Gigantyczny korek, trąbiące samochody i coraz większe grupy ludzi przetaczające się przez centrum miasta – widać i słychać było w niedzielę przed północą na ulicy Starożeuskiej w białoruskiej stolicy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Powyborcze protesty na Białorusi! Milicja atakuje demonstrantów z użyciem armatek wodnych i granatów hukowych. WIDEO i ZDJĘCIA
Idziemy spacerować, oddychać świeżym powietrzem, może biegać
— powiedział PAP jeden z trzech młodych chłopaków, którzy przed północą szli ulicą Starożeuską w samym centrum miasta.
Idziemy do „Obelisku”
— powiedzieli mając na myśli pomnik „Mińska – Miasta Bohatera”. To właśnie tam skrzykiwali się na protesty powyborcze internauci w sieciach społecznościowych gdy jeszcze działał Internet.
Żadnych pewnych informacji na temat tego, co dzieje się w Mińsku i reszcie kraju, nie ma. W stolicy Białorusi zablokowano wszystkie komunikatory internetowe i sieci społecznościowe. W pewnym momencie od strony Obelisku słychać było głuche wystrzały. Wcześniej pocztą pantoflową dziennikarze przekazali, że w Mińsku zastosowano wobec demonstrantów granaty hukowe.
Słychać białoruską wersję „Murów”
Ludzie, którzy idą ulicą, zdają się nic nie słyszeć. Podnoszą ręce, przybijają piątki, wychodzą na jezdnię, gdzie w beznadziejnym korku trąbią setki samochodów. Z niektórych dobiega muzyka – najczęściej to „Chcemy Zmian” legendarnego Wiktora Coja albo miejscowa wersja „Murów” Jacka Kaczmarskiego.
Wszyscy zmierzają w kierunku Obelisku. Idą po kilkadziesiąt osób, czasem tworząc większą grupę. Na oko jest w niej może kilkaset osób. Coraz głośniej huczą granaty, w oddali widać dym. Po ulicach w obie strony jeżdżą karetki – niektóre mają włączone sygnały dźwiękowe, inne tylko świetlne. W tłumie pojawia się plotka, że pod Obeliskiem w ludzi wjechała wojskowa ciężarówka. Jedni mówią, że ktoś jest ranny, inni, że zginął. Nikt jednak nie jest w stanie tej informacji zweryfikować.
Oddziały milicji na ulicach
Ludzie są radośni, krzyczą: „Niech żyje Białoruś”, czasami: „Odejdź!”. Nie wyglądają na przestraszonych chociaż w powietrzu co jakiś czas huczy. W pewnym momencie z naprzeciwka zaczynają biec ludzie. Zaraz za nimi pojawiają się ustawione ciasno tarcze oddziałów do rozpędzania demonstracji. Przed nimi jedzie armatka wodna.
Pod kolumną widzieliśmy armaty hukowe i gumowe kule
— rzuca biegnący w kierunku centrum dziennikarz w niebieskiej kamizelce z napisem „Press”. Już po chwili ludzie rozbiegają się – jedni robią zwrot w tył, inni uciekają na lewo przez park. Na pytanie o rannych reporter odpowiada, że nikogo nie widział. Karetki i straż pożarna na ulicach, jego zdaniem, to zabieg psychologiczny by zniechęcić ludzi.
Kilkaset metrów dalej huczą klaksony, tworzą się długie korki. W zasadzie przez całe centrum przetaczają się w różnych kierunkach grupy ludzi, milicji nie widać. Z naprzeciwka po ulicy Bahdanowicza idzie grupa chłopaków.
Byliśmy pod Obeliskiem, przegonili nas, ale zrobiliśmy kółko i znowu tam idziemy
— mówi Alaksiej. Zaczyna się wymiana plotek przenoszonych pocztą pantoflową. Mówią, że podobno w niektórych miastach ogłoszono oficjalne zwycięstwo Cichanouskiej.
No to co, żegnaj Saszko!
— rzuca któryś z nich.
W sztabie Cichanouskiej, który ma kontakt telefoniczny z niezależnymi obserwatorami nic nie wiadomo o rzekomych zwycięstwach. Poinformowano tylko, że wiadomo o sześciu lokalach wyborczych w Mińsku, w których komisje odważyły oficjalnie przyznać zwycięstwo Cichanouskiej.
O 1.30 pod sztabem Cichanouskiej ulica huczy. Samochody jadą bez przerwy, kierowcy cisną klaksony.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/512787-dramatyczna-relacja-z-minska-oddzialy-na-ulicach