Włoska firma StraBerry z Lombardii od kilku lat stawiana jest przez „nową lewicę” na Półwyspie Apenińskim za wzór do naśladowania. Ekologiczne przedsiębiorstwo, produkujące zdrową żywność, przyjazne środowisku naturalnemu, wykorzystujące odnawialne źródła energii i zaangażowane w osiągnięcie neutralności klimatycznej stało się sztandarowym przykładem nowego modelu biznesowego 2.0.
Spółka założona przez ulubieńca lewicowych salonów, 31-letniego Guglielmo Stagno d’Alcontres, stała się prawdziwym odkryciem Światowej Wystawy EXPO w 2015 roku w Mediolanie. Dwukrotnie zdobyła też Zielonego Oscara przyznawanego przez Krajową Konfederację Rolników za prowadzenie „innowacyjnego gospodarstwa dbającego o zrównoważony rozwój środowiska”. Znak firmowy StraBerry to (jak sama nazwa wskazuje) truskawka, ponieważ podstawą sukcesów koncernu stała się „bio-uprawa” owoców miękkich oraz produkcja na ich bazie „eko-słodyczy”, zwłaszcza lodów, cieszących się dużym powodzeniem wśród włoskich hipsterów.
W ostatnich dniach pieczołowicie budowany wizerunek przedsiębiorstwa legł jednak w gruzach. Na wniosek Gwardii Finansowej prokuratura w Mediolanie wszczęła bowiem śledztwo przeciw StraBerry, zarzucając firmie szereg przestępstw. Okazało się, iż sukces spółki opierał się na niewolniczej pracy nielegalnych imigrantów, głównie z czarnej Afryki. Zatrudniani byli oni na fotowoltaicznych farmach bez żadnych umów, pracując po 12 godzin dziennie za głodowe pensje, bez dni wolnych, pozbawieni szatni i toalet oraz poniżani i traktowani po rasistowsku przez nadzorców niczym niewolnicy w XIX-wiecznych koloniach. Włoska prasa opublikowała zapis podsłuchanych przez policję rozmów telefonicznych Guglielmo Stagno d’Alcontresa ze swoimi współpracownikami. Właściciel miał nie tylko pełną świadomość tego, co się dzieje na jego farmach, ale nawet zachęcał swych podwładnych do maksymalnego wyzysku czarnoskórych pracowników.
Sprawa StraBerry jak w soczewce skupia kilka problemów. Po pierwsze: wiele zachodnich koncernów, chwaląc się prowadzeniem etycznego i czystego ekologicznie biznesu, w rzeczywistości bazuje na wyzysku taniej siły roboczej (nawet dzieci) oraz lekceważeniu jakichkolwiek norm ekologicznych. Najczęściej przenoszą swą produkcję do ubogich krajów Trzeciego Świata, gdzie nie przejmują się degradacją tamtejszego środowiska naturalnego. Praktyki StraBerry wyszły na jaw tylko dlatego, że firma działała we Włoszech, gdzie trudniej jest ukryć tego rodzaju proceder.
Po drugie, sprzymierzony z lewicą biznes wspiera masową imigrację do Europy. Tak robił również Guglielmo Stagno d’Alcontresa. Jak się okazało, nie czynił tego wcale z pobudek humanitarnych, lecz dla zysku, nie cofając się przy tym przed stosowaniem praktyk rodem z czasów niewolnictwa.
Po trzecie, przez tego rodzaju proceder rośnie bezrobocie wśród obywateli Italii. Żaden Włoch, a zapewne nawet Europejczyk, nie zgodziłby się bowiem pracować na polu w takich warunkach, jak na farmach StraBerry. Z drugiej jednak strony, płacąc godziwe stawki za pracę, firma nie byłaby w stanie rozwijać się w tak błyskawicznym tempie i sprzedawać swych produktów po tak atrakcyjnych cenach. Za tanią ofertą kryje się więc tania siła robocza.
Przypadek StraBerry to przykład modelu biznesowego budzącego moralny sprzeciw. Jest on jednak, w mniejszym lub większym stopniu, obecny w dzisiejszej światowej gospodarce. Ze wszystkimi tego skutkami. Ekonomicznymi i moralnymi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/516316-firma-przyjazna-srodowisku-i-nieprzyjazna-ludziom