Mamy do czynienia z Unią Europejską, gdzie obowiązują podwójne standardy, gdzie często jest niejasna interpretacja wynikająca z pobudek politycznych, czy wręcz ideologicznych. Mamy już zapowiedzi Charlesa Michela, że zasada praworządności jest itd. Myślę, że jeszcze długa droga przed nami i ideolodzy w UE nie zrezygnowali z tego, aby nam dokuczyć, zaszkodzić i przynajmniej część pieniędzy zablokować, więc ja bym postulował pewien umiar w tej radości
— mówi portalowi wPolityce.pl Witold Waszczykowski, eurodeputowany PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Po zakończeniu negocjacji w sprawie budżetu Polska ma powody do zadowolenia. Premier Morawiecki wynegocjował największe w historii środki z Unii Europejskiej dla Polski. Udało się doprowadzić do sytuacji rezygnacji z twardego powiązania dostępu do funduszy unijnych z praworządnością. Czy to oznacza wzmocnienie pozycji Polski w Unii Europejskiej?
Witold Waszczykowski: Z tymi wnioskami to za szybko. Oczywiście pierwszy wniosek jest słuszny, że udało się wywalczyć największe środki do tej pory, a przecież jeszcze w ostatniej perspektywie mówiono, że może – to było poprzednio – to są ostatnie fundusze, jakie byśmy dostali z Europy, bo straszono, że jeżeli PiS dojdzie do władzy i Polska podniesie swój dobrobyt to na pewno przestaniemy otrzymywać te środki. Okazało się, że nie zaprzestano przekazywać tych środków, a nawet zgodzono się na większe.
Natomiast druga kwestia może być problematyczna, bo wszystko zależy od interpretacji Art. 23, który zakłada, że trzeba będzie stworzyć mechanizm oceny praworządności. Ja rozumiem to tak, jak premier to interpretuje, że ten mechanizm powinien być stworzony przez Komisję UE, która dostała taki mandat. Czyli Komisja powinna stworzyć model praworządności dla państwa europejskiego. Powinien on być obiektywny, obejmować obiektywnie zasady, następnie obiektywne zasady kontroli. To jest trudne przedsięwzięcie, trudny eksperyment, ponieważ to będzie mechanizm, który ma kontrolować nie tylko Polskę czy Węgry, ale wszystkie państwa UE – równo. Po drugie kolejnym krokiem powinno być przekazanie projektu Komisji do Rady Unii Europejskiej. Rada Unii Europejskiej, to są różne gremia zbierające się na poziomie ministrów – mogą to być ministrowie spraw zagranicznych, ministrowie spraw europejskich, ministrowie sprawiedliwości i ta Rada ma przyjąć lub odrzucić kwalifikowaną większością głosów tę koncepcję stworzoną przez Komisję Unii Europejskiej. Następnie taka decyzja ma być przedstawiona do zaaprobowania lub odrzucenia przez Radę Europejską czyli najwyższe ciało stworzone przez premierów, prezydentów. I tutaj, jak rozumiem, premier uważa, że na tym poziomie decyzje się podejmuje poprzez konsens, więc Polska miałaby możliwość odrzucenia takiego projektu, jeśli by godził w polskie interesy. Być może również przez Węgry czy inne państwa. Tak rozumując premier ma rację, że praworządność nie została powiązana bezpośrednio z funduszami.
Ale mamy do czynienia z Unią Europejską, gdzie obowiązują podwójne standardy, gdzie często jest niejasna interpretacja wynikająca z pobudek politycznych, czy wręcz ideologicznych. Mamy już zapowiedzi Charlesa Michela, że zasada praworządności jest itd. Myślę, że jeszcze długa droga przed nami i ideolodzy w UE nie zrezygnowali z tego, aby nam dokuczyć, zaszkodzić i przynajmniej część pieniędzy zablokować, więc ja bym postulował pewien umiar w tej radości.
Po zakończeniu tych rozmów wyraźnie zwiększyła się konsolidacja w Grupie Wyszehradzkiej. Grupa Wyszehradzka po raz kolejny się sprawdziła. Czy te negocjacje i ich rezultat oznaczają wzrost znaczenia V4 w łonie Unii Europejskiej.
Tak, to prawda, bo nie tylko Grupa Wyszehradzka zadziałała tutaj w sposób jednolity, ale miała też siłę przyciągnąć dodatkowe niewielkie państwa. Myślę tu o Słowenii, Łotwie, czy Portugalii. Jednak ta idea funkcjonowania UE proponowana przez Grupę Wyszehradzką, aby dbać o interesy wszystkich, również mniejszych państw, widać, że jest coraz szerzej akceptowalna. Grupa Wyszehradzka nie tylko umocniła własną integrację, własne stanowisko, ale była też atrakcyjnym forum do współpracy z innymi państwami Unii Europejskiej.
Jakie są echa tych negocjacji wśród eurodeputowanych, w kuluarach PE?
To jest za wcześnie. PE przestał obradować w ubiegłym tygodniu, rozjechali się wszyscy do domów. Dzisiaj zapadła decyzja, aby w czwartek odbyć nadzwyczajne spotkanie, ale rozumiem, że będzie to spotkanie tylko zdalne. Będziemy głosować zdalnie. Zobaczymy – wracam do tej kwestii interpretacji – w jaki sposób to porozumienie będzie w PE przedstawiane przez Charlesa Michela i przez Ursulę von der Leyen, bo różnie to przedstawiają. Charles Michel podkreśla właśnie kwestię praworządności, że ten mechanizm został utrzymany, a Ursula von der Leyen wyraża radość z tego, że porozumienie nastąpiło, że mamy olbrzymi budżet, że mamy możliwość rozdysponować 1,8 bln euro. Zobaczymy więc, w jaki sposób będą przedstawiać, interpretować to porozumienie.
Po drugie, zobaczymy, jak będzie wyglądała dyskusja. PE musi przegłosować, zaakceptować ten budżet, a wiemy z poprzednich debat parlamentarnych, że było wielu europarlamentarzystów niezadowolonych ze sposobu proponowania wydania tych pieniędzy. Tak jak i w Radzie Europejskiej, tam również jest grupa sceptyków, grupa skąpców, czy oszczędnych, którzy uważają, że budżet UE powinien być jak najmniejszy, bez rozdawnictwa – jak oni to twierdzą – bez pożyczek, które w dalszym ciągu będą negatywnie oddziaływały na sytuację w krajach południa. A jest też grupa socjalistów, komunistów, którzy uważają, że budżety powinny być inaczej skonstruowane – więcej pieniędzy powinno iść na kwestie klimatyczne (tutaj to zostało zredukowane), na ochronę społeczną, socjalną itd. Będzie to ciekawe spotkanie: jak urzędnicy unijni będą interpretować to porozumienie i jak potoczy się dyskusja.
Angela Merkel wyraziła zadowolenie z wyniku negocjacji. Co było największą obawą Niemiec jeżeli chodzi o te negocjacje budżetowe?
Nie dziwię się, że jest zadowolona, przecież pani Merkel wraz z Macronem wcześniej już ustalili podstawy funduszu odbudowy i te dwa państwa zaproponowały najpierw 500 mld euro na fundusz, potem udało im się nakłonić Komisję, by podniosła to do 750 mld. Czyli propozycja nie tylko że stała się podstawą porozumienia, ale została nawet zwiększona. Po drugie musi być zadowolona, bo przecież kilka dni temu czy kilkanaście objęła prezydencję w UE i już na początku mają sukces, gdyż program odbudowy oraz budżet UE na siedem lat zostały przyjęte. A przecież jeszcze kilkanaście dni temu zapowiadano, że szanse podjęcia tych porozumień, podjęcia tych decyzji są pół na pół. Również premier Morawiecki zapowiadał już w trakcie spotkań Rady Europejskiej, że można oczekiwać kolejnych szczytów jeszcze w lipcu, sierpniu czy we wrześniu, więc to, że udało się jednak po czterodniowym maratonie zaakceptować tak potężne pieniądze, zaakceptować ten ich rozdział i nie narzucono tak restrykcyjnych, jak spodziewano, się metod kontroli wydatkowania tych pieniędzy, to jest budżet.
Niemcom zależało na tym, bo oczywiście też będą korzystać z tego budżetu, a poza tym im bardziej będzie zdrowa Unia Europejska, tym bardziej Niemcy będą korzystać, bo Niemcy przede wszystkim nie korzystają z dotacji, ale korzystają ze wspólnego rynku, z tego, że jako najsilniejsza gospodarka eksportowa, korzystając z jednolitego rynku europejskiego, zarabiają sześciokrotnie więcej w stosunku do składki, jaką wpłacają do budżetu UE. Zależy im zatem na uzdrowieniu gospodarki europejskiej, bo zdrowa gospodarka będzie kupować więcej niemieckich towarów. Prosta zależność.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/510272-waszczykowski-ideolodzy-w-ue-nie-zrezygnowali-z-blokowania