Jak informuje indyjski dziennik The Hindustan Times nic nie wskazuje na to, aby ostatnie próby rozładowania napięć między Indiami a Chinami odniosły sukces i zażegnały napięcie na dłuższy czas. Wręcz przeciwnie, możemy mówić o tym, że ono trwa a obecnie możemy obserwować przegrupowanie sił, co doprowadzić może do wybuchu konfliktu z większą siłą. Poniedziałkowe dwugodzinne rozmowy między chińskim ministrem spraw zagranicznych Wang Yi a Ajitem Dovalem, doradcą ds. bezpieczeństwa Indii, doprowadziły co prawda do chwilowego załagodzenia napięcia. Chińskie wojska wycofały się, jak podaje dziennik, na kilometr w głąb od linii rozgraniczenia na której doszło w połowie czerwca do starcia zakończonego śmiercią 20 indyjskich żołnierzy, ale to raczej, zdaniem obserwatorów „cisza przed burzą”.
Mają o tym świadczyć ostatnie posunięcia rządu Indii, w tym niespodziewana wizyta premiera Modi w towarzystwie szefów sztabu indyjskich sił zbrojnych i wojsk lądowych, w szpitalu w którym są leczeni poszkodowani w starciach żołnierze. Indyjska prasa z entuzjazmem pisze o tym w jakim stopniu odwiedziny te „podniosły morale wojska” i cytuje słowa premiera, który miał powiedzieć, że „armia indyjska jest najsilniejsza na świecie” co ma świadczyć, że Delhi wcale nie ma zamiaru ustępować.
Ostatnie posunięcia władz indyjskich zdają się zresztą potwierdzać tę tezę. Rosyjski dziennik ekonomiczny Vedomosti ujawnił dziś, że agendy indyjskiego rządu odpowiedzialne za zakupy broni wyraziły zgodę na zakup w Rosji uzbrojenia o wartości 2,4 mld dolarów. Rozmowy ślimaczyły się od 2018 roku, ale w związku z zaostrzeniem relacji na granicy chińsko – indyjskiej rząd w Delhi najwyraźniej postanowił przyspieszyć zakupy nowych rodzajów broni i wyasygnował na ten cel ponad 5 mld dolarów. Jeśli idzie o dostawy z Rosji to mówi się o zakupie pewnej liczby (dokładnie 12) myśliwców Su-30, 21 Mig-29 oraz modernizację będących na wyposażeniu hinduskiej armii 56 myśliwców tego samego rodzaju. Jednak najciekawsze jest to co powiedział dziennikowi nieujawniony z nazwiska informator. A mianowicie Migi-29 zostaną dostarczone niemal natychmiast, bo pochodzić będą z „zapasów rosyjskich sił zbrojnych”. I to jest informacja sensacyjna. Po pierwsze świadczy o tym, jak władze Indii postrzegają sytuację, ale po drugie, jest argumentem na potwierdzenie tezy, iż Rosja, wbrew oficjalnym deklaracjom nie zamierza utrzymywać równego dystansu w konflikcie między obydwoma krajami, tylko będzie starała się na konflikcie po prostu zarobić. Do tej pory, np. w czasie ostatniej trójstronnej telekonferencji ministrów spraw zagranicznych Ławrow starał się odegrać, z mizernym zresztą skutkiem, rolę pośrednika i plasować Rosję na pozycji rozjemcy, ale teraz wiele wskazuje na to, że ta linia podlega rewizji.
Mamy do czynienia też z szeregiem antychińskich posunięć indyjskich władz w obszarze tak gospodarczym, jak i symbolicznym. W tej ostatniej sferze pewnym echem odbił się fakt skasowania przez premiera Modi swego osobistego blogu, który założył on na chińskim serwisie mikro-blogów w roku 2015 przy okazji wizyty w Pekinie. Krok ten miał być symbolicznym świadectwem otwarcia Delhi na współpracę z chińskimi firmami technologicznymi. Teraz wszystko się kończy, premier Modi, ku zapewne zmartwieniu 200 tys. osób śledzących jego wpisy na chińskiej platformie zrezygnował z kontynuowania blogu i zlikwidował konto, a agendy rządowe poszły jeszcze dalej. Ogłosiły mianowicie, że 59 chińskich aplikacji mobilnych zostanie zablokowanych. Chodzi nie tylko o TikTok, UC Browser czy platformę społecznościową Weibo, ale również aplikacje umożliwiające geolokację, pobieranie plików z muzyką czy robienie zakupów i przesyłanie środków. Władze uzasadniły swe posunięcie „względami bezpieczeństwa”.
Jednocześnie, pod naciskiem, jak informują indyjskie media, ministra łączności Ravi Shankara Prasada tamtejszy urząd odpowiedzialny za telekomunikację zabronił chińskiemu koncernowi Huawei uczestnictwa w testach przed przetargiem na budowę indyjskiej sieci 5G, co praktycznie przesądza, że Chińczycy zostali z indyjskiego rynku wykluczeni. Indyjskie ministerstwo energetyki poinformowało zaś, że zaplanowane zakupy, o wartości 2,8 mld dolarów, chińskich urządzeń i podzespołów, zostają anulowane w związku z jak podano „wtargnięciem chińskich żołnierzy na tereny Indii.”
Sujan R. Chinoy, były indyjski ambasador w Japonii, a obecnie dyrektor Institute for Defense Studies and Analysis, ośrodka analitycznego w New Delhi, napisał w The Dispatch, konserwatywnym portalu amerykańskim, artykuł w którym przedstawia wizję przekształcenia Archipelagu Andamanów i Nikobarów, kilkuset należących do Indii wysp strategicznie zlokalizowanych, bo blokujących wyjście z Cieśniny Malakka przez którą przepływa gros chińskiego zaopatrzenia surowcowego, w jedną wielką bazę wojskową i ekonomiczną, co ma w efekcie wzmocnić geostrategiczną pozycje Indii w basenie Oceanu Indyjskiego. Proponuje on aby zerwać z dotychczasową polityką Delhi i dopuścić amerykańską marynarkę wojenną do korzystania ze znajdujących się tam baz, a także wspólnie rozbudowywać ich potencjał wojskowy. Do tej pory, jak argumentuje władze Indii powstrzymywały się przed rewizją tego stanowiska w związku z tzw. dylematem chińskich, czyli oglądaniem się na możliwą reakcje Pekinu na tego rodzaju posunięcie. Obecnie, zdaniem Sujana R. Chinoya nadszedł czas rewizji tego stanowiska nie tylko ze względu na szacunek dla indyjskiej suwerenności, ale również w obliczu oczywistego faktu, że w swych posunięciach Chiny nie biorą pod uwagę geostrategicznych interesów Indii. Chodzi o obecność na Sri Lance, w porcie Gawdar w Pakistanie czy o bazę wojskową w Dżibuti. Chiny organizowały w ubiegłym roku, jak argumentuje, morskie manewry z udziałem marynarek wojennych Iranu i Rosji, podobne miały też miejsce w porozumieniu z RPA. Indie, winny, chcąc równoważyć narastająca aktywność Chin w basenie Oceanu Indyjskiego zacieśnić współpracę z siłami zbrojnymi Australii, Francji i Stanów Zjednoczonych, aktywnymi w regionie. Zdaniem indyjskiego dyplomaty i analityka, mija już czas „strategicznej powściągliwości” Indii, z tego powodu, że Chiny niewiele sobie z tego robią zwiększając swoją obecność wojskową w Zatoce Bengalskiej i pogłębiając współpracę z Bangladeszem i Myanmar. Nie chodzi, przy tym, jak zaznacza o budowanie aliansów, czy trwale wiążących bloków wojskowych w których miałyby uczestniczyć Indie, ale o bardziej asertywną politykę, mająca być odpowiedzią na posunięcia Chin.
Wydaje się zatem, że mamy do czynienia nie tylko z, być może chwilowym, zaostrzeniem wzajemnych relacji, ale za znacznie głębszym, na poziomie geostrategicznych kalkulacji, pęknięciem. Nie można przesądzać czy doprowadzi to do powstania w Azji dwóch bloków wojskowych i politycznych, które będą się wzajemnie trzymały na różnych polach w szachu, ale pierwsze zwiastuny tego przeorientowywania się głównych graczy możemy już obserwować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/508240-indie-chca-polityki-powstrzymywania-chin