Na opiniotwórczym włoskim portalu La Nuova Bussola Quotidiana ukazał się tekst przestrzegający Włochów przed podążaniem polską drogą, ponieważ może zakończyć się to tragedią dla narodu.
Nie chodzi o PiS, lecz… rozbiory
Pospieszmy wyjaśnić: autor Roberto Marchesini nie ostrzega bynajmniej swych rodaków przed naśladowaniem rządów Prawa i Sprawiedliwości, lecz sięga znacznie bardziej w głąb historii, bo aż do XVIII wieku, by przywołać… rozbiory Rzeczypospolitej. Spokoju nie daje mu – jak sam pisze – „jeden z najbardziej wstrząsających epizodów we współczesnej historii”. Frapuje go pytanie, jak to się stało, że swego czasu „największy kraj europejski, bardzo bogaty, kulturalny, konsekwentnie «europejski« i «rzymski«, który wielokrotnie odgrywał doniosłą rolę w historii naszego kontynentu (pomyślmy tylko o wyzwoleniu Wiednia w 1683 roku), krótko mówiąc: europejski gigant”, tak łatwo utracił własną państwowość, „nie wywołując najmniejszej reakcji ze strony społeczności międzynarodowej”.
Autor, prócz znanych nam przyczyn rozbiorów, o których uczyliśmy się w szkole, na pierwszy plan wysuwa jednak powód, o którym nauczyciele raczej milczą. Chodzi mianowicie o… zadłużenie państwa. Marchesini pisze:
Teraz sprawa jest jaśniejsza, wystarczy (jak zwykle) podążać za pieniędzmi. Jeśli finanse zajmą miejsce polityki, wierzyciele mogą sprzedać cały kraj temu, kto zaoferuje najwyższą cenę, w tym przypadku Rosji, Prusom i Austrii.
Krytyka Stanisława Augusta
Głównym winowajcą tego stanu rzeczy była słaba władza, a zwłaszcza król Stanisław August Poniatowski. Ten „mason był niewiele więcej niż marionetką w rękach obcych mocarstw, a przede wszystkim wierzycieli”, zauważa Marchesini.
Prawdę mówiąc, musiała być to jakaś skaza charakterologiczna. Stasio trafił przecież do więzienia za długi w Paryżu podczas swej młodzieńczej podróży po Europie i musiała go stamtąd wykupić średnio zamożna mieszczka francuska, którą nazywał „mamuśką”. Jego niefrasobliwy stosunek do pieniędzy, połączony ze słabym charakterem, zepsutym trybem życia i zauroczeniem wszystkim co zagraniczne, musiał wydać tragiczne owoce. Gdyby był zwykłym obywatelem, zbankrutowałby tylko, ale ponieważ był królem, doprowadził kraj do ruiny. Mało tego, doprowadził do bankructwa nawet swoich wierzycieli na czele z największym wówczas bankierem polskim Peterem Fergusonem Tepperem.
Ostatni sejm Rzeczypospolitej, zwołany w 1793 roku w Grodnie, oprócz przypieczętowania II rozbioru, zajął się sprawą zadłużenia królewskiego. Posłowie powołali nawet do życia specjalną komisję, której celem było zaspokojenie roszczeń wierzycieli i spłata długów Stanisława Augusta. Ostatecznie mocarstwa rozbiorowe podpisały wspólną konwencję, w myśl której zobowiązały się spłacić zadłużenie króla: Rosja i Austria wzięły na siebie po 2/5, zaś Prusy – 1/5 długu królewskiego, wynoszącego 40 milionów złotych.
Zdaniem Marchesiniego, to właśnie ten czynnik finansowy sprawił, że rozbiory Polski przebiegły bez większych protestów w Europie. Miejsce niewypłacalnego podmiotu zajęli bowiem ci, którzy byli w stanie zagwarantować zwrot pieniędzy wierzycielom. Według włoskiego autora, to właśnie jest główna nauczka, jaką dziś można wyciągnąć z rozbiorów Polski: dług może być drogą do zniewolenia, zbyt duże zadłużenie może zakończyć się utratą faktycznej niepodległości.
Analogia między I Rzeczpospolitą a dzisiejszymi Włochami
Marchesini pisze:
Sytuacja Polski pod koniec XVIII wieku bardzo przypomina sytuację dzisiejszych Włoch: polityczna próżnia, silne zadłużenie. (…) Utrzymuje się ogromny dług publiczny, który w najbliższej przyszłości ma rosnąć dalej.
Nawet jeśli uznamy, że autor nieco przesadza, kreśląc czarny obraz dzisiejszej Italii, to jednak jego spojrzenie na rozbiory Polski warte jest głębszej refleksji – i to nie tylko w kontekście historycznym, lecz także teraźniejszym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/512306-wloski-publicysta-ostrzega-nie-idzmy-droga-polska