Gdybyśmy chcieli podsumować głosy zachodnich mediów i polityków na temat obecnego kryzysu politycznego na Białorusi, to trzeba byłoby przyznać, że niemal wszyscy wypowiadający się postulują współpracę z Rosją. A nawet więcej, powszechne są deklaracje zakończenia geostrategicznej rywalizacji Europy z Moskwą na obszarze państw, które wyłoniły się po upadku ZSRR.
Zachód i Rosja
Ostatnie 20 lat walki o przewagę między Rosją a Zachodem w całej Europie Wschodniej skazały mieszkańców Białorusi, Ukrainy, Gruzji, Mołdawii, Azerbejdżanu i Armenii na niestabilność, biedę i złe rządy
— napisał na łamach Politico.eu Paul Taylor.
Jego zdaniem kolektywny Zachód prowadził w czasie ostatnich 20 lat wobec regionu politykę której jądrem było odrzucenie zasady „uprzywilejowanych stref wpływów” Rosji w państwach buforowych oraz odwoływanie się do prawa każdego narodu europejskiego do samodzielnego określenia geostrategicznej orientacji swej ojczyzny. Taylor pisze też, i warto zwrócić uwagę na zawarte w tej tezie przekonanie o istnieniu istotnego, choć może niewypowiedzianego podziału w obrębie kolektywnego Zachodu, że „niektórzy aktywiści w Waszyngtonie i Europie Środkowej poszli dalej i niestrudzenie prowadzili kampanię na rzecz jak najszybszego włączenia tych krajów do sojuszu wojskowego kierowanego przez USA, przeciw Rosji”. O ile obecna polityka Zachodu wobec Rosji, w ujęciu publicysty Politico jest błędna, to stanowisko Wschodnich Europejczyków należałoby uznać za aberrację. W opinii Taylora polityka ostatnich 20 lat, jaką Zachód prowadził wobec Białorusi, Ukrainy, Gruzji czy Armenii „przyniosła więcej szkód niż pożytku” i dziś trzeba ją zmienić. Oczywiście nie w zgodzie z przesłaniem formułowanym przez „niektórych aktywistów w Waszyngtonie i Europie Środkowej”, ale kierunek pożądanych zmian winien być zupełnie odmienny. Taylor jest zdania, że trzeba porzucić myśl o rozszerzeniu NATO na Wschód i zaakceptować realia. To oznacza przyjęcie do wiadomości rosyjskiej narracji, iż wejście krajów buforowych położonych u naszych wschodnich granic do grona sojuszników umownego Zachodu zmniejsza bezpieczeństwo Moskwy, a ponadto, w jego opinii, akceptacja „poza-blokowego” ich charakteru likwiduje potencjalną płaszczyznę sporu czy rywalizacji z Rosją. Można krytykować ten punkt widzenia, argumentując, zgodnie zresztą z rzeczywistością, że poglądy formułowane przez Taylora są raczej świadectwem wishful thinking i wynikają z fundamentalnej niewiedzy na temat rosyjskiej kultury strategicznej, tym nie mniej coraz powszechniejsze na Zachodzie głosy tego rodzaju są faktem.
Wojskowe posunięcia Mińska i Moskwy
Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na manewry ogłoszone na Grodzieńszczyźnie przez Aleksandra Łukaszenkę. W Polsce, przyjmuje się, że powód tego posunięcia związany jest z sytuacją wewnętrzną na Białorusi i próbą zbudowania przez reżim nowej, na użytek wewnętrzny, narracji o ingerencji Zachodu. Elementem tej narracji są też ostatnie deklaracje Łukaszenki o możliwych białoruskich „kontr-sankcjach” wymierzonych w Litwę i Polskę, kraje najbardziej aktywne we wspieraniu białoruskich ruchów wolnościowych. Takie uzasadnienie wojskowych posunięć Mińska wydaje się oczywiste, ale czy jest jedynym możliwym?
W czasie spotkania z pracownikami zakładów mleczarskich w Orszy Łukaszenka powiedział:
Pod Berlinem były amerykańskie F-16, i niech tam zostaną. Nie, tutaj je przerzucili, 15 -20 minut od naszej granicy.
W dalszej części wystąpienia dodał też, że on jako dowodzący białoruskimi siłami zbrojnymi nie wiedząc, czy czasem myśliwce te nie przenoszą ładunków nuklearnych zmuszony został do postawienia armii, w takiej sytuacji, w stan podwyższonej gotowości.
Przedstawiciele Rosji już wielokrotnie wypowiadali się w podobnym tonie, argumentując, że dyslokacja amerykańskich oddziałów na Wschód, do Polski, zmniejsza poczucie bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i w zmusza Moskwę do podjęcia kroków będących na te posunięcia odpowiedzią. W tym samym czasie, co nadzwyczajne manewry na Białorusi, podobne kroki podjęto w Obwodzie Kaliningradzkim. Zorganizowano tam, jak informują rosyjskie media duże ćwiczenia wojsk pancernych Floty Bałtyckiej i 6. Armii Zachodniego Okręgu Wojskowego. Mimo, że wcześniej dowództwo rosyjskich sił zbrojnych deklarowało, że w tym roku, w związku z pandemią i polityką oszczędności, nie będzie prowadzić w rejonach nadgranicznych na zachodzie manewrów wojskowych, dość szybko, złamało własne deklaracje. Ruch ten odczytywać należy w kategoriach z jednej strony wsparcia ocen formułowanych przez Łukaszenkę co do zagrożenia ze strony NATO, z drugiej zaś jako istotny sygnał wysłany Zachodowi na temat stopnia możliwej koordynacji rosyjskich i białoruskich, oddziałów.
Jak odpowiedziało NATO i kraje regionu?
Jak na te w oczywisty sposób prowokacyjne działania Moskwy i Mińska odpowiedziało NATO i współpracujące z Aliansem państwa regionu? Peter Hultqvist, szwedzki minister obrony w oświadczeniu dla Reutersa oświadczył, że w związku z rosyjskimi manewrami, ale również generalnie pogarszającą się sytuacją w regionie Szwecja podnosi stopień gotowości swych oddziałów operujących na Bałtyku oraz zwiększa wojskową ochronę Gotlandii, bałtyckiej wyspy o strategicznym znaczeniu.
Po czwartkowym spotkaniu Jensa Stoltenberga z kanclerz Merkel w oficjalnych oświadczeniu i w wypowiedziach publicznych Sekretarza Generalnego NATO, prócz wezwań formułowanych pod adresem Łukaszenki aby ten przestrzegał prawa obywatelskie, w tym prawa do pokojowych demonstracji i swobody wypowiedzi znalazły się też sformułowania, na które, warto abyśmy w Polsce zwrócili uwagę. Stoltenberg powiedział na konferencji prasowej, że „NATO nie grupuje oddziałów (build-up) w regionie” i w związku z tym zachowanie Mińska trzeba traktować w kategoriach pretekstu. Warto jednak zwrócić uwagę, że sformułowanie, którego użył jest niejednoznaczne i może być też tłumaczone w kategoriach zwiększania obecności nie tylko obecnie, ale i w dającej się przewidzieć przyszłości.
Niezależnie od tego jak interpretować słowa Jensa Stoltenberga rzuca się w oczy odmienna reakcja Sztokholmu i NATO na to co dzieje się u naszych wschodnich i północnych granic. Być może jest to kwestia oceny potencjalnego zagrożenia, bo jak oświadczył niedawno Wojciech Skurkiewicz, wiceszef MON, Polska obserwuje sytuację, pozostaje w kontakcie z sojusznikami i nie widzi powodów do reagowania. Jednak trzeba postawić pytanie czy ta ocena sytuacji nie jest czasem wywołana niechęcią naszych sojuszników z NATO, do podejmowania kroków, które mogłyby wzbudzić niezadowolenie w Moskwie? Jest to ważne na tle wielu już rozlegających się obecnie na Zachodzie głosów, podobnych do opinii Paula Taylora, że należy szukać obszarów współpracy z Rosją. W praktyce przygotowania do „nowego resetu” oznaczać mogą czynienie koncesji na rzecz Moskwy z polskich interesów, zarówno w zakresie polityki bezpieczeństwa. Taylor pisze bez specjalnego skrępowania to o czym, jak można przypuszczać rozmawia się w stolicach Zachodu.
Następny prezydent USA, po konsultacjach z liderami Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, może dać Putinowi prywatne zapewnienie, że nie będzie dążył do rozszerzenia NATO w „szarych strefach” i przedłuży obowiązujące porozumienia w zakresie kontroli zbrojeń, Rosja zaś w zamian położy kres rozmaitym „zamrożonym konfliktom” we Wschodniej Europie, odwoła prowokacyjne działania w przestrzeni morskiej i powietrznej swoich sąsiadów i będzie stosowała się do limitów w zakresie rakiet z głowicami nuklearnymi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/515426-co-moze-oznaczac-wspolpraca-zachodu-z-rosja-ws-bialorusi