„Kanclerz Niemiec trafia do nieba (właściwie na tym można by ten kawał skończyć…), rozgląda się i widzi mnóstwo zegarów: „A to po co?”, pyta. Na to święty Piotr: „Każdy naród ma u nas swój zegar. Ilekroć jego rząd zrobi coś głupiego, wskazówki posuwają się do przodu”. Na to kanclerz: „No, a gdzie jest nasz, niemiecki zegar? Św. Piotr: - Wisi w kuchni, służy nam za wentylator”…
Sam tego nie wymyśliłem, dowcip ten pochodzi ze zbioru pt. „Wybrany to wybrany”. Niemcy z poczuciem humoru…? - to też byłby niezły dowcip, ale niech będzie, a skoro już, to oto próbka z tej książeczki Eichborn Verlag/Frankfurt am Main, cytuję wiernie:
„Czym różni się krowi ogon od krawata Schrödera? Pierwszy zakrywa całą d…ę”. Można rzec, typisch deutsch, albo taka zagadka:
Śmieszne? Jak dla kogo… Niemcy się bawią po swojemu. Ostatnio szef „Welt-Gruppe”, do której należy dziennik „Die Welt”, jego weekendowe „Welt am Sonntag” i ze trzy periodyki muzyczne, usiłował rozbawić nas, Polaków, po niemiecku… Dowcipniś nazywa się Ulf Poschardt. Za swe kawały musiał już notabene przepraszać, jak w ubiegłym roku piosenkarza Herberta Grönemeyera, jakoby ten „zwiał do Londyn, by nie płacić podatków w Niemczech”. Głupio potem tłumaczył, też niby z humorem, że Grönemeyer nasłał na niego zdolnego adwokata i dlatego musiał przyznać się do snucia głupot, jako że piosenkarz, owszem, pomieszkuje w Londynie, ale podatki płaci w Niemczech.
W swym polskim kawale humorysta Poschardt wezwał z łamów, w końcu jest szefem gazety, „pana Dudę” (znaczy prezydenta RP, gdyby ktoś nie kojarzył), na dyscyplinującą rozmowę. Z wysokiego tonu, w formie „my” wezwał, znaczy, w imieniu wszystkich Niemców chyba, żeby ów Duda wytłumaczył się zwierzchniemu narodowi, co nawywijał: „Musimy porozmawiać panie Duda”… Bo skoro pan Poschardt go wezwał, znaczy, że coś nawywijał. Traktował o tym notabene „cover” polskojęzycznego „Faktu”, de domo Ringier Axel Springer, z tytułowym „wkładaniem ręki w krocze” i wielkim zdjęciem tego, za przeproszeniem, Dudy, czego swoim rodakom pan Poschardt nie musiał objaśniać, bo zbyt zawiłe i mało wesołe.
Nie da się ukryć, mają Niemcy poczucie humoru, którego nam, Polakom, brak. Choć, pamiętam jak swego czasu także niektórych naszych rodaków bardzo bawiła okładka pewnej niemieckiej gazety (nie będę wymieniał jej nazwy, bo to byłaby dla niej nobilitacja), z przyprawionym prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu kartoflem zamiast głowy, a potem równie zabawne przeprosiny tejże redakcji dla… kartofla, że wykorzystała go w kolażu z tym „jadowitym karłem” - jak Niemcy określali de facto obu braci Kaczyńskich. Śmieszne…, do rozpuku…
Herr Poschardt popchnął skokowo wskazówki niemieckiego zegara. Gdyby ktoś chciał napisać historię politycznej głupoty, mógłby to zrobić z łatwością jedynie w oparciu o historię Niemiec… - to też oczywiście kawał, mój, na niemiecką modłę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/508691-nie-da-sie-ukryc-maja-niemcy-poczucie-humoru