Stephen Biegun, zastępca szefa Departamentu Stanu w trakcie ubiegłotygodniowego US-India Strategic Partnership Forum otwarcie zapowiedział to o czym analitycy ds. bezpieczeństwa spekulowali już od pewnego czasu. Jego zdaniem cztery państwa, w tym, prócz Stanów Zjednoczonych takie azjatyckie potęgi wojskowe jak Indie, Japonia i Australia powinny dążyć do sformalizowania swych umów w zakresie obronności, znanych jako porozumienia QUAD i zbudować ściślejszy sojusz wojskowy, przypominający NATO.
„W regionie Indo-Pacyfiku w rzeczywistości brakuje silnych struktur wielostronnych”
– powiedział Biegun.
Nie mają niczego podobnego do NATO czy Unii Europejskiej. Uważam, że najsilniejsze instytucje w Azji często nie są dostatecznie inkluzywne, więc z pewnością w którymś momencie pojawia się zaproszenie do sformalizowania takiej struktury.
Wymienione państwa, jak ujawnił amerykański polityk miałyby spotkać się już wczesną jesienią tego roku w Delhi i powołać ściślejsze porozumienie, do którego w nieodległej przyszłości mogliby dołączyć i inni regionalni gracze tacy jak Korea Płd., Wietnam czy Nowa Zelandia. Biegun powiedział, że na początku swego istnienia NATO również miało znacznie skromniejsze cele i zadania niźli to wygląda z dzisiejszej perspektywy.
Jeśli idzie o cele nowego ściślejszego sojuszu do budowy którego oficjalnie już przystępuje amerykańska dyplomacja, to ma nim być powstrzymywanie Chin i uniemożliwienie Pekinowi ekspansji w basenie Oceanu Indyjskiego i blokowanie prób przekształcenia Morza Południowochińskiego w kontrolowany przez siebie akwen.
W tym samym czasie z Moskwy napłynęły informacje, które zdają się potwierdzać definitywny zwrot w polityce Indii. Tradycyjnie Delhi starało się uprawiać politykę utrzymywania poprawnych relacji z liczącymi się państwami na kontynencie azjatyckim, w tym z Chinami i sprzymierzonymi z nimi Pakistanem czy Sri Lanką, nawet jeśli okresowo dochodziło na tle sporów granicznych do zadrażnień między nimi. Przejawem takiej polityki był miedzy nimi akces Indii do Szanghajskiej Organizacji Współpracy, czego orędownikiem była Moskwa obawiająca się chińskiej dominacji i dążąca do budowy nieco bardziej zrównoważonego układu na kontynencie. Inną formą tradycyjnej indyjskiej polityki niezaangażowania było regularne uczestnictwo oddziałów armii tego kraju w organizowanych przez Federacje Rosyjską dwustronnych albo wielostronnych manewrach wojskowych. Indie, począwszy od przeprowadzonych w 2003 wspólnych ćwiczeniach wojskowych z rosyjskimi siłami zbrojnymi uczestniczyły regularnie, przysyłając swe oddziały, we wszystkich dużych rosyjskich manewrach Kaukaz, organizowanych raz na 4 lata. Tak było zarówno w 2012, jak i w 2016 roku i rosyjska strona oczekiwała oraz już anonsowała przybycie na tegoroczne manewry Kaukaz liczącego 200 osób oddziału indyjskiej armii oraz grupy sztabowców w charakterze obserwatorów. Jednak na początku tygodnia indyjska ambasada w Moskwie oficjalnie poinformowała, że Delhi anuluje swe uczestnictwo. Oficjalnym powodem jest sytuacja epidemiologiczna, jednak indyjskie media spekulują, że w rzeczywistości chodzi o zupełnie inne przyczyny tego kroku. Po pierwsze, po starciach w himalajskiej dolinie Ladakh indyjska armia nie chce uczestniczyć we wspólnych manewrach z oddziałami chińskimi, a te będą brały udział w manewrach. Tym bardziej, że jak informuje dziennik South China Morning Post sytuacja jest nadal napięta a Pekin w trakcie regularnie odbywanych rund negocjacyjnych dotyczących sytuacji w regionie i wytyczenia linii demarkacyjnej protestuje przeciw polityce Delhi budującego linie komunikacji na spornych terenach.
Innym powodem odmowy uczestnictwa Indii w manewrach Kaukaz 2020, o których pisze prasa może być fakt, że niektóre z nich mają odbywać się na terenach nieuznawanych quasi – państw, Abchazji i Osetii Płd. Delhi w świetle takiej interpretacji nie chce zaogniania stosunków z Gruzją z którą utrzymuje dobre relacje i ze Stanami Zjednoczonymi wspierającymi Tbilisi w ich stanowisku.
Shivshankar Menon w przeszłości doradca ds. bezpieczeństwa premiera Manmohan Singha a obecnie ekspert think tanku Brookings, napisał na łamach Foreign Affairs, że jednym z niewielu pól na których Donald Trump odniósł niekwestionowany sukces w polityce zagranicznej są relacje z Indiami, które „rosną w siłę”. Według ostatnich badań opinii publicznej przeprowadzonych w wielu krajach świata przez Pew Research Center 56 % mieszkańców Indii jest zdania, że amerykański prezydent w polityce zagranicznej „robi dobre rzeczy”, podczas gdy średnia światowa dla tego pytania wynosi 29 %. Jednym ze źródeł sukcesów polityki zbliżenia Waszyngtonu i Delhi są rosnące obawy władz Indii przed ekspansją Chin, które sprzymierzają się z ich tradycyjnymi regionalnymi rywalami, takimi jak Pakistan, budują swoją pozycję w Myanmar, Nepalu czy Sri Lance a ostatnio również w Iranie. To wszystko powoduje, że Indie poczuły się okrążane przez Pekin, co sprzyjało rewizji tradycyjnej polityki „niezaangażowania”. To wzrastające poczucie zagrożenia wykorzystały Stany Zjednoczone. Wystarczy spojrzeć na liczby. Od 2008 roku sprzedaż amerykańskiej broni i sprzętu wojskowego wzrosła niemal od zera do poziomu 20 mld dolarów, co powoduje, że obecnie dostawy z Ameryki stanowią 15 % indyjskich zakupów w tym zakresie. Jeśli idzie o wspólne ćwiczenia wojskowe to od 2005 roku indyjskie siły zbrojne przeprowadziły ich więcej ze Stanami Zjednoczonymi niźli ze wszystkimi innymi partnerami razem wziętymi. Na polu gospodarczym dynamika wzajemnych relacji wygląda podobnie. W 2019 roku Stany Zjednoczone prześcignęły Chiny, stając się największym partnerem handlowym Indii. O ile handel Delhi z Pekinem zmniejszył się w ubiegłym roku do poziomu 84 mld dolarów, o tyle ze Stanami Zjednoczonymi wzrósł do 143 mld. Indie mają też nadzieje, że staną się głównym beneficjentem zapowiadanej przez Waszyngton polityki decouplingu, przenoszenia wrażliwej z punktu widzenia bezpieczeństwa i strategii produkcji z Chin do państw zaprzyjaźnionych. Delhi zresztą już rozpoczęło politykę ograniczeń dla chińskich inwestycji usuwając z własnego rynku szereg chińskich firm, w tym takie giganty jak Huawei czy blokując 59 chińskich aplikacji na smartfony, w tym popularnego Tik-Toka czy Weibo. Ostatnio pojawiły się zapowiedzi wprowadzenia przez rząd w Delhi specjalnych certyfikatów pochodzenia importowanych towarów, co w intencjach ma prowadzić do zmniejszenia importu z Chin, czy zlokalizowanym poza ich granicami oddziałami chińskich koncernów.
Stephen Biegun powiedział też w trakcie forum strategicznego z Indiami zdanie, które uznać wypada za deklarację dobrze opisująca nowe nuty w amerykańskiej polityce zagranicznej. Otóż opisując perspektywy powołania azjatyckiego NATO zastrzegła wszakże, że „wydarzy się tylko wtedy, gdy inne kraje będą tak samo zaangażowane jak Stany Zjednoczone”, co oznacza, że oprócz otwarcia przez Waszyngton perspektywy powołania nowego aliansu wojskowego, teraz liczyć się będą deklaracje i zaangażowanie siedmiu państw regionu z którymi przeprowadzono już na ten temat rozmowy. Bez ich wkładu i gotowości współpracy nowy sojusz wojskowy może nie powstać. Innymi słowy oznacza to, że Stany Zjednoczone nie będą „dostawcą bezpieczeństwa” na każdych warunkach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/515913-na-horyzoncie-azjatyckie-nato
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.