonuje radio Swaboda. Jego korespondent widział, jak jedną z demonstrujących funkcjonariusze ciągnęli po ziemi. Zatrzymywane były nawet kobiety w okolicznych kawiarniach, milicjanci przeszukiwali także podwórza w rejonie placu.
Po rozbiciu protestu na placu Wolności zostało kilkadziesiąt kobiet. Część z nich przyłączyła się do nowej kolumny protestujących, która pojawiła się w rejonie placu i ruszyła jedną z centralnych ulic. W kolumnie idzie teraz kilkaset osób, milicja nadal wyłapuje uczestniczki marszu.
Zatrzymani zostali podczas relacji na żywo dziennikarze telewizji Biełsat.
Sobota jest 35. dniem masowych demonstracji na Białorusi, których uczestnicy protestują przeciwko sfałszowanym ich zdaniem wynikom wyborów prezydenckich z 9 sierpnia.
MSW: na akcjach protestu w piątek zatrzymano 32 osoby
32 osoby zatrzymane zostały na Białorusi w piątek za naruszenie przepisów o zgromadzeniach - podało w sobotę MSW w Mińsku. Ministerstwo zwróciło się do obywateli, by nie uczestniczyli w zgromadzeniach odbywających się bez zezwolenia władz.
MSW podało, że 18 osób spośród 32 zatrzymanych pozostanie w aresztach aż do czasu, gdy staną przed sądem administracyjnym. Za udział w demonstracjach, na które władze nie wydały zgody, grozi na Białorusi kara administracyjna w postaci grzywny lub aresztu na okres do 15 dni.
Ministerstwo podało także, że na Białorusi odbyło się w piątek 13 akcji protestu, w których wzięło udział łącznie 450 osób. Kilka z tych zgromadzeń odbyło się w Mińsku.
Jednocześnie - dodało MSW - około 800 osób brało udział w 12 demonstracjach „na rzecz pokoju, spokoju i bezpieczeństwa”.
Wśród osób zatrzymanych w piątek w Mińsku jest kilka kobiet, które milicja zabrała z centrum miasta. Kobiety zgromadziły się przy wejściu do kościoła p.w. św. Szymona i Heleny, popularnie nazywanego Czerwonym Kościołem. W mijającym tygodniu milicjanci znów zaczęli zatrzymywać kobiety uczestniczące w protestach powyborczych.
12 września w Mińsku obchodzony jest dzień miasta. Masowe festyny nie odbędą się z powodu sytuacji epidemicznej, ale władze zapowiedziały prace społeczne polegające na porządkowaniu miasta. Natomiast zwolennicy opozycji planują na popołudnie pochód kobiet w proteście przeciwko fałszerstwom wyborczym i przemocy milicji wobec demonstrujących.
Siostra Maryi Kalesnikawej o jej aresztowaniu
„Na coś takiego nie można się przygotować psychicznie, emocjonalnie” – powiedziała PAP siostra Maryi Kalesnikawej Taccjana Chomicz o zatrzymaniu opozycjonistki, postawionych zarzutach i aresztowaniu. „Mieliśmy jednak świadomość, że to może się zdarzyć” – dodała.
Te dwa dni, kiedy nie wiedzieliśmy, co się z nią dzieje, były straszne. Jednak my, jej rodzina, nie mamy prawa się poddawać, załamać się, gdy ona walczy
— mówi Chomicz.
Masza wierzy, że Białoruś może się zmienić, że już się zmieniła i to ją napędza. Z drugiej strony nie miała żadnych iluzji co do tego, że nie jest bezpieczna ani ona, ani nikt z jej otoczenia
— opowiada.
Jak mówi Chomicz, w ich rodzinie toczyły się rozmowy na temat zagrożenia.
Masza miała możliwość wyjazdu. Rozmawialiśmy o tym z tatą, ale ona cały czas powtarzała, że nie wyjedzie. I ja, i tata, dobrze ją znamy i wiedzieliśmy, że nie zmieni zdania. Rozumiemy jej decyzję i popieramy ją
— opowiadała siostra Kalesnikawej.
Według relacji świadków, na granicy białorusko-ukraińskiej, gdy służby próbowały wywieźć Kalesnikawą z kraju, ona podarła swój paszport. Według Chomicz w ten sposób potwierdziła to, co deklarowała wcześniej – że nie zamierza opuścić terytorium kraju.
Gdy na drugi dzień po jej zniknięciu Anton Radniankou i Iwan Kraucou opowiedzieli, że widzieli Maszę na granicy, była cała, zdrowa i zdecydowanie sprzeciwiała się próbom zmuszenia jej do czegokolwiek, po raz pierwszy odetchnęłam z ulgą. Ciągle nie było jeszcze pewnej informacji, gdzie jest, ale przynajmniej wiedziałam, że się nie załamała i nie poddaje się
— wspomina.
Kalesnikawa jest muzyczką, gra na flecie. Przez wiele lat mieszkała w Niemczech. W ostatnich latach, jak opowiada Taccjana Chomicz, coraz bardziej angażowała się w projekty międzynarodowe, również z udziałem Białorusi i spędzała w Mińsku bardzo dużo czasu. Gdy została szefową prowadzonej przez Biełhazprambank przestrzeni kulturalnej OK16 w Mińsku, dzieliła swoje życie pomiędzy Białorusią i Niemcami. Na wiosnę bieżącego roku przeniosła się na stałe do Mińska.
W maju szef Biełhazprambanku Wiktar Babaryka ogłosił, że zamierza wystartować w sierpniowych wyborach prezydenckich.
Maryja nie zastanawiała się ani sekundy, kiedy zaproponował jej pracę dla swojego sztabu
— wspomina w rozmowie z PAP Chomicz. W ślad za nią w działania na rzecz sztabu zaangażowało się wielu jej znajomych, ale też tysiące Białorusinów. Do komitetu wyborczego (grupy inicjatywnej) Babaryki zapisała się rekordowa liczba ok. 10 tys. osób.
W czerwcu Babarykę zatrzymano i zarzucono mu przestępstwa finansowe. „Praktycznie codziennie zatrzymywano kogoś ze sztabu, a potem z połączonych sztabów, z Rady Koordynacyjnej. Maryja mówiła cały czas, że nie wyjedzie z kraju, gdy jej przyjaciele i współpracownicy są w więzieniu” – mówi Taccjana, dodając, że „kiedy Masza coś sobie postanowi, idzie do końca”.
Chomicz nie zapamiętała sytuacji konfliktowych z siostrą z dzieciństwa czy późniejszego okresu.
Ona jest uparta, ale też potrafi słuchać, jest bardzo empatyczna, potrafi słuchać ludzi i dobrze czuje ich emocje. Moim zdaniem ona zawsze szuka sposobu, żeby się dogadać i wierzy w to, że to się da zrobić
— ocenia.
Masza jest artystką, ale jest też wojownikiem. W krótkim czasie stała się politykiem
— mówi Taccjana.
Mówiła i, moim zdaniem, jej doświadczenie to potwierdza, że liderem i politykiem może być każdy. Przemiany nie zależą od przywódców, a od tego, że zaczynają działać pojedynczy ludzie
— dodaje.
Uważa, że Maryja nadal wierzy w przemiany i w to, że „Białoruś przebudziła się”, gdy ludzie zobaczyli, jak władze traktują opozycyjnych kandydatów w wyborach, wsadzając ich do aresztów i więzień, jak jeszcze przed wyborami rozpędzano protesty. W końcu – gdy przekonali się, jaką skalę miały fałszerstwa podczas wyborów.
Chomicz wskazuje, że już dużo wcześniej ludzie, pozostawieni sami sobie, zaczęli się organizować, np. oddolnie reagując na pandemię koronawirusa, gdy władze twierdziły, że wszystko jest w porządku.
Później przykładów pomocy widać było coraz więcej – ludzie przywozili innym wodę, gdy doszło do zatrucia rurociągu. W czasie protestów dowożą jedzenie i wodę. Jest pełno inicjatyw pomocy poszkodowanym. Tym nikt nie kieruje. Wynika to z tego, że ludzie poczuli w sobie moc sprawczą
— ocenia.
Z rozmowy z prawniczką Ludmiłą Kazak Taccjana wie, że Maryja „jest pełna energii, czuje się dobrze i nie poddaje się”.
Ma na ciele obrażenia, siniaki na rękach, chyba od tego, że była wpychana do auta i przytrzymywana siłą. Adwokatka zapowiedziała, że będzie żądać obdukcji. Liczymy też na wszczęcie sprawy karnej w związku z porwaniem i groźbami pozbawienia życia, które kierowali pod jej adresem funkcjonariusze
— mówi Chomicz, dodając, że ma nadzieję na zmianę środka zapobiegawczego i wypuszczenie siostry z aresztu.
Kalesnikawa jest podejrzana o „wezwania do przejęcia władzy” w ramach postępowania, które Komitet Śledczy wszczął wobec Rady Koordynacyjnej. Została aresztowana. Za przestępstwa z artykułu 361.3 Kodeksu Karnego Białorusi, mówiącego m.in. o publicznych wezwaniach do przejęcia władzy lub działań na szkodę bezpieczeństwa państwa z wykorzystaniem mediów i internetu, grozi kara pozbawienia wolności od dwóch do pięciu lat.
Siostra Maryi Kalesnikawej przebywa poza terytorium Białorusi.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/517352-milicja-zatrzymuje-kobiety-na-demonstracjach-w-minsku