Zapowiedziana w połowie minionego tygodnia przez amerykańskiego sekretarza obrony Marka Espera decyzja o głębszym niźli pierwotnie zapowiadano cięciu amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Niemczech otwiera na nowo dyskusję na temat więzi atlantyckiej, kształtu NATO i wyzwań związanych z bezpieczeństwem naszego regionu. Piątkowa informacja o planowanym przeniesieniu do Poznania jednego z amerykańskich dowództw korpusów i zwiększeniu o 1500 żołnierzy, jak informuje portal Breaking Defence specjalizujący się w sprawach wojskowych paradoksalnie tylko zwiększa temperaturę debaty, choć musi być tez traktowana w kategoriach realizacji przez stronę amerykańską nowej wizji obrony naszej części Europy.
Amerykańskie wojska w Europie
Senator Mitt Romney, republikanin z Utah, nazwał, w specjalnie wydanym oświadczeniu decyzję o zmniejszeniu obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych w Niemczech o 12 tys. żołnierzy „poważnym błędem”. „To policzek dla przyjaciela i sojusznika – napisał Romney – wymierzony w sytuacji kiedy powinniśmy wspólnie dążyć do powstrzymania rosyjskiej i chińskiej agresji”. Przeciwnicy decyzji Donalda Trumpa nie skrywają, że ich celem będzie skłonienie Kongresu do jej zablokowania. Ich determinacji nie zmieniają oświadczenia wyższych rangą amerykańskich dowódców w Europie w świetle których zapowiedziane przeniesienie jednostek z Niemiec do Belgii i Włoch, nie mówiąc już o Polsce, nie jest zadaniem łatwym, ani takim które można zrealizować w krótkim czasie. I tak, szef europejskiego dowództwa USA generał Todd Wolters w specjalnej notatce opublikowanej w piątek napisał, że „koordynacja, uzyskanie niezbędnych pozwoleń, finansów i wykonanie” zapowiedzianej realokacji amerykańskich oddziałów zajmie sporo czasu. Generał Stephen Townsend z AFRICOM w podobnym oświadczeniu opublikowanym również w piątek napisał, że cały proces jest w stadium początkowym i jeszcze miesiące zajmie podjęcie odpowiednich decyzji związanych z wyborem nowych lokalizacji. Tym bardziej, że jak argumentują dziennikarze Breaking Defence włoskie Aviano i belgijski Mons są nieprzygotowane na przyjęcie nowych oddziałów i niezbędne inwestycje, które trzeba będzie podjąć kosztować mogą, nie mówiąc już o czasie jaki będzie potrzebny na ich realizacje, nawet 10 mld dolarów.
Mamy zatem do czynienia z decyzją polityczną, która po ewentualnej zmianie administracji może zostać nawet odwrócona, choć zapewne nie jeśli idzie o wycofanie części żołnierzy amerykańskich z Niemiec do Stanów Zjednoczonych.
Z naszej perspektywy winniśmy cieszyć się z deklaracji takich jak generała Jessicki Meyeraan, która komentując decyzję o przeniesieniu jednego z dowództw amerykańskich sił zbrojnych do Poznania powiedziała, że „pogłębione, bardziej oparte na współpracy partnerstwo w dziedzinie bezpieczeństwa między USA a Polską ma kluczowe znaczenie dla sprostania aktualnym zagrożeniom i wyzwaniom dla bezpieczeństwa”.
Wydaje się, że mamy do czynienia z zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych nie tylko we współpracę wojskową, ale również ze wspieraniem inicjatyw politycznych, które winny stanowić część tego co określa się mianem „strategicznego partnerstwa”.
Trójkąt Lubelski
Ubiegłotygodniowa informacja o powołaniu Trójkąta Lubelskiego, który, jak głosi wspólna deklaracja będzie również koncentrował się na współpracy w zakresie bezpieczeństwa wydaje się, że nieprzypadkowo zbiegła się w czasie z decyzjami o których poinformował Mark Esper. Tym bardziej, że już wcześniej Kijów sygnalizował konieczność wzmocnienia obecności wojskowej NATO w rejonie Morza Czarnego w związku z rosyjskimi prowokacyjnymi krokami. W tym sensie decyzja o przeniesieniu części oddziałów amerykańskich do Rumunii jest odpowiedzią na obawy Ukrainy, ale jednocześnie zapowiedzią pogłębienia współpracy między NATO a naszym wschodnim sąsiadem. Drugim czynnikiem jest sygnalizowane od pewnego czasu przez amerykańskich analityków wojskowych nowe podejście do kwestii obrony już nie wschodniej flanki, ale wschodniego frontu NATO. W tym podejściu wysunięta obecność wojskowa np. w Państwach bałtyckich jest ważnym zadaniem, ale nie mniej istotne jest wzmocnienie tych obszarów, gdzie projekcja siły NATO jest dziś słabsza, a należy do nich przede wszystkim Rumunia. Przeniesienie oddziałów amerykańskich odpowiada z jednej strony ocenom ryzyka, istniejącego potencjału obrony i potrzebie jego wzmocnienia oraz oceny ryzyka zagrożenia rosyjską agresją, z drugiej zaś jest, jak się wydaje pochodną oceny politycznej. Tutaj pamiętać musimy o narastającej w Waszyngtonie niepewności co do postępowania Turcji w razie ewentualnego konfliktu z Rosją, z drugiej zaś oceną sytuacji w Bułgarii, w której już drugi tydzień trwają masowe protesty i sytuacja może podlegać destabilizacji i w Grecji. W tym ostatnim kraju chodzić może o rosnące zaangażowanie kapitału chińskiego, zwłaszcza w infrastrukturę portową.
Warto też zwrócić uwagę na to, że wybrany przez Amerykanów za siedzibę dowództwa swego V korpusu Poznań jest położony niemal w takiej samej odległości od Odessy (ok. 1200 km w linii prostej), co Tallina (1050 km). Wyraźnie widać, że Polska stać się ma w tej konstrukcji zwornikiem ewentualnej obrony wschodu Europy na wypadek rosyjskiej agresji. Nie ma też co skrywać, że tej roli, zwornika systemu bezpieczeństwa na Wschodzie, służyć mają kluczowe inwestycje infrastrukturalne, w tym przede wszystkim Via i Rail Baltica. Wydaje się niezbędne budowa systemu skomunikowania Polski z ukraińskim wybrzeżem Morza Czarnego i z portami w Rumunii.
Wczoraj, minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba rozmawiał ze swoim kolegą z Białorusi Uładzimirem Makiejem i zaprosił Mińsk na następne spotkanie Trójkąta Lubelskiego. Niektóre ukraińskie media już, co jest z pewnością przesadą, spekulują, że Białoruś może stać się pełnoprawnym uczestnikiem nowego formatu. Na to jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, ale historia znacznie przyspiesza i kto wie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/511845-odczytajmy-prawidlowo-amerykanskie-decyzje