Kiedy w trakcie ubiegłotygodniowego przemówienia w kalifornijskiej bibliotece prezydenta Nixona sekretarz stanu Mike Pompeo nie odrzucił perspektywy pozyskania Rosji do współpracy przeciwko Chinom, zaraz odpowiedziała mu Maria Zacharowa rzeczniczka rosyjskiego MSZ-u. Powiedziała wówczas, że „nadzieje Stanów Zjednoczonych na sprowokowanie konfliktu między Chinami a Rosją nie skończą się sukcesem”.
Moskwa i Pekin o decyzji Waszyngtonu
Jednak jak zauważył dziennik „Financial Times” reakcje Moskwy i Pekinu na decyzję Waszyngtonu o zamknięciu konsulatu chińskiego w Huston są zastanawiająco odmienne w tonie i - być może - stanowią też świadectwo chęci dystansowania się Federacji Rosyjskiej od amerykańsko-chińskiego konfliktu. O ile w chińskim komunikacie, wydanym po rozmowie między premierem Wang Yi a ministrem Ławrowem, znalazły się kwieciste oskarżenie pod adresem Stanów Zjednoczonych, że te podejmując decyzje o zamknięciu konsulatu „w stopniu ekstremalnym kierowały się egoizmem i jednostronnymi posunięciami dążył do zastraszenia”, co zdaniem władz chińskich świadczy o tym, że Waszyngton „stracił poczucie rozsądku, moralności i wiarygodności”, o tyle rosyjski MSZ napisał w swoim komunikacie jedynie o tym, że Chiny „zostały poinformowane o postępach w rozmowach rozbrojeniowych” między Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Można byłoby przejść nad tym do porządku dziennego i tę różnicę w tonie oświadczeń wyjaśniać odmiennymi wrażliwościami, gdyby wydarzenie to było odosobnione. Ale tak nie jest, bo nie ma właściwie dnia, aby nie napływały informacje świadczące o istnieniu, a może nawet narastaniu napięć między Pekinem a Moskwą.
Stan relacji Rosji i Chin
Oficjalnie obydwa kraje nadal mają uprzywilejowane relacje, jednak ich stan zdaje się nie wyglądać już tak dobrze, jak jeszcze kilka miesięcy temu. I tak minister Ławrow w ubiegłym miesiącu obniżył rangę rosyjskiej obecności, nie biorąc udziału w spotkaniu chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku. Wczoraj zaś, chiński dziennik „Sohu” opublikował sensacyjnie brzmiącą informację, iż Rosja odłożyła dostawę do Chin drugiego pułku wyrzutni S-400. Informacja ta koresponduje z wypowiedzią jakiej przed kilkoma dniami udzielił dziennikowi „Izwiestia” Aleksandr Michaiłow, kierujący Biurem Analiz Woskowo-Politycznych. Powiedział on jednak, że drugi pułk wyrzutni wysłany został do Chin drogą morską z bałtyckiego portu Ust-Ługa, nie zaś lotniczą czy lądową. Jego zdaniem, mamy do czynienia z wyborem innego środka transportu, a nie opóźnieniem realizacji kontraktu. Jak argumentował rosyjski analityk, stało się tak na wniosek strony chińskiej, która odpowiada zresztą za bezpieczeństwo transportu. Niezależnie jednak od tego, czy mamy do czynienia ze wstrzymaniem czy jedynie opóźnieniem dostawy oraz motywów i tego, kto podjął decyzję w tej sprawie, nie ulega wątpliwości, że nie przebiega ona tak jak założono podpisując w grudniu umowę.
Inna informacja jest nie mniej intrygująca. Otóż jak donosi rosyjski portal „Meduza” tego samego dnia, kiedy na stronie Sputnika pojawiła się chińskojęzyczna wersja artykułu Władimira Putina na temat genezy II wojny światowej, została ona zablokowana przez chińskie władze i jest do dnia dzisiejszego niedostępna dla czytelników z Chin. Powody tej decyzji są nieznane, jednak jak zauważają rosyjscy dziennikarze, stało się to mimo obowiązującego porozumienia, które Pekin i Moskwa zawarły między sobą w 2018, które dotyczy współpracy w mediów.
Współpraca gospodarcza między obydwoma krajami również w ostatnich tygodniach nie układa się najlepiej. Rosyjskie władze obawiają się, że wprowadzane właśnie przez Chiny w związku z drugą falą pandemii Covid-19 zaostrzone przepisy sanitarne uderzą w rosyjski eksport żywności. Chodzi o kontrole mięsa, głównie wieprzowego oraz drobiowego, w związku z możliwością obecności na nim wirusów. Moskwa obawia się, że jej eksport do Chin (za pierwsze półrocze 2020 – 69 tys. t mięsa drobiowego) jest zagrożony w związku z nowymi regulacjami. Chiny już wstrzymały import wieprzowiny z Niemiec i Holandii w związku z potwierdzonymi przypadkami masowych infekcji Covid-19 wśród pracowników tamtejszych zakładów mięsnych. Objęcie Rosji podobnymi regulacjami, zwłaszcza, że na Dalekim Wschodzie pojawiły się też ogniska „świńskiej dżumy”, doprowadzi do pogorszenia i tak już złej sytuacji gospodarczej regionu i wzrostu napięć społecznych, co w efekcie może oznaczać erupcję niezadowolenia podobną do obserwowanej od dwuch tygodni w Chabarowsku.
Zły obraz wspólpracy
Zupełnie źle wygląda również współpraca rosyjsko-chińska w zakresie węglowodorów. Gazociąg Siła Syberii, oddany do użytku w grudniu ubiegłego roku, który kosztował Moskwę, według oficjalnych i przez wielu uznawanych za niedoszacowane danych, 15,5 mld dolarów, jest wykorzystywany tylko częściowo. Według ostatnich informacji Gazpromu gazociąg jest zapełniony w 60 proc. a chińskie firmy zmniejszyły zakupy rosyjskiego gazu nawet poniżej poziomu kontraktów, które przewidują roczne dostawy w wysokości 5 mld m³ paliwa. Jeżeli rysujący się szczególnie w ostatnich dwóch miesiącach trend spadkowy w chińskich zakupach rosyjskiego gazu utrzyma się, to do końca roku za pośrednictwem Siły Syberii uda się sprzedać co najwyżej 3,1 mld m³ gazu. Dzieje się tak, mimo że jak dowodzą rosyjscy analitycy Gazprom dostarcza paliwo taniej niźli Turkmenistan, Uzbekistan czy Kazachstan. Jednak utrzymywanie zakupów w tych krajach przez Chiny może - zdaniem wielu ekspertów - wiązać się z dążeniem Pekinu do wzmocnienia swej obecności w postsowieckich krajach Azji Środkowej, co też wzbudza niepokój w Moskwie.
Prace amerykańsko-rosyjskich grup
W poniedziałek, w Wiedniu rozpoczęły prace trzy amerykańsko-rosyjskie grupy robocze, które negocjują kwestie związane z perspektywą przedłużenia obowiązywania traktatu o rakietach strategicznych New Start. Amerykanie wielokrotnie argumentowali, że przedłużenie obowiązywania tej umowy ma sens tylko w wypadku, kiedy jej zapisami objęte zostaną również Chiny, co Pekin stanowczo odrzucał. Rozpoczęcie rozmów, podobnie zresztą jak ubiegłotygodniowa rozmowa telefoniczna między prezydentami Trumpem a Putinem, może być odczytywane jako próba wspólnej rosyjsko-amerykańskiej presji na Chiny - zwłaszcza jeśli perspektywa porozumienia okażę się realna. Z pewnością, o czym otwarcie mówił Mike Pompeo w Kalifornii, Waszyngton myśli o takim właśnie rozegraniu negocjacji.
Steve Biegun, zastępca sekretarza stanu, powiedział w ubiegłym miesiącu „Financial Times”, że jest pewny, iż Stany Zjednoczone mogą być bardziej elastyczne i znaleźć pęknięcia w relacjach rosyjsko-chińskich, które są w jego opinii tak dobre, bo obydwa kraje chcą przeciwstawić się polityce amerykańskiej. Elbridge Colby, były wysoki rangą urzędnik Pentagonu, który kierował zespołem opracowującym amerykańską strategie bezpieczeństwa narodowego, powiedział dziennikarzom wprost, że „naszym celem powinno być pogłębienie podziałów między Rosją a Chinami”. W jego opinii najlepszą drogą do tego celu jest zmniejszenie napięcia między Moskwą a Waszyngtonem. Innymi słowy, przynajmniej część elit amerykańskich zaczyna intensywnie myśleć nad realizacją „odwróconego manewru Kissingera”, dlatego też Donald Trump zaproponował niedawno przywrócenie członkostwa Rosji w grupie G-7, co zresztą zostało odrzucone stanowczo m.in. przez Niemcy. Z oczywistych względów musimy się tym zabiegom, mającym na celu pozyskanie Rosji Putina, bacznie przyglądać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/511122-iskrzenie-na-linii-moskwa-pekin