Napływają informacje o protestach pracowników zakładów w Żodzinie, Grodnie i innych miastach Białorusi – podają media niezależne oraz sieci społecznościowe. Ludzie w Mińsku wyszli na ulice. Za udział w nielegalnych akcjach na Białorusi 12 sierpnia zatrzymano około 700 osób – zakomunikowało w czwartek tamtejsze ministerstwo spraw wewnętrznych. W nocy ze środy na czwartek z aresztów zaczęto wypuszczać niektórych z zatrzymanych w poprzednich dniach protestów. Dyplomaci Polski, państw UE oraz USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Szwajcarii złożyli kwiaty w miejscu śmierci demonstranta w Mińsku. „Spasibo, Dziakuj, Thank You” - skandowały tysiące ludzi przy metrze Puszkińska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Noblistka apeluje do Łukaszenki: „Odejdź, póki nie jest za późno, zanim nie wepchniesz narodu w otchłań wojny domowej”
CZYTAJ TAKŻE: Czwarty dzień protestów na Białorusi. Media donoszą o brutalnej interwencji sił porządkowych w kilku punktach miastach
Protesty w zakładach pracy i ludzie na ulicach Mińska
Główną arterią Mińska idzie marsz kobiet, ludzie wychodzą na ulice w różnych częściach miasta. Na razie są to grupy od kilkudziesięciu do kilkuset osób.
Dymisja władz państwa, zaprzestanie przemocy, uwolnienie więźniów politycznych, przeprowadzenie ponownych uczciwych wyborów
— to według relacji niezależnej Naszej Niwy żądania protestujących pracowników zakładów samochodowych Biełaz przedstawione burmistrzowi Żodzina.
W internecie pojawiły się informacje o protestach w zakładach Grodno-Azot, Grodnożiłstroj, Terrazit, na Rynku Lidzkim, w zakładach Biełmiedprieparaty.
Protestują pracownicy Filharmonii Państwowej, którzy w czwartek przed budynkiem filharmonii odśpiewali chórem pieśń „Mohutny Boża” (Boże Wszechmogący). Na ulice wyszli pracownicy szpitala nr 1 i nr 6 w Mińsku.
Sieci społecznościowe są pełne zdjęć i nagrań z różnych miejsc Mińska, gdzie gromadzą się ludzie. W niektórych punktach są to kobiety z kwiatami, gdzie indziej mieszkańcy tworzą łańcuchy solidarności.
Czwartek jest pierwszym dniem, kiedy protesty rozpoczęły się na Białorusi już od godzin porannych.
Protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów trwają od niedzieli. Zatrzymano już, w tym w wielu przypadkach – brutalnie, blisko 7 tys. osób.
Protestują nawet dziennikarze i wojskowi
Co najmniej pięciu białoruskich dziennikarzy zrezygnowało z pracy w tamtejszej państwowej telewizji - przekazał Andrzej Poczobut, działacz Związku Polaków na Białorusi. Jego zdaniem, to ich reakcja na protesty, które wybuchły w kraju po wyborach prezydenckich. Buntują się również niektórzy wojskowi. Publikują nagrania, na których wrzucają lub palą swoje mundury. O sprawie donosi serwis polsatnews.pl.
Główną państwową stacją telewizyjną na Białorusi jest Biełaruś-1; to m.in. na tej antenie pracowali dziennikarze, którzy po niedzielnych wyborach prezydenckich mieli zrezygnować z pracy w ramach protestu i solidarności z obywatelami demonstrującymi na ulicach miast.
Z reżimowej TV Belarus1 zwolnił się znany dziennikarz Jewgienij Pierlin. To jest jego protest przeciwko temu co się odbywa na Białorusi. Jeszcze kilka tygodni temu agitował za Łukaszenką
– przekazał na Twitterze działacz związku Polaków na Białorusi i dziennikarz Andrzej Poczobut.
Przeciw działaniom władzy protestują również niektórzy policjanci i wojskowi. W sieci pojawiają się filmy, na których wyrzucają do śmieci swoje mundury lub je palą.
„Spasibo, Dziakuj, Thank You” dla zachodnich dyplomatów za gest solidarności
Dyplomaci Polski, państw UE oraz USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Szwajcarii złożyli kwiaty w miejscu śmierci demonstranta w Mińsku. „Spasibo, Dziakuj, Thank You” - skandowały tysiące ludzi przy metrze Puszkińska.
Jesteśmy razem, żeby pokazać solidarność z tymi, którzy ucierpieli, i przypomnieć to, o czym mówią nasze rządy, domagając się zaprzestania przemocy, uwolnienia więźniów i rozpoczęcia dialogu ze społeczeństwem
— powiedział PAP ambasador RP na Białorusi Artur Michalski po złożeniu kwiatów na miejscu śmierci demonstranta przy metrze Puszkińska w Mińsku.
Dyplomaci Polski, państw UE oraz USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Szwajcarii solidaryzują się z ofiarami przemocy w czasie tłumienia protestów i apelują do białoruskich władz o zaprzestanie użycia siły, uwolnienie więźniów i dialog
— dodał.
Przy metrze Puszkińska, gdzie w czasie rozpędzania protestu 11 sierpnia zginął jego uczestnik, gromadzą się codziennie mieszkańcy Mińska. W czwartek wokół stacji metra stały tysiące ludzi z kwiatami, skandując „Żywie Biełaruś” (Niech żyje Białoruś).Gdy do miejsca symbolicznie upamiętniającego zabitego podeszli dyplomaci, rozległy się okrzyki: „Spasibo, Dziakuj, Thank You!”.
To miejsce jest symboliczne, lecz takich miejsc jest wiele
— powiedział Michalski, nawiązując do trwających od niedzieli protestów, które są brutalnie rozpędzane przez milicję.
Uważamy to za ważny gest solidarności, ponieważ dochodzi do niezwykle brutalnych akcji przemocy, są ofiary, jest wielu aresztowanych
— dodał.
Ja mam na imię Nadzieja i ja mam tę nadzieję” – powiedziała PAP 68-letnia mieszkanka Mińska. „To nieprawda, co mówią w telewizji, że na protest wychodzą ogłupione przez jakiś spisek dzieci. Jesteśmy tu też my, starsi, emeryci
— oświadczyła.
Proszę to powiedzieć wszystkim. Chcemy, żeby przyszedł ktoś inny, młodszy, kto zbuduje kraj, gdzie można godnie żyć. Już dość tych obietnic od lat, że średnia pensja będzie po 500 dolarów. 38 lat pracowałam w bibliotece i mam emeryturę 150 dolarów
— powiedziała.
Białoruskie MSW: Zatrzymano około 700 osób
Za udział w nielegalnych akcjach na Białorusi 12 sierpnia zatrzymano około 700 osób – zakomunikowało w czwartek tamtejsze ministerstwo spraw wewnętrznych. W nocy ze środy na czwartek z aresztów zaczęto wypuszczać niektórych z zatrzymanych w poprzednich dniach protestów.
W ocenie MSW, „zamieszki w kraju stały się mniej masowe, ale poziom agresji w stosunku do milicji pozostaje wysoki”. Podano, że obrażenia odniosło już 103 funkcjonariuszy. Nie podano danych na temat liczby poszkodowanych wśród demonstrantów.
Wcześniej resort informował, że od niedzieli do wtorku na Białorusi za udział w akcjach protestu ponad sześć tysięcy osób. Najwięcej osób – ponad trzy tysiące w całym kraju - trafiło w ręce milicji pierwszego dnia protestu.
Wiele osób trafiło do aresztu z przypadkowych łapanek. W czasie rozpędzania demonstrantów służby bezpieczeństwa często stosują nieuzasadnioną przemoc.
Tymczasem w nocy ze środy na czwartek z aresztów zaczęto wypuszczać niektórych zatrzymanych – podał niezależny portal TUT.by. Z mińskiego aresztu na ul. Akrescina wypuszczono w nocy ok. 100 osób, zwalniani są także zatrzymani, umieszczeni w podmińskim Żodzinie (zostali tam wywiezieni z powodu przepełnienia aresztów w Mińsku).
TUT.by pisze, że są to najprawdopodobniej osoby, które spędziły w aresztach 72 godz. i nie miały procesu – dłużej, zgodnie z prawem, nie można przetrzymywać w areszcie bez wyroku sądu.
Według obrońców praw człowieka i relacji wypuszczonych osób areszty są przepełnione i panują w nich nieludzkie warunki. Zatrzymanym nie są przekazywane paczki, w tym leki i ubrania. Setki osób szukają informacji o zaginionych krewnych i gromadzą się codziennie przed aresztami.
kpc/PAP/Polsat News/Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/513262-sprzeciw-wobec-lukaszenki-wojskowi-zdejmuja-mundury-wideo